Każdy pewnie zgodziłby się ze stwierdzeniem, że to w jaki sposób rząd zarządza pieniędzmi podatników powinno podlegać kontroli. Czy jednak tworzenie rad fiskalnych jest najlepszym sposobem jej sprawowania?
Pomysł tworzenia rad fiskalnych, w celu kontrolowania budżetu państwa nie jest nowy. Od 1945 roku taki organ pod nazwą Biuro Analiz Polityki Gospodarczej (CPB) funkcjonuje w Holandii. Z kolei w Stanach Zjednoczonych w latach 70-tych ubiegłego wieku powołano do życia Kongresowe Biuro Budżetowe (CBO) mające podobne kompetencje. Jak się okazuje tego typu instytucje działają już m.in. w Chinach i Indiach. W 2010 roku do grona państw posiadających tego typu instytucje dołączyły Węgry i Rumunia. W ubiegłym roku w Wielkiej Brytanii powstało Biuro na rzecz Odpowiedzialności Budżetowej (OBR). W tym samym czasie w Irlandii i w Grecji również utworzono podobne organa kontrolujące działania rządu w zakresie finansów.
Wesprzyj nas już teraz!
W Polsce na razie nie utworzono instytucji o takich kompetencjach, ale OECD w ostatnim raporcie zaleca nam zastosowanie podobnego rozwiązania. Również Unia Europejska i MFW są zwolennikami tego pomysłu. Jaki byłby zatem zakres obowiązków rady fiskalnej? Byłoby to ciało doradcze, które analizowałoby politykę budżetową rządu w kontekście makroekonomicznym, oceniałoby wykonanie, skuteczność i co najważniejsze koszty rządowych poczynań.
Skąd jednak tak duże zainteresowanie tworzeniem rad fiskalnych? Według ekonomisty z MFW Xaviera Debruna wiąże się to z ciągle rosnącym od lat 70-tych zadłużeniem państw. Powiększające się deficyty budżetowe wynikają z problemów z zachowaniem dyscypliny fiskalnej. To z kolei ma swoją przyczynę w cyklu wyborczym, który sprawia, że działania rządów stają się krótkoterminowe a nie długofalowe. Nie bez znaczenia jest też presja grup interesu.
W związku z tym część ekonomistów chce narzucić politykom pewne reguły dotyczące polityki fiskalnej podobne do stosowanych w UE. W tym przypadku są to m.in. próg deficytu na poziomie 3% PKB, zaś dług publiczny nie przekraczający 60% PKB. To jednak może przyczynić się do takiego zjawiska jak wzrastanie wydatków rządu w okresie dobrej koniunktury a zmniejszanie ich w okresie dekoniunktury, czyli tzw. procykliczności. Tymczasem powinna się pojawić antycykliczność. Historia UE udowadnia jednak, że reguły te są nagminnie łamane lub też dokonuje się statystycznych manipulacji w celu ich wypełnienia.
Według Guntrama Wolffa z instytutu Bruegela rady mają przede wszystkim wywierać presję na rządy aby utrzymywały finanse w ryzach. Mają sprawić, że polityka fiskalna stanie się przejrzysta a decyzje polityków bardziej zrozumiałe dla rynków i opinii publicznej. Według niego państwo, którego polityka finansowa nadzorowana jest przez niezależny od rządu organ jest bardziej wiarygodne w oczach inwestorów i agencji ratingowych niż to, które takiej kontroli nie jest poddane.
Jak jednak pokazuje doświadczenie z niezależnością polityczną rady bywa różnie. Pierwszy raport Biura Monitorowania Wykonania Budżetu, instytucji nadzorującej budżet grecki, zaalarmował o problemach z utrzymaniem dyscypliny długu publicznego. To spotkało się z ostrą reakcją rządu i poskutkowało rezygnacją ze stanowiska szefowej tej instytucji, co w powszechnej opinii nie jest bez związku z polityczną presją jaką wywołał ten raport.
Niezależność od polityki krajowej to jedno, niezależność od wpływów instytucji typu KE, OECD czy MFW to drugie. Być może rady fiskalne są właśnie takim koniem trojańskim międzynarodowych instytucji finansowych, które w ten sposób będą starały się kształtować politykę fiskalną poszczególnych państw wedle własnego uznania. Czyż naprawdę nie stać nas na własne rozwiązania i trzeba nas pouczać?
I.Sz.
Źródło: www.ekonomia24.pl