Przed Pomnikiem Ofiar Sybiru przy bydgoskim Sanktuarium Nowych Męczenników wierni modlili się w niedzielę w 77. rocznicę masowej deportacji Polaków. Wieńce i wiązanki złożyli byli więźniowie oraz przedstawiciele władz różnych szczebli.
Wesprzyj nas już teraz!
Uroczystości rozpoczęła Msza święta podczas której słowo wygłosił ks. kanonik Kazimierz Drapała. Kapelan jednego z kół Sybiraków przywołał m.in. czas, w którym władze okupujące Polskę zorganizowały cztery wywózki na nieludzką ziemię. – Ludzi transportowano w bydlęcych wagonach, bez ogrzewania, bez żywności, w bardzo dużym mrozie. Wielu zesłańców tego nie przeżyło, a ich ciała były wyrzucane na pobocza – powiedział.
Kapłan przypomniał, że druga wojna światowa, a wraz z nią niewola niemiecka i sowiecka, były czasem ogromnego cierpienia Polaków. – Pół wieku temu nie mogliśmy nawet wspominać o tym, że na sowieckiej ziemi setki tysięcy naszych rodaków poniosło męczeńską śmierć, zachowując wielkość i bohaterstwo. Chylimy czoła wobec wszystkich żyjących świadków tamtych dramatów. Modlimy się za żyjących i za zmarłych o wieczną nagrodę – dodał.
W trakcie uroczystości Mirosław Myśliński, prezes bydgoskiego oddziału Związku Sybiraków przypomniał, że sprzymierzony z hitlerowskimi Niemcami Związek Sowiecki 17 września 1939 roku przekroczył granice Polski, zajmując ponad połowę jej terytorium z ponad 13 milionami ludności. Tym samym okupacyjne władze rozpoczęły sowietyzację zagarniętych ziem przez tzw. rozwiązanie kwestii ludności polskiej. 5 grudnia 1939 roku Rada Komisarzy Ludowych ZSRS postanowiła przeprowadzić pierwszą masową deportację Polaków w głąb Związku Sowieckiego. – Z rozkazu szefa NKWD Ławrientija Berii przystąpiono do usuwania osób, które mogły potencjalnie nawoływać do sprzeciwu przeciwko radzieckiemu reżimowi, następnie przystąpiono do spisu rodzin podlegających deportacji – powiedział.
Do lutego 1940 roku przygotowywano transport oraz docelowe miejsca deportacji. Na listach NKWD znalazły się rodziny osadników, wojskowych, pracowników leśnych, pracowników PKP i urzędników państwowych. – Przeprowadzenie deportacji było dokonywane w sposób brutalny, z reguły w nocy. Łomotanie do drzwi i okien, przeszukiwanie mieszkania, krótki czas na zabranie niezbędnych rzeczy, pokrzykiwanie, ponaglanie, brak informacji, dokąd będą wywiezieni, powodowało, że wyrwani ze snu i zastraszeni ludzie często zabierali rzeczy mało przydatne w warunkach syberyjskiej zimy – mówił prezes Myśliński.
Zesłańcom nadano status przesiedlonych o zaostrzonym rygorze, pod bezpośrednim nadzorem NKWD. W ekstremalnych warunkach musieli pracować przy wyrębie lasów a przydział chleba uzależniony był od wypracowania wyśrubowanej normy. – Według danych Instytutu Pamięci Narodowej i Ośrodka „Karta”, w pierwszej deportacji wywieziono nie mniej niż 170 tysięcy osób. Od lutego 1939 roku do amnestii w sierpniu 1941 roku zmarło nie mniej niż dziesięć procent zesłanych – podkreślił prezes.
Na zakończenie swojego wystąpienia Mirosław Myśliński powiedział, że nadzorujący zesłańców funkcjonariusze NKWD starali się w nich zabić jakąkolwiek nadzieję na zmianę warunków, a tym bardziej na powrót do Polski. – „Polski nie ma i nie będzie” stale powtarzano zesłańcom. Pozbawionym wszelkich praw, osamotnionym łatwiej było przetrwać, jeżeli z domu rodzinnego wynieśli wiarę w zbawczą siłę modlitwy do Boga i miłość do ojczyzny. Dziś po 77 latach od tych wydarzeń i 72 latach od zakończenia drugiej wojny światowej powinniśmy ostrzegać, by czas pokoju, do którego zdążyliśmy się przyzwyczaić, nie osłabił naszej czujności w obronie wolności, suwerenności, tożsamości narodowej i wartości chrześcijańskich, na których przez wieki kształtowała się nasza państwowość – podsumował mówca.
Źródło: KAI
RoM