Centrum Badania Opinii Społecznej opublikowało właśnie sondaż, który wydaje się być manifestacją poparcia dla antywolnościowych poczynań rządu Donalda Tuska. Ledwo przez Sejm przeszła ustawa utrudniająca manifestacje, a już usłużne ośrodki badania opinii publikują wyniki, z których wynika, iż Polacy są przeciwnikami… własnej wolności.
Według badania CBOS, 53 proc. ankietowanych stwierdziło, iż „radykalnym i skrajnym ugrupowaniom nie powinno się pozwalać na demonstracje, bo często zakłócają one porządek publiczny (przeciwnego zdania jest 36 proc.). 47 proc. ma twierdzić, że „wolność słowa jest nic nie warta, jeśli oznacza, że musimy pogodzić się z niebezpieczeństwem, jakie stwarzają poglądy skrajne” (30 proc. nie podziela tego poglądu).
Wesprzyj nas już teraz!
Gdyby odpowiedzi na te dwa pytania nie wyrobiły jeszcze w odbiorcach zaplanowanej przez władze opinii, zapytano również, czy „lepiej żyć w zdyscyplinowanym społeczeństwie, niż dawać ludziom wiele swobód, bo to być może destrukcyjne”. Z poglądem tym zgadza się 46 proc. pytanych, 41 proc. z tym zdaniem się nie zgadza.
Biorąc pod uwagę fakt, iż władza systematycznie skraca smycz, której długością wyznaczona jest wolność Polaków, wyniki takiego sondażu muszą cieszyć przedstawicieli rządu. Znowelizowana niedawno ustawa o zgromadzeniach daje bowiem furtkę do tego, by zakazywać manifestacji zgodnie z widzimisię urzędnika, który dzięki sondażowi już wie, że społeczeństwo jego nowe uprawnienia popiera. Oczywiście o tym, która partia jest „skrajna” czy „radykalna”, decydować będzie właśnie ów urzędnik. Czy uzna on, że partią radykalną jest np. Ruch Palikota? Wątpliwe. Ale czy pozwoli demonstrować obrońcom życia, których rządowe media nazywają „katolami” i „talibami”?
kra