24 marca 2025

Bruksela chce położyć rękę na obronności krajów UE. Na razie trwają przymiarki, bo nie wszystkim rządom podobają się pomysły na zaciąganie kolejnych wspólnych długów. A mowa o kwocie rzędu 150 mld euro! Przywódcy chcą więc przedstawienia alternatywnych rozwiązań.

Przeprowadzony 20 marca szczyt Rady Europejskiej z udziałem szefów rządów UE nie przyniósł oczekiwanych przez eurokratów rezultatów. Niemniej, premierzy pod przewodnictwem Antónia Costy dyskutowali na temat centralizacji nadzoru nad rynkami kapitałowymi i innymi niż dotychczas zaproponowanymi przez liderkę KE opcjami finansowania europejskiej obronności, mającej powstać bez wsparcia USA.

W sprawie wspólnej polityki wojskowej potwierdzono jedynie ustalenia szczytu Rady Europejskiej sprzed dwóch tygodni, odwołując się do białej księgi w sprawie obronności europejskiej – Gotowość 2030 i planu ReArm Europe/Gotowość 2030, o których jest głośno w ostatnich dniach i które wzbudzają wiele emocji.

Wesprzyj nas już teraz!

Podczas dyskusji za zamkniętymi drzwiami stwierdzono, że istnieje potrzeba szybkiego przekazywania pieniędzy na pomoc wojskową przy jednoczesnej ochronie napiętych budżetów krajowych. Przywódcy UE poprosili Komisję o więcej opcji finansowania wspólnej obrony, dając do zrozumienia, że „długa lista pomysłów” przedstawiona zaledwie dzień wcześniej – w tym idea, by pożyczyć 150 miliardów euro i zaciągnąć jeszcze więcej finansowych zobowiązań – nie satysfakcjonowały wszystkich liderów rządów. Na kolejne uwspólnienie długu naciska prezydent Francji Emmanuel Macron.

Hiszpania i Włochy mają wątpliwości co do planów kolektywnej obrony. Dopytywali przewodniczącą Komisji Ursulę von der Leyen o zakres tej kooperacji. „Zaczęliśmy stosunkowo wąsko, ale teraz koncepcja ta została rozszerzona do gotowości na rok 2030” – mieli otrzymać odpowiedź. Idea jest taka, by stworzyć europejski system defensywny bez jakiegokolwiek wsparcia Ameryki, co – jak podkreśla wielu ekspertów wojskowych – nie jest realne, o czym za chwilę.

Państwa – mimo sprzeciwu Węgier – ogłosiły porozumienie w sprawie Ukrainy. Nie padły żadne nowe zobowiązania, a jedynie mocniejsze oświadczenie. Przewodniczący Rady Europejskiej zaproponował zapis mówiący, iż „26 państw osiągnęło konsensus”, a Węgry mają „inne stanowisko” w kwestii tego, „jak wspierać Ukrainę w osiągnięciu pokoju”.

Nie wspomniano w konkluzji ze szczytu „planu Kallas” dotyczącego wydania 5 miliardów euro na dwa miliony sztuk amunicji dla Kijowa, na zasadzie dobrowolności. Costa dopytywany o sprawę ukraińską i ryzyko niewywiązania się ze zobowiązań unijnych dotyczących wsparcia dla uczestnika wojny, podkreślił, że szczyt skupia się na konkurencyjności, a nie decyzjach dotyczących trwającego konfliktu zbrojnego.

Premierzy mieli zgodzić się na zwiększenie konkurencyjności bloku poprzez ograniczenie biurokracji i zintegrowanie jednolitego rynku energii oraz kapitału. Wyrażono wielkie obawy ze względu na „wojnę handlową” z USA.

Gorąco dyskutowano na temat centralizacji nadzoru nad rynkami kapitałowymi. Chociaż obawiano się „krzykliwej wymiany zdań” między Luksemburczykiem Lucem Friedenem a Macronem, to jednak – wskutek wcześniejszych zabiegów dyplomatycznych prezes Europejskiego Banku Centralnego Christine Lagarde i przewodniczącej Komisji Ursuli von der Leyen – takowej nie było.

