Kardynał Raymond Leo Burke – profesor prawa kanonicznego i były arcybiskup St. Louis – może okazać się „czarnym koniem” wśród kandydatów do sukcesji po papieżu Franciszku, w przypadku jego natychmiastowej rezygnacji – czytamy na prestiżowym brytyjskim portalu Catholic Herald.
Wybór Franciszka, kandydata z Ameryki Łacińskiej otworzył, zdaniem autora, „nową erę papieży pochodzących z poza Europy”. Biorąc pod uwagę zmieniającą się demografię katolików na świecie, konklawe zapewne będzie chciało wyłonić kandydata z Azji, Afryki, lub Ameryki Północnej.
Choć watykaniści w przeszłości wielokrotnie przekreślali wybór następcy św. Piotra spośród Amerykanów, ze względu na mocarstwowy charakter USA, to dzisiaj takie spojrzenie wydaje się mocno nieaktualne. Stany Zjednoczone nie są w stanie zimnej wojny ze Związkiem Sowieckim, a w samym łonie tego państwa ścierają się różne wizje cywilizacyjne, więc wybór Amerykanina na papieża wcale nie grozi zbyt mocnym przechyleniem politycznej wajchy w Watykanie.
Wesprzyj nas już teraz!
Fakt, iż Franciszek nie powołał na stanowisko kardynała żadnego z prominentnych amerykańskich hierarchów (abp. Salvatore Cordileone, abp. José Gomeza czy bp. Roberta McElroy’a), zawęża grono potencjalnych kandydatów z Ameryki Północnej do dwóch nazwisk: kanadyjskiego kard. Marca Ouelleta i właśnie kard. Burke. Jednak w związku z oskarżeniami jakie ciążą na kanadyjskim hierarsze, może on wypaść z gry na samym wstępie, oddając miejsce konserwatywnemu tradycjonaliście.
Franciszek powołując aż 83 ze 132 kardynałów elektorów, chce zapewnić ideową kontynuację swojego pontyfikatu. Poważnym kontrkandydatem dla Burke’a będzie zatem Filipińczyk kard. Luis Antonio Tagle, ze względu na swoje pochodzenie zapewne zwyciężający nad innym progresywnym papabile kard. Matteo Zuppim. Natomiast, podczas gdy reforma w duchu modernistycznym wydaje się głównie domeną europejskich hierarchów, powołani przez Franciszka kardynałowie z „peryferiów” wcale nie muszą opowiedzieć się za taką wizją Kościoła.
Za kandydaturą kard. Burke’a przemawia nie tylko doskonałe wykształcenie i wieloletnie doświadczenie, ale również fakt, iż jest on czołowym liderem – nielicznych, lecz wciąż silnych – środowisk konserwatywnych i tradycjonalistycznych na całym świecie. Jak wskazuje publicysta CH Michael Warren Davis, Amerykanin należy do 10 najbardziej wpływowych hierarchów w dzisiejszym Kościele.
Dla elektorów pragnących zerwać z franciszkową linią nie ma lepszego kandydata. Kard. Burke jest jednym z czterech autorów słynnych „dubiów” skierowanych do Franciszka po publikacji adhortacji Amoris Laetita. Kiedy Franciszek wzywał do otwartości na uchodźców, Burke przestrzegał przed rozpanoszeniem się na kontynencie prawa szariatu. Amerykanin walczył również ze zrównywaniem kwestii imigranckich z aborcją, podkreślając zdecydowanie większy ciężar gatunkowy tej drugiej. Burke kwestionował również diagnozę źródła przestępstw seksualnych w Kościele, w jego opinii błędnie przypisywanej klerykalizmowi. Zamiast tego, wskazując na przeważającą ilość homoseksualnego charakteru badanych spraw, to właśnie w nieuporządkowaniu seksualnym i odejściu od Ewangelii dopatrywał się przyczyn skandali.
Wreszcie, otwarcie potępił watykańską politykę rugowania Tradycyjnej Mszy z życia Kościoła oraz kwestionował prawo Franciszka do tak dalece posuniętych rozwiązań.
„W Rzymie na konsystorzu zbiera się najbardziej międzynarodowa grupa kardynałów w historii, a wielu spotka się tam po raz pierwszy. Dwa dni spotkań przy zamkniętych drzwiach mogą być próbą wyboru jakiegokolwiek następcy. To może być moment, w którym wyłonią się wiodący kandydaci (…) Pośród tego zamieszania, amerykańscy katolicy otrzymali zaskakującą alternatywę” – konkluduje autor.
Źródło: catholicherald.co.uk
PR