Katolicka konwersja Gavina Ashendena wywołała niemałą sensację – w najlepszym tego słowa znaczeniu. Ten wyjątkowy mężczyzna porzucił funkcję anglikańskiego biskupa, choć poszczycić się mógł znaczną sławą, piastując swego czasu nawet urząd kapelana królowej Elżbiety II… Wszystko dla katolickiej wiary. Obecnie pozostaje świeckim, a swoje teologiczne wykształcenie wykorzystuje jako religijny publicysta. Swój ostatni artykuł poświęcił ciepło przyjętej deklaracji „Dignitas Infinita”. Jego zdaniem dokument niesie ze sobą nie tylko wartość w postaci powtórnego potępienia dzieciobójstwa, czy eutanazji – ale również poważne ryzyko.
„Najnowsza rekonfiguracja teologii katolickiej przybyła z Rzymu pod postacią (…) deklaracji o godności ludzkiej i kwestiach tożsamości płciowej. Została ona słusznie pochwalona za utrzymanie linii depozytu wiary wbrew najnowszemu wybuchowi upolitycznienia dysforii płciowej do postaci zbiorowej psychozy, która przewinęła się przez kulturę zachodnią”, zauważył w opublikowanym 2 czerwca na łamach portalu catholicherald.co.uk Gavin Ashenden. Jak podkreślał nie należy jednak ulegać jednostronnemu odbiorowi dokumentu. Spotkał się on również z, według konwertyty zasadną, krytyką jako zniekształcający katolicką naukę poprzez liczne „spekulacje teologiczne” i „zmianę hierarchicznego porządku prawd wiary”.
W czym tkwi problem? Zdaniem Ashendena w „Dinitas Infinita” nie natrafimy na rzetelną katolicką antropologię. Dokument wydaje się ciążyć w kierunku podziwu skierowanego względem człowieczeństwa – dostrzegając bogactwo potencjału, jakim Bóg obdarzył rodzaj ludzki, a przemilczając spowodowane grzechem pierworodnym zranienie naszej kondycji.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak wspomina nawrócony na katolicyzm były anglikański biskup, do zbagatelizowania pesymistycznej strony katolickiej wizji człowieka przyznał się zresztą sam prefekt Kongregacji Nauki Wiary kard. Manuel Fernandez. Podczas konferencji prasowej ten kontrowersyjny hierarcha miał powiedzieć, odpowiadając na pytanie znanej katolickiej dziennikarki Diane Montagna, że papież Franciszek zadaje sobie co jakiś czas pytanie, czy mimo wolnej woli Bóg nie może „szanować” wolności człowieka na tyle, by piekło było puste.
Zdaniem Ashendena takie rozważania zmuszają do umniejszenia tragizmu grzechu pierworodnego. Tymczasem, jak zauważa publicysta catholicherald.co.uk wizja chrześcijaństwa bez odpowiedzialności moralnej i bez Sądu Ostatecznego byłaby porzuceniem wiary przodków. Zdaniem Ashendena to jednostronne przedstawienie katolickiej antropologii jest problemem, na który należałoby zwrócić uwagę…
Problem w tym, że w obecnej sytuacji w Kościele mało kto odważy się zaproponować szczery namysł nad dokumentem Dykasterii Nauki Wiary. Jak wyliczał były anglikański duchowny, w ostatnim czasie modne stało się piętnowanie i obkładanie sankcjami karnymi wszystkich kapłanów, którzy zdobyli się na odwagę upominania się o prawdy wiary, rzucając wyzwanie popularnym na Watykanie przekonaniom.
W tej atmosferze zadanie troski o rzetelny wykład wiary spada, zdaniem Ashendena również na świeckich, którzy nie muszą obawiać się podobnych sankcji. Tak właśnie sądził, jak przypomniał Gavin Ashenden, słynny Abp Fulton Sheen. Przypominając jego słowa, o tym, że rolą wiernych staje się zadbanie, by kapłani i hierarchowie stawali na wysokości swojego powołania, publicysta catholicherald.co.uk sięgnął również po refleksję tego amerykańskiego biskupa dotyczącą zachwytów nad godnością człowieka.
„Zapewniając nam narzędzie do ponownej oceny Dignitas Infinita Sheen całkiem dobrze podsumował niebezpieczeństwo obecne w pokusie bagatelizowania grzechu i promowania naszej przyrodzonej godności”, ocenił były biskup Kościoła Anglii przywołując następujące słowa sługi bożego:
„Im lepszymi się stajemy, tym mniej jesteśmy świadomi własnej dobroci. Jeśli ktokolwiek przyznaje się do bycia świętym, jest on blisko do stania się diabłem. Jean Jacques Rousseau wierzył, że ze wszystkich ludzki on był najdoskonalszy, ale miał w swojej duszy tyle pęknięć, że porzucił własne dzieci po ich urodzeniu. Im świętsi się stajemy, tym mniej jesteśmy świadomi własnej świętości. Dziecko jest urocze tak długo, jak o tym nie wie. Gdy tylko zacznie myśleć, że takie jest, zmienia się w bachora. Prawdziwa dobroć jest nieuświadomiona”.
Te kilka słów zdaje się cennym komentarzem do coraz silniejszego nurtu podziwu dla człowieczeństwa, jaki mości sobie miejsce w Kościele. Zachwyt nad ludzkością, posunięty do niebezpiecznych granic już w papieskich dokumentach Jana XXIII i Pawła VI, wzmaga się nieustannie wraz z tym, jak kultura zachodu zmierza w kierunku coraz większej bezbożności. Pokora i poczucie grzechu człowieka średniowiecza i peany na cześć ludzkości XX i XXI wieku. Ciekawy kontrast.
Źródło: catholicherald.co.uk
FA