Luksemburg i inne mniejsze państwa UE od dawna wyrażały sprzeciw względem centralizacji nadzoru, obawiając się „podstępu” mającego na celu umożliwienie Paryżowi uzyskania większej kontroli nad ich sektorem finansowym.

Francja, EBC i Komisja Europejska twierdzą, że skupienie władzy regulującej rynki kapitałowe w całej UE pozwoli na ogromne oszczędności, które będzie można wykorzystać na produktywne inwestycje.

KE sugeruje, że w pełni zintegrowana „unia oszczędnościowo-inwestycyjna” zwiększyłaby nakłady sektora prywatnego o 470 miliardów euro rocznie. KE zmierza także do finalizacji unii bankowej.

Dyskutowano nad kwestią „kompleksowych partnerstw” z państwami trzecimi, aby można było z powodzeniem deportować nielegalnych imigrantów.

Potwierdzono jednak dalsze zaangażowanie w realizację planów osiągnięcia tak zwanej zeroemisyjnej gospodarki do połowy wieku.

Wspólny system obronny

Skupmy się jednak na planie budowy wspólnego systemu obronnego, z pominięciem wsparcia amerykańskiego.

Komisja Europejska i Wysoki Przedstawiciel opublikowali 19 marca białą księgę w sprawie obronności europejskiej i plan ReArm Europe/Gotowość 2030, który przewiduje – po raz kolejny – uwspólnienie długu w celu zapewnienia dźwigni finansowej na pobudzenie inwestycji w zdolności obronne.

Biała księga prezentuje nowe podejście KE do kwestii obronności. Przewodnicząca Komisji Ursula von der Leyen, która kiedyś szefowała ministerstwu obrony w Niemczech i nie odniosła bynajmniej sukcesów w tej dziedzinie, obecnie ma odpowiadać za tworzenie europejskiej architektury bezpieczeństwa, na której będą mogły polegać wszystkie kraje UE.

Z założenia państwa mają więcej inwestować w obronność. To szansa na odbicie gospodarcze, to szansa nie tylko dla firm zbrojeniowych, ale także dla koncernów motoryzacyjnych z naszego kontynentu oraz innych przedsiębiorstw – by wzmacniać europejskie zdolności wojskowe. Jednak Unia zamierza budować te zdolności w oderwaniu od interoperacyjności i współpracy z USA.

Wraz z białą księgą przedstawiono plan „Gotowość 2030”, który zakłada zwiększenie wydatków na obronność i inwestycje we wspólnotowy przemysł obronny. Po prostu Europejczycy, którzy do tej pory w 80 procentach zależni byli od uzbrojenia zagranicznego, głównie amerykańskiego, chcą to uwiązanie ograniczyć i rozwijać własne koncerny militarne, wykluczając możliwość zakupu nowej broni na zewnątrz. Ma to być warunek niezbędny do wzmocnienia kontynentalnej bazy technologiczno-przemysłowej sektora obronnego, poprzez który ma nastąpić pobudzenie innowacji.

Szefowa KE zaznaczyła, że taka zmiana w podejściu wynika z „pilnej potrzeby wsparcia Ukrainy w perspektywie krótkoterminowej”. Na dłuższą metę zaś przyczynić się ma do poprawy bezpieczeństwa i obrony w Europie.

Biała księga dotyczy m.in. eliminacji krytycznych braków w zdolnościach i budowie bazy przemysłowej sektora obronnego, dużych inwestycji w obronność, zamówień systemów obronnych, wykreowania gotowości europejskiego przemysłu obronnego w perspektywie długoterminowej, inwestycji w AI, technologię kwantową, zwiększenia odporności na najgorsze scenariusze przez poprawę mobilności wojskowej i gromadzenie zapasów oraz wzmocnienia granic zewnętrznych, w szczególności granicy lądowej z Rosją i Białorusią oraz budowania partnerstw z krajami o podobnych poglądach na całym świecie.

Plan ReArm Europe/Gotowość 2030 określa sposoby wydatkowania środków o wartości ponad 800 mld euro na wymienione wyżej cele.

