Palenie budynków, walki z policją i żandarmerią – tak przebiegał czwartkowy bunt ponad dwóch tysięcy imigrantów przebywających w bułgarskim ośrodku na terenie Charmanli. Powodem był zakaz opuszczania obozu po protestach mieszkańców, którzy obawiają się rozprzestrzeniania chorób zakaźnych.
Zbuntowani mieszkańcy ośrodka to przeważnie Afgańczycy. Oprócz nich przebywają tam przede wszystkim przybysze z Pakistanu i Iraku – razem ponad 3,1 tysiąca osób.
Wesprzyj nas już teraz!
Zamieszki rozpoczęły się w czwartek przed południem. Teren został otoczony przez policję i żandarmerię. Imigranci obrzucali funkcjonariuszy kamieniami, palili budynki, wybili okna w jadalni. Nie podoba im się zakaz opuszczania obozu. Władze zamknęły bramy wskutek demonstracji miejscowej ludności, która nie chce dopuścić, by stwierdzone wśród imigrantów świerzb, leiszmanioza i malaria rozniosły się po okolicy.
Nastrojów wśród rdzennych mieszkańców Charmanli nie poprawia fakt, iż władze przez pewien czas zaprzeczały doniesieniom o wykrytych przypadkach zakaźnych chorób.
Negocjacje z uczestnikami awantur prowadziła prezes Agencji do Spraw Uchodźców, Pietia Parvanova. Późnym popołudniem media informowały już, że bunt dogasa. Nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń.
Źródło: Polsat News / PAP; btv.novinite.bg
RoM