Armin Laschet to nowy przewodniczący niemieckiej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU) – partii, która aktualnie sprawuje władzę w RFN. 59-letni polityk zastąpi dotychczasową szefową formacji, Annegret Kramp-Karrenbauer, a ponadto ma wielkie szanse, by w przyszłości zostać kanclerzem Niemiec, a więc następcą Angeli Merkel.
Z dotychczasową szefową rządu Armina Lascheta łączy wieloletnia współpraca i swoisty sojusz polityczny. Nowy szef CDU wspierał obecną kanclerz podczas kryzysu migracyjnego, gdy była krytykowana, także przez swoich partyjnych kolegów, z powodu obranego kierunku działań. Ponadto Lascheta – premiera Nadrenii Północnej-Westfalii – uznaje się, podobnie jak Merkel, za reprezentanta centrum w ramach CDU.
Wesprzyj nas już teraz!
Polityk został wybrany w sobotę podczas wirtualnego zjazdu delegatów z udziałem 1001 osób. Miał dwóch kontrkandydatów: Friedricha Merza (lidera grupy parlamentarnej CDU/CSU) oraz Norberta Roettgena (byłego ministra środowiska).
Jako że w I turze głosowania nikt nie uzyskał wymaganej większości głosów, do II tury przeszli Laschet oraz Merz. To właśnie wtedy zwyciężył premier Nadrenii Północnej-Westfalii.
Laschet w roku 2019 zawarł sojusz z Jensem Spahnem (ministrem zdrowia), zaś kilka dni temu panowie opublikowali tekst pt. „Impuls2021”. Przedstawili w nim swoją wizję przyszłości CDU. Odwołali się zarówno do niektórych ideałów centro-prawicowych, jak i odnotowali, że w formacji obecne są różne skrzydła: robotnice-lewicowe oraz konserwatywne pod względem gospodarczym.
Z „Impulsu2021” wynika, że panowie Laschet i Spahn chcą, by w najbliższych latach Niemcy pod kierunkiem CDU przechodziły modernizację. Wyrazili ponadto poparcie dla linii prounijnej, ale też proamerykańskiej w dziedzinie handlu i zmian klimatycznych.
Polskie media odnotowują ponadto, że w roku 2018 nowy szef CDU w rozmowie z „Deutsche Welle” odnosił się do naszych rodaków mieszkających w zarządzanym przez niego landzie (mówi się o żyjących tam 600 tys. osób polskiego pochodzenia, co związane jest z pozostaniem tam Polaków po II wojnie światowej). Wtedy też polityk popierał np. lekcje języka polskiego w szkołach niemieckich. Negatywnie oceniał natomiast tzw. „problemy z praworządnością” w Polsce i zauważał, że ta sprawa może odstraszać niemieckich inwestorów.
Źródło: polsatnews.pl / rmf24.pl
MWł