KE chce zwiększenia finansowania publicznego na obronność na szczeblu krajowym, oferując mniej restrykcyjną politykę wobec państw borykających się już z i tak dużym zadłużeniem (uruchomienie krajowej klauzuli wyjścia przewidzianej w pakcie stabilności i wzrostu, która zapewni dodatkową przestrzeń w budżecie na zwiększenie wydatków na obronność w zgodzie z unijnymi regułami fiskalnymi). Innymi słowy, państwa będą mogły zadłużać się, ale tylko wtedy, gdy wydatki będą przeznaczone na obronność, na podstawie kategorii statystycznej „obrona narodowa” w klasyfikacji funkcji sektora instytucji rządowych i samorządowych (COFOG); maksymalnie 1,5 % PKB w każdym roku uruchomienia krajowej klauzuli wyjścia w ciągu 4 najbliższych lat.

Ponadto KE ma zaciągnąć w imieniu państw UE do 150 miliardów euro pożyczek (Nowy Instrument na rzecz Zwiększenia Bezpieczeństwa Europy – SAFE). Podobnie, jak w przypadku uwspólnienia długu na odbudowę po tzw. pandemii, państwa będą zobowiązane do przygotowania planów krajowych. W oparciu o nie zostaną im udostępnione wieloletnie pożyczki, które oczywiście trzeba będzie spłacić, a które będą mogły być wydatkowane jedynie według ściśle określonych kryteriów unijnych.

O pieniądze będzie mogła starać się także Ukraina – dopuszczona do wspólnych zamówień wraz z krajami EFTA – a nawet państwa aspirujące do UE.

Dodatkowo przewiduje się pozyskanie znacznego kapitału prywatnego na inwestycje w europejski przemysł zbrojeniowy dzięki centralizacji i przyspieszeniu tworzenia unii fiskalnej i kapitałowej. Więcej pożyczek udzieli Europejski Bank Inwestycyjny.

Rada Europejska w konkluzjach z 20 marca, nawiązując do konkluzji z 6 marca, wezwała do „przyspieszenia prac (…), aby zdecydowanie zwiększyć gotowość obronną Europy w ciągu najbliższych pięciu lat”. Podkreśliła, że „silniejsza i bardziej zdolna Unia Europejska w dziedzinie bezpieczeństwa i obrony przyczyni się pozytywnie do globalnego i transatlantyckiego bezpieczeństwa, i jest uzupełnieniem NATO, które pozostaje, dla państw będących jego członkami, podstawą ich zbiorowej obrony”.

USA za większymi wydatkami na obronę, pod warunkiem, że kupuje się w Ameryce

Jeszcze w październiku zeszłego roku STIMSON Center, amerykański think tank zajmujący się polityką zagraniczną, podkreślał, że UE „wykuwa się w kryzysach” – najpierw grecki kryzys finansowy, a potem kryzys covidowy i obecnie kryzys ukraiński służą wzmacnianiu unijnych instytucji i centralizacji władzy KE.

Wspomniany ośrodek analityczny przychylnie patrzy na inicjatywy mające na celu wzmocnienie europejskiej obrony. Uznaje, że to „kroki we właściwym kierunku” a „Stany Zjednoczone powinny je wesprzeć”. Jednocześnie wymienia szereg barier i zaznacza, że „to, czy te inicjatywy odniosą sukces, zależy częściowo od reakcji Stanów Zjednoczonych oraz gotowości Waszyngtonu do wspierania europejskich sojuszników w ich dążeniu do autonomii”.

O ile zarówno szefowa KE, jak i prezydent USA zgadzają się co do tego, że Europa musi być w stanie bronić się samodzielnie, to różnią ich pomysły, w jaki sposób to osiągnąć.

Donald Trump nie tylko domaga się zwiększenia europejskich wydatków na obronę. Jeszcze w trakcie jego pierwszej kadencji USA intensywnie lobbowały, by rządy państw Starego Kontynentu „kupowały amerykańskie” uzbrojenie. I to się nie zmieniło obecnie.

