Genderowa Konwencja Stambulska Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, zwanej Konwencją Stambulską, jest sprzeczna z Konstytucją Republiki Bułgarii – orzekł w piątek Sąd Konstytucyjny w Sofii. Decyzja został podjęta ośmioma głosami przy czterech sprzeciwiających się. Tym samym zakończył się kilkumiesięczny okres dyskusji, protestów i sprzeciwu, który doprowadził do skierowania dokumentu do Sądu Konstytucyjnego w celu orzeczenia, czy jest zgodny z ustawą zasadniczą.
Nic nie zapowiadało burzy, która wybuchła w Bułgarii po ogłoszeniu zamiaru ratyfikacji Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, zwanej Konwencją Stambulską. Gdy 17 stycznia 2018 roku premier Bułgarii Bojko Borisow zapowiedział na forum Parlamentu Europejskiego szybką ratyfikację Konwencji, a zebrani nagrodzili go oklaskami, zapewne nie przypuszczał, z jak gwałtownym sprzeciwem w kraju spotka się ta legislacyjna inicjatywa.
Wesprzyj nas już teraz!
Rada Ministrów działała więc standardowo – podpisana przez rząd Konwencja miała trafić pod obrady parlamentu, po czym zostać ratyfikowana. Reakcja była natychmiastowa i pochodziła nawet od polityków i ugrupowań, które tradycyjnie popierają lewicowe ideologie.
Nieoczekiwany sprzeciw
Burzliwa dyskusja w parlamencie, w którym Zjednoczeni Patrioci Wolena Siderowa – koalicjant partii Gerb, z której wywodzi się premier – a więc nie tylko partie o zabarwieniu narodowo-konserwatywnym, ale też członkowie Bułgarskiej Partii Socjalistycznej, pokazała, jak kategoryczny jest sprzeciw wobec ratyfikacji. Po nagłośnieniu tematu w mediach projekt jednoznacznie potępił kościół Prawosławny, katolicy, protestanci oraz Rada Muzułmańskich Muftich – spór o Konwencję stał się wiodących tematem w Bułgarii na początku roku. Obserwatorów sceny politycznej zdziwiły reakcje socjalistów, którzy także opowiedzieli się przeciw ratyfikacji, choć zaproponowali referendum w tej sprawie.
Także kojarzony z lewicą prezydent Republiki Rumen Radew negatywnie ocenił samą Konwencję – nazywając ją „źle napisanym prawem” – jak i próbę jej ratyfikacji. Gdy rząd zdecydował się na wstrzymanie procedury i zdjęcia jej z agendy parlamentu, prezydent stwierdził, że jest to „zwycięstwo bułgarskiego społeczeństwa, które wykazało się solidarnością i zdrowym rozsądkiem”. Zwrócił uwagę, że ratyfikacja dokumentu sama z siebie nie likwiduje przemocy wobec kobiet, a najlepszym dowodem na to są państwa, które go przyjęły. „Możemy zahamować tę przemoc tylko dzięki sensownemu bułgarskiemu prawodawstwu, adekwatnym działaniom policji, ale przede wszystkim dobremu wychowaniu” – stwierdził prezydent Radew.
Zwrócił też uwagę na skutki przyjęcia Konwencji – w praktyce będzie to oznaczało odebranie konkretnych kompetencji państwu i przekazanie ich organizacjom pozarządowym. „To one (organizacje pozarządowe) będą podstawowym źródłem informacji o zjawisku i zamienią się w organy kontrolne. A to nie doprowadzi do zmniejszenia przemocy wobec kobiet i dzieci. Raczej będzie stymulować osądzanie państwa” – mówił prezydent dodając, że abdykacja z obowiązków zawsze jest niebezpieczna dla państwa. Dodatkowym argumentem, zdaniem prezydenta Radewa jest to, że Konwencja będzie legitymizować ingerencję w proces wychowawczy i edukację, co może pociągnąć trudne do przewidzenia skutki dla świadomości i psychiki dzieci.
