Dzisiaj

Cenzura ma się coraz lepiej. Francuski przykład zabijania wolności słowa

(Fot. Pixabay)

W wielu krajach europejskich utrwalił się podział na media mainstreamowe, z podobnym spektrum widzenia świata i polityki oraz media „niszowe” – tolerowane, ale tylko do czasu, gdy z owej niszy nie próbują za bardzo wychodzić. Podobne „urządzanie rynku medialnego”, a właściwie powrotu do „jednej narracji”, widać obecnie w Polsce.

Jeden przekaz, jedna treść

We Francji taka sytuacja ma miejsce od lat. Dowodem jest pozycja prasy zbliżonej do dawnego Frontu Narodowego (np. „Présent”), która pozbawiona reklam i innego wsparcia, mogła przez lata jedynie wegetować na marginesie rynku prasowego. Media katolickie z kolei zostały ograniczone lub są nawet prowadzone przez firmy i kapitał, który uczynił z nich „bezkonfliktowe przyczółki społecznego i kościelnego postępu”. Niewiele się zmieniło także po pojawieniu się mediów społecznościowych. Fundamenty mainstreamu zostały tylko lekko naruszone, ale szybko i w sieci znalazły się narzędzia cenzury i prewencji.

Wesprzyj nas już teraz!

Cenzura, która panowała w mediach tradycyjnych, zaczęła pojawiać się na portalach społecznościowych od 2010 r. Na Facebooku, Twitterze, Instagramie wszystko, co nie zgadzało się z ideologicznymi kanonami lewicowego progresywizmu, było systematycznie zawieszane, ukrywane, lub po prostu usuwane. Wielkim testem doświadczalnym był tu zwłaszcza czas pandemii Covid-19, gdzie na wszelkie tezy „teorii spiskowych” reagowano w internecie niemal natychmiast.

Kiedy prawicowa TV wychodzi z niszy

W ostatnim czasie pojawiły się jednak nad Sekwaną medialne „jaskółki zmian”. Prawicową linię podjęły już nie tylko tygodniki (np. „Valeurs Actuelles”), ale pojawił się też prywatny informacyjny kanał TV CNews, który zaczął zyskiwać dużą popularność. Obecnie przyszła kontrakcja ze strony lewicy, która ma duże wpływy m.in. w Radzie Stanu. Rada, która jest najwyższym sądem administracyjnym, nakazała Arcom (odpowiednik naszej KRRiT) „ponowne zbadanie w ciągu sześciu miesięcy przestrzegania przez kanał CNews zasad pluralizmu i niezależności informacji”. Rada Stanu wezwała wprost organ regulacyjny ds. mediów do „lepszej kontroli kanału”.

Radzie nie przeszkadza jednak, że np. France Inter, ale i większość innych stacji, łącznie z TV publiczną, od dziesięcioleci nadaje programy wyraźnie zdefiniowane lewicowo, a nawet skrajnie lewicowo i nikt się propagandą tych stacji nie zajmuje. „Czujność” recenzentów dotyczy jedynie prawicy. Po decyzji Rady Stanu rozległy się głosy troski o zasady wolności słowa i wprowadzania coraz bardziej jawnej cenzury. W ankiecie tygodnika „Valeurs” na temat oceny decyzji Rady, padały opinie, że „​​Francja z każdym dniem przybliża się nieco bardziej do autorytarnego reżimu”, że „nie żyjemy już w demokracji, ale w państwie totalitarnym, które chce wszystko kontrolować i znieść wolność słowa”. Nie były to opinie odosobnione.

Donos do najwyższego we Francji Sądu Administracyjnego wniosła lewicowa organizacja „Reporterzy bez Granic”. To oni dostrzegli „prawicowe odchylenie” kanału i brak równości w prezentowaniu innych „nurtów myśli politycznej i niezależności informacji”. Rada Stanu przychyliła się opinii wyrażonej w donosie i stwierdziła, że „Arcom musi zapewnić niezależność informacji w tej stacji”. Sekretarz generalny „reporterów bez granic” Christophe Deloire „z radością przyjął historyczną decyzję Rady Stanu” na rzecz „demokracji i dziennikarstwa”.

Biznes czy idea?

Kanał CNews należy do grupy Canal+, kontrolowanej przez Vivendi, grupę Vincenta Bolloré. To francuski przemysłowiec, biznesmen, właściciel mediów i miliarder. Jest większościowym akcjonariuszem grupy Bolloré i udziałowcem Universal Music Group, a także byłym prezesem rady nadzorczej Vivendi i grupy Canal+. W 2023 r. magazyn Forbes umieścił go na 189. miejscu na świecie i 8. we Francji z majątkiem wartym 9 miliardów dolarów.