Von der Leyen z kolei marzy o tym, by UE stała się liderem badań, rozwoju i zamówień w dziedzinie obronności. Swoją wizję przedstawiła w lipcu 2024 roku, podczas przemówienia do Parlamentu Europejskiego. Mówiła wówczas o budowie „prawdziwej Europejskiej Unii Obronnej” i stworzeniu „jednolitego rynku obrony”.

Zatem między głównymi partnerami Sojuszu Północnoatlantyckiego istnieje wiele nieporozumień co do formy, jaką powinna przyjąć europejska obronność oraz tego, jak ten cel osiągnąć.

Analitycy ze STIMSON Center zaznaczają, że UE chcąc stać się „poważnym podmiotem w dziedzinie obronności” będzie „musiała wycofać się z polityki socjalnej, aby uwolnić fundusze na obronę, zachęcić do konsolidacji firm zbrojeniowych i zbudować zaufanie do UE i jej państw członkowskich. Żaden z tych kompromisów nie jest łatwy do osiągnięcia ani popularny”.

Stąd niektórzy przywódcy opowiadają się za długoterminowym celem budowania europejskiej autonomii strategicznej, czyli budowania samodzielnej zdolności do obrony, bez zagranicznej interwencji. Państwa jednak różnią się w sprawach zasadniczych, dotyczących chociażby definiowania największych zagrożeń, sposobu łagodzenia ich za pomocą siły militarnej, budowy potencjału zdolnego stawić czoła wrogim działaniom itp.

Część elity politycznej – chociażby w Polsce – sprzeciwia się budowaniu strategicznej autonomii UE, słusznie obawiając się dążenia do całkowitego wyparcia Stanów Zjednoczonych z naszego kontynentu w sytuacji, gdy teoretycznie „autonomiczna Europa” nie będzie w stanie zapewnić sobie bezpieczeństwa w razie agresji Rosji. Obawy nie są bezpodstawne, zważywszy na naukę płynącą z historii.

Jedno jest pewne: UE jeszcze długo nie będzie w stanie zbudować strategicznej autonomii i zdolności obronnej, wystarczającej do stawienia czoła ewentualnemu wrogowi za wschodniej granicy.

Brak jej środków, istnieją silne obawy o suwerenność narodową, istnieje w końcu obawa co do reakcji USA na te działania.

W przypadku tej ostatniej kwestii, w przeszłości Stany Zjednoczone podważały europejskie wysiłki na rzecz wzmocnienia obrony na warunkach UE. STIMSON Center przypomina, jak w 2018 roku administracja Trumpa opublikowała memorandum, w którym wezwała Pentagon i dyplomatów amerykańskich, aby aktywnie lobbowali na rzecz sprzedaży konwencjonalnej broni za granicę. „Tak więc w 2019 r., gdy europejscy przywódcy dopracowywali szczegóły proponowanych projektów Europejskiego Funduszu Obronnego i PESCO, Ellen Lord, podsekretarz obrony ds. zakupów i utrzymania w administracji Trumpa, oraz Andrea Thompson, podsekretarz stanu ds. kontroli zbrojeń i międzynarodowych spraw bezpieczeństwa, napisali do ​​UE list ze stanowczym sprzeciwem. Określili język dokumentów [unijnych] jako truciznę. Zagrozili również, że ograniczenie zaangażowania krajów spoza UE [w kontrakty unijne] może również wykluczyć każdą firmę, która korzysta z amerykańskiej technologii”.

Stany Zjednoczone z jednej strony mają interes w rozwijaniu, a z drugiej – w ograniczaniu europejskich inicjatyw obronnych. Wynika to z faktu, że „gdy sojusznicy USA kupują od amerykańskich producentów obronnych, linie produkcyjne pozostają otwarte, a produkcja broni w USA jest tańsza”.

