Niemiecka Bundeswehra skarży się od lat na brak wystarczającej liczby żołnierzy. Szczególnie nagłośniony problem stał się w momencie wybuchu wojny na Ukrainie. Władze Bundesrepubliki widzą rozwiązanie w… zwiększeniu udziału kobiet w armii. Minister obrony Boris Pistorius zamierza podjąć konkretne działania, by Niemki zaciągały się do wojska.
Pistorius chce zwiększyć zakres kompetencji urzędników ds. równouprawnienia w armii. Mają intensywniej współpracować z przełożonymi oddziałów tak, by uatrakcyjnić służbę wojskową dla kobiet i zwiększyć udział żołnierek w armii. Jak pisze Spiegel informujący o planach Pistoriusa, celem ma być urzeczywistnienie równouprawnienia żołnierzy i żołnierek w Bundeswehrze. Konkretną nowością ma być między innymi możliwość blokowania przez urzędnika ds. równouprawnienia decyzji personalnych podejmowanych przez przełożonych. Dodatkowo wojsko ma w większej mierze partycypować w kosztach zajmowania się dziećmi żołnierek. Co więcej wojsko ma prowadzić dyskryminację mężczyzn: jeżeli na to samo stanowisko aplikować będą mężczyzna i kobieta o tych samych kwalifikacjach, preferowana ma być kobieta – bo kobiety są w armii „niedoreprezentowane”.
Być może byłoby rozsądniejsze zastanowić się nad innymi przyczynami niedoboru żołnierzy. Niemcy mają niski przyrost naturalny, swoją ludność zwiększają głównie dzięki napływowi imigrantów. Jednak imigranci w armii służyć nie mogą – a też i nie chcą. Potrzeba zatem regularnych obywateli RFN. Tych jednak nie ma, bo się nie rodzą… Gdyby Niemki zamiast do służby w wojsku zachęcić do macierzyństwa, pewnie pomogłoby to skuteczniej rozwiązać problemy z niedoborami wojsk. Trzeba byłoby jednak zrezygnować z paradygmatu równouprawnienia i wciskania mężczyzn i kobiet „na siłę” do jednego schematu i uznać, że kobiety lepiej przysłużą się ojczyźnie jako matki niż jako żołnierki. To chyba jednak nie mieści się w niemieckich głowach.
Źródła: jungefreiheit.de, PCh24.pl
Pach