Sławomir Cenckiewicz skomentował w najnowszym numerze tygodnika „Do Rzeczy” decyzję o beatyfikacji arcybiskupa Romero. Według historyka decyzja ta jest zgodna z pomysłami lewicowych i liberalnych katolików i świadczy o rewolucyjnym kierunku pontyfikatu papieża Franciszka.
Publicysta przypomina, że decyzję o uznaniu arcybiskupa Oscara Romero za męczennika za wiarę podjął osobiście papież z Argentyny. Cenckiewicz przypomina zaś, że „przez blisko 35 lat było oczywiste”, że duchowny z San Salwadoru „zginął za społeczno-polityczną ideologię, której służył, nie zaś za sprawę Bożą i wiarę katolicką. Wszystko zmieniło się 3 lutego 2015 r. kiedy to Franciszek wznowił proces dokonując jednoznacznej kwalifikacji postawy i śmierci abp. Romero(…) Korzystając z autorytetu głowy Kościoła papież swoje stanowisko polecił Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, czyniąc tym samym z Romero męczennika wiary!”. Stąd już tylko krok do beatyfikacji lub nawet kanonizacji – w przypadku męczeństwa nie trzeba bowiem stwierdzenia cudu.
Wesprzyj nas już teraz!
„Trzeba przyznać, że sytuacja w jakiej w związku ze sprawą abp. Oscara Romero znalazł się obecnie Kościół katolicki, jest wynikiem posoborowego kryzysu oraz blisko 40 lat zaniedbań i niekonsekwentnej walki Stolicy Apostolskiej z marksistowsko-humanistyczną teologią wyzwolenia w Ameryce Południowej” – czytamy w tekście Cenckiewicza. Historyk przypomina też dość niezdecydowaną walkę Watykanu z herezją teologii wyzwolenia. Wspomina też kim w rzeczywistości był arcybiskup Romero. Opisał postawę duchownego gdy ten był stronnikiem poglądów „groźnego rewolucjonisty, awangardzisty teologii wyzwolenia i jezuity Rutilio Grande, który w ramach opcji na rzecz ubogich (…) wokół idei aktywizacji społecznej według wizji Chrystusa-wyzwoliciela z niesprawiedliwości i ucisku bogatych”.
Jako ordynariusz San Salwador Romero zradykalizował się, ogłosił nawet dokument w którym zabronił księżom odprawiania w całej archidiecezji mszy świętej z wyłączeniem jednej mszy w katedrze. Według autora tekstu decyzja ta była absurdalna, bowiem odmawiała możliwości uczestniczenia we Mszy Świętej tysiącom katolików. Cenckiewicz przypomina również iż Romero na potęgę tępił konserwatystów w swej archidiecezji, a także wszedł w spór z nuncjuszem apostolskim „na stanowisku rozdzielenia dyplomacji i liturgii”, by wkrótce spierać się buńczucznie z najważniejszymi kardynałami z Watykanu, co kończyło się licznymi upomnieniami. Romero jednak nadal entuzjazmował się komunistyczną rewolucją, szukając nawet uzasadnień dla stosowania przez uzbrojonych lewaków przemocy. Został w końcu zastrzelony podczas wygłaszania kazania.
Cenckiewicz przypomina, że arcybiskupa żegnali na pogrzebie między innymi „postępowe i liberalne duchowieństwo z całego świata, lewica i komuniści”. Historyk przytaczając życiorys Oscara Romero zdaje się wyrażać zwątpienie, czy decyzja o uznaniu go za męczennika jest słuszna. „Rok później Jan Paweł II tragiczną śmierć i ofiarę abp. Romero słusznie zredukował w istocie do nadziei na lepszą przyszłość, dodając przy tym, ze należy się modlić, by jego ofiara nie była daremna. Modlitwa potrzebna jest każdemu, również błądzącemu arcybiskupowi. W każdym razie Oscar Romero służył złej sprawie i niewątpliwie życia za wiarę katolicką nie oddał, nawet jeśli któryś z hierarchów w swojej niemądrej wypowiedzi postara się go przyrównać do świętych Stanisława Biskupa czy Tomasza Becketa, których oddanie wobec Kościoła i obrona wiary katolickiej zaowocowały wieńcem prawdziwego męczeństwa” – kończy swój artykuł publicysta „Do Rzeczy”.
Źródło: „Do Rzeczy”
kra
Więcej o teologii wyzwolenia czytaj tutaj:
NUMER MAGAZYNU „POLONIA CHRISTIANA” POŚWIĘCONY TEOLOGII WYZWOLENIA