Nie trzeba dodawać, że obecna administracja szuka ogromnych oszczędności w budżecie (rzędu blisko 2 bilionów dolarów). Jest mało prawdopodobne, by chciała zwiększać już i tak horrendalne koszty produkcji zbrojeniowej w swoim kraju, przy jednoczesnym narastaniu wyzwań militarnych na całym świecie. Niektórzy amerykańscy decydenci obawiają się, że wpływy USA w Europie zmniejszą się, jeśli Waszyngton nie będzie już odgrywać głównej roli w zapewnianiu bezpieczeństwa Europy. Dlatego też były premier Polski Mateusz Morawiecki wykorzystał te obawy, mówiąc w stolicy Stanów Zjednoczonych: – Europejska autonomia brzmi elegancko, prawda? Ale oznacza to przesunięcie środka ciężkości Europy w stronę Chin i zerwanie więzi z USA.

STIMSON Center nie ma także wątpliwości, że w razie wzmocnienia europejskiej pozycji jako „podmiotu obronnego” UE „zacznie naruszać obszary podstawowych kompetencji NATO”, a „w rzeczywistości największym punktem spornym między NATO a UE jest sprzeciw Ameryki wobec traktowania UE jako podmiotu obronnego”.

Think tank obawia się, że Amerykanie będą sprzeciwiać się planom unijnym, chociaż popierają samą ideę militarnego wzmacniania Europy. STIMSON zachęca, by Waszyngton nie stawiał oporu wizji europejskiego „podmiotu obronnego”, ponieważ USA muszą zmniejszyć swoje zainteresowanie Starym Kontynentem, ze względu na konieczność stawienia czoła wielu narastającym zagrożeniom na Pacyfiku.

Ameryka „przyjmuje z zadowoleniem” – jak stwierdzono w uwagach końcowych waszyngtońskiego szczytu NATO w lipcu 2024 roku – „wysiłki UE, podejmowane we współpracy z Sojuszem, a mające na celu wzmocnienie i rozszerzenie europejskiego potencjału przemysłu obronnego w celu zwiększenia gotowości obronnej. W interesie Sojuszu i Stanów Zjednoczonych leży posiadanie silnych europejskich partnerów, w tym europejskiego przemysłu”.

Problemy z uniezależnieniem od Waszyngtonu

Brytyjski, nadzwyczaj wpływowy think tank Chatham House w opinii wyrażonej 19 marca zaznacza, że „wraz z publikacją przez UE nowej białej księgi na temat reformy obronności pojawiają się jasne priorytety, aby uczynić Europę niezależną potęgą militarną”. Podejmuje się zatem działania związane z „ponowną kalibracją Europy, aby stała się globalną potęgą, która może bronić się bez wsparcia USA”.

Think tank wskazuje na szereg problemów związanych z uniezależnianiem się od Waszyngtonu. Przypomina, że mimo zabiegów podejmowanych od wielu dekad przez państwa europejskie w tej kwestii, nie odniosły one sukcesu.

Wśród problemów wymienia się niemożność ustanowienia wymiany informacji między NATO a UE i stworzenia niezależnej siły obronnej.

Wynika to chociażby z uzależnienia od amerykańskiego oprogramowania. „Kluczowe punkty danych z amerykańskich systemów uzbrojenia są automatycznie wysyłane do USA. Kluczowe aktualizacje oprogramowania zależą od amerykańskich producentów, a wiele systemów uzbrojenia pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Są to problematyczne zależności w momencie, gdy Europa rozważa działanie na własną rękę” – czytamy w opinii The EU must enable its defence industry to boost capabilities and reduce dependence on US systems, autorstwa Kajsa Ollongren i Armida van Rij.

Autorzy podkreślają, że w mediach przedstawia się uproszczony obraz co do tego, że „USA są w stanie uruchomić wyłącznik awaryjny i odpiąć amerykańskie systemy”.

Podając szczegółowe informacje na temat np. samolotów F-35, które są zaprojektowane do używania broni wyprodukowanej w USA, wskazują, iż dostosowanie samolotu do ewentualnego europejskiego oprogramowaniu i broni „nie jest realistyczne w krótkiej perspektywie”.

Wiele krajów zakupiło więcej myśliwców F-35 piątej generacji od czasu wojny na Ukrainie. Wszystkie one zależne są od rządu USA i amerykańskiej firmy zbrojeniowej Lockheed Martin w zakresie aktualizacji systemu. Co, jeśli Stany Zjednoczone nie wyrażą zgody na dostosowanie samolotu do korzystania z europejskiego oprogramowania?

