Narasta fala strachu, gniewu i niepewności w bułgarskich regionach przy granicy z Turcją. Władze chcą budować kolejny obóz dla uchodźców w małej wiosce Lesowo liczącej 500 mieszkańców, w większości ludzi starszych i samotnych. Ma to być obóz typu zamkniętego.
Mieszkańcy województwa Jamboł protestują przeciwko pomysłom władz. Nie wierzą, że obiecane nieliczne patrole policji, których wioska od lat była pozbawiona, są w stanie zapewnić im bezpieczeństwo.
Wesprzyj nas już teraz!
Na plakatach protestujących pojawiły się m.in. hasła „My, Bułgarzy nie chcemy uchodźców” i „Nasi przodkowie zrobili swoje, teraz kolej na nas”. Ten ostatni nawiązuje do czasów pięciu wieków jarzma tureckiego (do roku 1878). Bułgarzy przez 550 lat skutecznie opierali się islamizacji kraju.
Obóz ma powstać kilka kilometrów od granicy na terenie byłych, zniszczonych koszar. To także nie podobna się mieszkańcom Lesowa. Władze próbują łagodzić niepokoje i powstający obóz nazywają „placem kryzysowym”. Czy to pomoże? To mało prawdopodobne, tym bardziej, że szefowa MSW w ustępującym rządzie premiera Borisowa, Rumiana Byczwarowa, już zapowiada budowę kolejnych trzech obozów dla uchodźców, też nazywanych „placami kryzysowymi”.
Uspakaja jednak mieszkańców, że zima to okres spowolnienia przepływu imigrantów z południowego wschodu.
Część lokalnych polityków stara się umniejszać kwestie problemów z uchodźcami w tym regionie kraju. Wojewoda okręgu Jamboł, Dimityr Iwanow uważa, że niektórym zależy na tym, by sztucznie stwarzać napięcie w Lesowie i okolicy.
Pod koniec listopada w obozie dla uchodźców w pobliskim Harmanli doszło do zamieszek, w wyniku których rannych zostało kilkunastu policjantów.
Źródło „TV Nova”
ChS