Andrzej Kołodziej – opozycjonista, a także zastępca Lecha Wałęsy w okresie początków „Solidarności” – potwierdza informacje zaczerpnięte z teczek ujawnionych przez IPN. Ponadto twierdzi, że były prezydent był agentem wpływu sterowanym przez Kiszczaka także po 1980 roku.
– Szukałem zwolenników, którzy mnie poprą i przyznają, że Wałęsa jest agentem. Zadziwiające, że Ci ludzie, pomimo tego, że wiedzieli, że jest taki ślad, że być może ciąży na nim taka przeszłość, współpracowali z nim i robili karierę – mówił Andrzej Kołodziej w „Zadaniu Specjalnym” na antenie TV Republika.
Wesprzyj nas już teraz!
Andrzej Kołodziej krytycznie wspominał okres współpracy z Wałęsą, zarzucając mu nieodpowiednie zachowanie wobec innych strajkujących stoczniowców, a w szczególności nagłe zakończenie strajku w Stoczni Gdańskiej. Wg byłego zastępcy szefa „Solidarności”, był to moment kryzysowy, który mógł zatrzymać falę antyrządowych protestów, a w konsekwencji zniszczyć siły opozycyjne już w zarodku. Kołodziej uważa, że sytuację udało się uratować na skutek powstania Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego.
Bardzo krytycznie o działalności Lecha Wałęsy po 1980 roku wypowiadał się także Krzysztof Wyszkowski, który uznał byłego prezydenta za agenta wpływu, którym pozostaje do dzisiaj. – Pracował dla wszystkich, którzy chcieli utrzymać Polskę w roli przedmiotowej, to większa odpowiedzialność niż w okresie lat 1970 – 1971, kiedy to miał krew na rękach (…) Do momentu, kiedy się publicznie nie przyzna pozostanie agentem – powiedział założyciel Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża.
Na zakończenie programu, Wyszkowski przypomniał także ówczesne pomysły Wałęsy na działalność opozycyjną. Jednym z nich była chęć mordowania milicjantów, co zupełnie nie współgrało z koncepcją pokojowych demonstracji stoczniowców. Wg Wyszkowskiego była to prowokacja, wynikająca ze współpracy Wałęsy ze służbami PRL.
Źródło: TV Republika
Poz