Wieloletni dyrektor Norweskiego Instytutu Noblowskiego – wbrew tradycji tajności obrad – ujawnił szczegóły przyznania Barackowi Obamie nagrody Nobla. Pierwszy czarnoskóry prezydent USA miał zostać nagrodzony dla zachęty do realizowania obiecanych dzieł pokoju, co – jak stwierdza po kilku latach Geir Lundestad – było błędem.
Geir Lundestad, pełniący przez ćwierć wieku funkcję dyrektora Norweskiego Instytutu Noblowskiego przyznał, iż decyzja o przyznaniu w 2009 roku Barackowi Obamie nagrody Nobla została podjęta nie tyle na podstawie faktycznych osiągnięć prezydenta USA, ile „na zachętę” do spełnienia złożonych obietnic. Z dzisiejszej perspektywy Lundestad ocenia, iż był to błąd.
Wesprzyj nas już teraz!
– Myśleliśmy, że umocni to Obamę, lecz nie przyniosło to pożądanego skutku – powiedział wieloletni dyrektor Instytutu i sekretarz Komitetu Noblowskiego w wywiadzie dla agencji „The Associated Press”. Czyniąc publicznie taką konstatację Geir Lundestad złamał dotychczasową tradycję tajności obrad Komitetu.
Były dyrektor – który w 2014 roku przekazał funkcję swemu następcy – stwierdził także, iż ówczesna decyzja zamiast stać się pożytecznym impulsem dla Amerykanów, wywołała falę krytyki.
„Nawet wielu zwolenników Obamy było przekonanych, iż ta nagroda jest błędem” – napisał Lundestad w książce zawierającej jego wspomnienia. „W tym sensie Komitet nie osiągnął tego, co zamierzał” – dodał.
Agencja prasowa „The Associated Press” przypomniała, iż sam Barack Obama był zaskoczony przyznaniem mu nagrody i rozważał nawet niepojawienie się na gali w Oslo, a jego administracja sprawdzała, czy w historii nagrody zdarzały się podobne przypadki. Jak zauważyła agencja, zdarzało się to rzadko, głównie gdy rządy nie zezwalały na wyjazd laureatów nagrody.
Obama w momencie otrzymania nagrody piastował urząd prezydenta zaledwie od roku.
Źródło: bizpacreview.com
FO