Z całą stanowczością ratyfikacji Konwencji sprzeciwiła Bułgarska Cerkiew Prawosławna, która wezwała naród, by „w tych dniach ciężkiej duchowej próby wiary i sumień”, wytrwałymi modlitwami wybłagał Bożą pomoc, by Stambulska Konwencja nie została przyjęta”. Zdaniem autorów apelu, jej przyjęcie doprowadziłoby do śmierci duchowej narodu. Biskupi jednogłośnie podjęli decyzję, by we wszystkich świątyniach i monasterach Patriarchatu Bułgarskiego były odmawiane modlitewne kanony przez wstawiennictwo Najświętszej Bogurodzicy.
Dzień wcześniej opublikowano obszerne stanowisko, podpisane przez patriarchę Neofita i cały episkopat, w którym dokonano analizy Konwencji. Patriarcha powołując się na werset Pisma Świętego – „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Wj 1,27) oświadczył, że sprzeciwia się ratyfikacji Konwencji Stambulskiej, gdyż „zawiera pojęcia, które są sprzeczne z bułgarskim porządkiem społecznym, z krajowym systemem prawnym” oraz przemyca idee sprzeczne z wiarą cerkwi prawosławnej. Biskupi zaapelowali do Zgromadzenia Narodowego by wsłuchało się w głos narodu i nie ratyfikowało Konwencji.
Nie koniec na tym. Również 22 stycznia przedstawiciele cerkwi wystosowali apel w którym podkreślono, że Konwencja wzbudza obawy o przyszłość chrześcijańskiej cywilizacji europejskiej, gdyż zawiera nową wizję człowieka – człowieka, który jest samowolnym panem, człowieka bez Boga, który do takiego stopnie idzie za swoimi zachciankami i pożądliwościami, że uznaje, iż sam może określać swoją płeć. A koncepcja ta prowadzi do psychofizycznego zniszczenia człowieka, które jest kolejną śmiercią, będącą w istocie śmiercią duchową. To jest diametralnie przeciwne wierze, w centrum której znajduje się Bóg Człowiek Chrystus.
W swej istocie dokument ten przekracza ramy prawne problemu przemocy wobec kobiet, gdyż prowadzi do zmiany światopoglądu – stwierdzają prawosławni hierachowie. I choć jest aktem prawnym, jest też środkiem, który wtłacza obce Bułgarom wartości i umożliwia rządzenie społeczeństwem zgodnie z obcym modelem, który odpowiada interesom niewielkiej części tego społeczeństwa.
W dalszej części apelu znalazła się krytyka pojęcia płci kulturowej. Uznano, że poprzez wprowadzenie pojęcia gender, autorzy Konwencji realizują inny od deklarowanego cel, gdyż nie o walkę z przemocą wobec kobiet tu chodzi, a o zainstalowanie ideologii zgodnie z którą płeć biologiczna nie ma znaczenia, jest „dyktaturą przyrody” będącą w sprzeczności z wolnym samookreśleniem człowieka, zaś spod tej dyktatury człowiek musi się uwolnić.
Ta ideologia, która po ratyfikacji Konwencji stanie się porządkiem prawnym, obowiązującym bułgarskich obywateli, podważa podstawową biblijną prawdę, że Bóg stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę – czytamy.
Zaś postulaty Konwencji o wprowadzenie edukacji nt. „niestereotypowych ról płciowych” do programów szkolnych na wszystkich poziomach edukacji są skierowane przeciw ustalonemu przez Boga przymierzu między mężczyzną i kobietą, przeciwko Kościołowi Domowemu, w którym miłość ma prowadzić do zbawienia człowieka. Zaś skutki odrzucenia prawd biblijnych są tragiczne, co obserwujemy w wielu społeczeństwach, w których gender – ideologia stała się polityką państwową – stwierdzili hierarchowie.
Front jedności i sprzeciwu
W dyskusję włączyły się także Kościół, jak i wspólnoty protestanckie, media i organizacje społeczne. Gdy parlament zorganizował wysłuchanie społeczne, okazało się, że sala obrad Zgromadzenia Narodowego nie pomieści wszystkich chętnych, pragnących zabrać głos, trzeba było zebrać się w auli Uniwersytetu Sofijskiego.