Bollore wspierał Sarkozyego, ale także socjalistyczną mer Paryża Hidalgo. Mówiło się, że jego kontakty polityczne służą przede wszystkim rozwojowi biznesów. Zarzucono mu, że w 2022 r. zaczął wspierać „skrajną prawicę”, a w szczególności Érica Zemmoura i jego partię Rekonkwista. Przed komisją Senatu wyjaśniał, że ​„jego interesy nie są polityczne, ani ideologiczne, ale czysto ekonomiczne” i dodał, że z poglądów jest „chrześcijańskim demokratą”. Éric Zemmour mówił jednak, że wierzy, iż Bollore „kieruje się poczuciem misji w służbie Francji” i jest w pełni świadomy niebezpieczeństwa zagrożenia cywilizacyjnego dla Francji. Po 2 latach bojów z Komisją Europejską, Bollore sfinalizował także przejęcie przez Vivendi grupy Lagardère, która wydaje m.in. Journal du Dimanche (JDD) i Paris Match. Wówczas lewicowy zespół dziennikarski JDD przystąpił do wielotygodniowego strajku, argumentując, że nie chcą być tygodnikiem prawicy.

W przypadku CNews widać jednak, że francuska klasa polityczna mocno obawia się treści, które wyłamują się z przyjętych powszechnie schematów. Jest to akceptowalne jako rodzaj „bezpiecznika” społecznego, ale kiedy inny punkt widzenia zaczyna mieć wpływ na opinie Franccuzów, przychodzi kontrakcja. Stacja zaczęła być oraz bardziej popularna i zdaje się padać ofiarą wysokiej oglądalności.

Wyłom w monolitycznym krajobrazie medialnym

Dziennikarz CNews Pascal Praud powiedział niedawno na antenie, że „dziennikarze w redakcji CNews nie pozwolą się zastraszyć”, a stacja „broni wolności słowa”. Jego zdaniem, duża część środowiska medialnego, po prostu boi się „złamania monopolu”. Na razie stacja w oficjalnym języku mainstreamu awansowała do gatunku  „mediów skrajnie prawicowych”.

Jak pisze znany polityk i publicysta, który też występował w kanałach – C8 i CNews – Jean Messiha, „w monolitycznie lewicowo-progresywnym krajobrazie audiowizualnym pojawienie się, a następnie niezwykły sukces kanału o raczej prawicowej linii redakcyjnej, stanowi poważne zagrożenie dla dominującej ideologii i jej mediów”. „Zapewnianie pluralizmu” postrzega jako próbę ocenzurowania treści CNews i narzucenia stacji odmiennego przekazu. Wskazuje, że „tylko jednemu kanałowi CNews, nakazano liczyć czas wystąpień swoich felietonistów, redaktorów, prezenterów, prelegentów i gości”. „Gdyby decyzja objęła cały francuski krajobraz audiowizualny oraz nadawców radiowych i telewizyjnych, nikt nie widziałby w tym nic złego, ponieważ decyzja ta byłaby neutralna, niezależna i bezstronna” – dodaje. Messiha pisze wprost o tym, że decyzja Rady Stanu jest „formą tyranii, która wywołuje ciarki na plecach”.

Czy wolność słowa jest jeszcze prawem człowieka?

Trzeba dodać, że włączenie do ingerencji w treści prawicowych mediów sądów administracyjnych i organów kontroli audiowizualnej to tylko wierzchołek góry lodowej. Wolność słowa przestaje być już uważana za prawo podstawowe. Współczesna cenzura opiera się na wielu nowych, ale i wieloznacznych określeniach, które ułatwiają pejoratywne etykietowanie osoby i kontrolę jej wypowiedzi. Mamy cenzurę „walczącą z rasizmem”, „LGBTO-fobią”, „antysemityzmem”, „ksenofobią”, służą temu ustawy o „mowie nienawiści”, itd., itp. Wszystko to prowadzi do wymuszania „polit-poprawnego myślenia”, a nawet narzucania a priori autocenzury. Idea wyjściowa czasami bywa i słuszna, ale tutaj chodzi o ideologiczny przerost formy nad treścią i narzucenie paradygmatów wymyślanych przez lewicowo-”postępowy” establishment.

Bogdan Dobosz

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Po osiągnięciu celu na 2024 rok nie zwalniamy tempa! Zainwestuj w rozwój PCh24.pl w roku 2025!

mamy: 30 732 zł cel: 500 000 zł
6%
wybierz kwotę:
Wspieram