Obecnie część krajów europejskich ma poważne zobowiązania zakupowe względem amerykańskich koncernów zbrojeniowych.

Podobnie, sytuacja wygląda w przypadku współpracy wywiadu wojskowego. Namierzanie i wykrywanie zagrożeń dla Europejczyków jest zazwyczaj kontrolowane przez USA. Niektóre państwa próbują tworzyć własne systemy danych. W niektórych przypadkach informacje są nadal automatycznie wysyłane do USA.

Na ministrach obrony obecnie spoczywa obowiązek dokonania wszechstronnej analizy potencjalnych implikacji zależności od amerykańskiego uzbrojenia, oprogramowania i danych wywiadowczych. Chodzi o to, by nie podejmować decyzji, które zagrożą zdolności obronnej własnego kraju.

Biała księga wskazuje na siedem obszarów, w których należy zlikwidować luki w zakresie zdolności obronnych w Europie. Są one ogromne. Dotyczą m.in. „obrony powietrznej i przeciwrakietowej”, „sztucznej inteligencji, kwantowej, cybernetycznej i wojny elektronicznej”.

Gdyby Europejczycy chcieli zintegrować różne zdolności dotyczące wykrywania dronów bliskiego zasięgu, radarów, systemów rakietowych ziemia-powietrze i nadzór powietrzny, zajmie im to sporo czasu.

Chatham House zwraca uwagę, iż „wydaje się być ograniczone zrozumienie przez Komisję Europejską użytkowników końcowych, a mianowicie europejskich sił zbrojnych. Zamiast danych dotyczących przemysłu obronnego, to europejscy szefowie obrony powinni zostać poproszeni o zdefiniowanie zdolności, które uznają za priorytetowe przy ocenie luk”.

Jest szereg innych problemów dotyczących już ogromnego zadłużenia niektórych państw UE, które nie mogą sobie pozwolić na dalsze zadłużanie. Europejski przemysł obronny nie jest również przygotowany do innowacji na dużą skalę, by – ucząc się na współczesnym polu bitwy, jakim jest Ukraina – tworzyć wiele startupów, skalując nowe technologie.

Zakupy tylko w ramach rynku wewnętrznego

Chyba jednak największym problemem jest wyłączenie z zamówień podmiotów spoza Europy, co zaproponowano w planie ReArm Europe, dotyczącym funduszu pożyczkowego w wysokości 150 miliardów euro. Wcześniej przez kilka miesięcy toczyła się za kulisami zacięta walka między Francją a Niemcami o to, czy pieniądze z funduszu można wydać na zakup sprzętu wyprodukowanego poza UE.

Paryż domagał się, aby środki z funduszu były inwestowane w całości na terenie Unii. Niemcy, którzy kupili izraelski system obrony powietrznej Arrow 3 i wydzierżawili bezzałogowe statki powietrzne od Izraela za miliardy euro, a także ogłosili zamiar zakupu systemów obrony powietrznej Patriot od USA, domagali się, by część funduszu została przeznaczona na zakupy w UE. Reszta mogła zostać wydana w innych krajach.

Zwyciężyła jednak opcja francuska. Wykluczono zatem amerykański, brytyjski i turecki przemysł zbrojeniowy z europejskich zamówień publicznych. Nie skorzysta również Izrael.

Zgodnie z propozycją KE, 65 procent kosztów zakupu systemów obronnych musi zostać wydanych w krajach EFTA (Europejskie Stowarzyszenie Wolnego Handlu), które składa się z krajów UE oraz Norwegii, Islandii, Szwajcarii i Liechtensteinu, a także Ukrainy.

Pozostałe 35 procent może zostać wydane w innych państwach, ale tylko pod takim warunkiem, że będą one miały umowę o partnerstwie w zakresie bezpieczeństwa i obrony z UE.