– W spotkaniu uczestniczyło dziesięciu z piętnastu metropolitów Kościoła prawosławnego – powiedział KAI dr Bogdan Penew, koordynator protestów z ramienia Kościoła katolickiego. Konkluzja dyskusji była jednoznaczna – Konwencja nie może być ratyfikowana.
Dr Penew stwierdził, że dzięki akcji protestującej przeciw ratyfikacji Konwencji uformowała się grupa, która będzie stale między sobą współpracować. To on wraz z liderem prawosławnych Nikołajem Kolewem i przedstawicielem wspólnot protestanckich Iwajło Tinczewem zorganizował 10 czerwca pierwszy Marsz na rzecz Życia i Rodziny, który przeszedł w pięciu największych miastach Bułgarii.
– Dzięki sprzeciwowi wobec Konwencji odkryliśmy, że jesteśmy bardzo liczną grupą, że potrafimy się skrzyknąć i organizować wspólne akcje, a także, że jest wiele możliwości przeciwstawieniu się ideologii gender – mówił. Na przykład w Ruse organizuje się warsztaty anty-gender, są osoby, które śledzą wszelkie nowinki, które maja wprowadzać zmiany tylnymi drzwiami. Dr Penew z uznaniem ocenił postawy członków kościołów, którzy nagłośnili problem w przestrzeni publicznej, przytaczając merytoryczne argumenty, uzasadniające powody odrzucenia Konwencji.
Rezygnacja z Konwencji
– Wobec tego, że naród nie życzy sobie przyjęcia tej Konwencji, należy wstrzymać się z ratyfikacją – zadeklarował premier Bułgarii Bojko Borisow. 7 marca wygłosił oświadczenie, w którym wyjaśnił też powody, dla których Rada Ministrów wycofała Konwencję, zaś jego partia Gerb z obrad parlamentu. Powodem był sprzeciw koalicjanta Zjednoczeni Patrioci, prawosławnych i muzułmanów, którzy, zdaniem Borisowa „wzbudzili ogromne lęki u narodu bułgarskiego.
Równolegle z tym parlament odrzucił propozycję socjalistów o zorganizowanie referendum dotyczącym ratyfikacji. Deputowani partii Gerb skierowali natomiast Konwencję do Sądu Konstytucyjnego, który miał orzec, czy nie jest ona sprzeczna z bułgarską konstytucją.
Premier Borisow nie krył, że dobrze obliczył, jaką ilością „szabel” dysponuje. Bez wsparcia koalicjanta, ale też przy sprzeciwie socjalistów i prezydenta, walka o ratyfikację nie miała sensu.
W maju premier Borisow, podsumowując pierwszy rok swoich rządów (po raz trzeci pełni funkcję premiera) przyznał, że największym blamażem jego partii w tym okresie było odrzucenie ratyfikacji Konwencji antyprzemocowej. Wyznał, że jest mu wstyd z tego powodu, że należało lepiej przygotować opinię publiczną oraz przekonać ją do takiej decyzji i że nie spodziewał się takiej reakcji, mimo że przemoc wobec kobiet jest strasznym problemem w Bułgarii.
Sąd Konstytucyjny rozwiewa wątpliwości
W trakcie piątkowych obrad Sąd Konstytucyjny orzekł, że Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, zwanej Konwencją Stambulską, jest sprzeczna z Konstytucją Republiki Bułgarii. Decyzja został podjęta ośmioma głosami przy czterech sprzeciwiających się. Tym samym zakończył kilkumiesięczną dyskusję i protesty, które wywołała próba ratyfikacji dokumentu.
– To zwycięstwo to jedynie epizod wielkiej batalii – nie poddaje się emocjom dr Penew. W rozmowie z KAI koordynator protestów z ramienia Kościoła katolickiego nie ma złudzeń – próby ratyfikacji powrócą, ideologia gender będzie propagowana na wiele sposobów. Dlatego dr Penew z satysfakcją stwierdza, że osoby związane z frontem sprzeciwu, który się wyłonił w czasie protestów, będą nadal działać na polu edukacji, prawa i promowania rodziny. – Marsze dla Rodziny będą odbywać się co roku i w jego organizację będą angażować przedstawiciele wszystkich wyznań oraz obywatele, którzy doceniają jej rolę – stwierdził dr Penew.
Źródło: KAI
MA