Bruksela spodziewa się, że niebawem stosowne porozumienia podpiszą: Korea Południowa, Japonia i Wielka Brytania. Takiej umowy nie będzie ze strony Stanów Zjednoczonych, które nie pozwolą krajom UE na blokowanie sprzedaży niektórych swoich systemów uzbrojenia.

Bruksela idzie dalej. Wyklucza możliwość zakupu przez kraje europejskie systemów uzbrojenia w całości zaprojektowanych w kraju, który nie należy do EFTA albo nie podpisał stosownej umowy.

Plan na razie zakłada fundusz pożyczkowy w wysokości 150 miliardów euro, ale przewiduje się jego rozszerzenie nawet do 500 miliardów euro lub więcej.

Państwa dalej będą dyskutować, jak w praktyce ma wyglądać realizacja idei wspólnego „europejskiego podmiotu obronnego”. Niemcy komentując propozycję KE zaznaczyli, że „nie chcą sprawiać wrażenia, że ​​dążą do odłączenia się od USA”. Propozycja nie podoba się również Polsce, ale miały ją przyjąć z zadowoleniem Francja i Włochy, mając nadzieję na konsolidację europejskiego przemysłu militarnego.

Kraje UE obecnie wydają prawie 80 procent swoich budżetów zbrojeniowych na zamówienia poza UE, głównie w USA.

Być może eurokraci mają inny cel, o którym nie mówią. Biała księga i plan w sprawie obronności wpisują się bowiem w projekt centralizacji władzy niewybieralnego establishmentu zarządzającego sprawami Unii w ramach Komisji Europejskiej.

Wyrażenie zgody na szereg działań wzmacniających kompetencje Brukseli w sprawach fiskalnych, obronnych itp. – w związku z realizacją obecnego planu, którego szczegóły budzące najwięcej obiekcji być może potem zostaną zmienione – sprawi, iż metodą faktów dokonanych państwa przyspieszą proces federalizacji UE, powołując się na „kryzys ukraiński”.

W maju 2022 r. Komisja Europejska i Wysoki Przedstawiciel UE odpowiedzialny za dyplomację przedstawili projekt budowy unii obronnej i europejskiej armii, która byłaby zdolna operować w dowolnym miejscu na świecie, gdzie kraje UE mają interesy. Zaznaczono wówczas, że najpierw trzeba zacząć od wprowadzenia pilnych reform w zakresie przemysłu zbrojeniowego polegających na konsolidacji w oparciu o przemysł Francji i Niemiec.

Już wówczas wskazywano, że główny nacisk musi być położony na „wspólne zakupy sprzętu wojskowego, strategiczne oprogramowanie w dziedzinie obrony, a także na oparcie na europejskiej bazie przemysłowej i licencjonowanych badaniach w dziedzinie obronności”. W dalszej kolejności kraje UE miałyby stworzyć własną armię, która będzie mogła stacjonować i reagować w obszarze Indo-Pacyfiku czy Afryki.

Docelowo, dzięki centralizacji władzy poprzez wprowadzenie głosowania kwalifikowaną liczbą głosów w Radzie i szeregu innych działań, KE ma ambicje, by konkurować z Ameryką na wielu polach. Dlatego też wydaje się wątpliwe, by Stany Zjednoczone pozwoliły na całkowite uniezależnienie się UE. Nie jest możliwe, by Bruksela była w stanie w perspektywie długoterminowej – nie mówiąc o krótkoterminowej do 2030 roku – zapewnić bezpieczeństwo państw członkowskich. Tym bardziej, że ma plany ciągłego poszerzania się, w tym o kraje niezwykle niespokojnego regionu Bałkanów Zachodnich.

Obecne plany mogą negatywnie wpłynąć na zdolności obronne mniejszych, niebotycznie zadłużonych państw. Korzystają one przede wszystkim z amerykańskich i pozaeuropejskich systemów obronnych, które – przynajmniej na obecnym etapie – są wykluczone z konkurowania o kontrakty zbrojeniowe. Dodatkowo dochodzi problem ewentualnej presji USA, a nawet pogorszenia relacji z głównym gwarantem bezpieczeństwa europejskiego za pośrednictwem NATO.

Agnieszka Stelmach

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(2)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie