24 sierpnia 2012

Chadecja: nieposłuszeństwo i niewierność

(Giulio Andreotti (pierwszy z lewej) w otoczeniu kolegów partyjnych. Fot. UIG/Forum)

Niedawno (29 kwietnia 2012 roku w rzymskiej Bazylice św. Pawła za Murami) dokonana beatyfikacja wielkiego włoskiego uczonego (socjologa i ekonomisty), profesora Giuseppe Toniolo (1845-1918), stanowi dobrą okazję do zastanowienia się nad destrukcyjną rolą, jaką w społecznym zaangażowaniu katolików w ostatnim stuleciu – pośrednio zatem także wobec Kościoła i Jego nauczania społecznego – odegrał ruch polityczny określający się jako demokracja chrześcijańska. Rzecz w tym albowiem, że prof. Toniolo, jako konsultant dwu doniosłych encyklik społecznych papieża Leona XIII – o kwestii socjalnej, czyli Rerum novarum (15 V 1891), oraz o demokracji chrześcijańskiej, czyli Graves de communi (18 I 1901) – miał doskonały wgląd w faktyczne intencje Magisterium Kościoła odnośnie do sensu i dopuszczalności używania pojęcia demokracja chrześcijańska przez katolików, a nadto sam został upoważniony do interpretowania słów papieskich.

 

Należy zatem wyjść od przypomnienia, że demokracja chrześcijańska rozumiana jako ideologia i ruch polityczny (zwany potocznie chadecją) jest kategorią konceptualną całkowicie różną od katolicyzmu społecznego, czyli nauki społecznej Kościoła. Demokracja chrześcijańska w tym sensie oznacza bowiem aktywność polityczną katolików na gruncie partyjno-wyborczym w systemie liberalnej demokracji parlamentarnej i z pełną akceptacją jej ideologiczno-ustrojowych założeń, to zaś Kościół papieży Leona XIII i św. Piusa X, którzy jako pierwsi odnosili się do tego pojęcia, zdecydowanie odrzucał, dopuszczając jedynie apolityczny i charytatywno-społeczny sens pojęcia demokracja chrześcijańska, jako w istocie demofilii, czyli życzliwej troski o los ubogich, którą winny okazywać klasy wyższe.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Ten właśnie sens – społeczny, a nie polityczny – analizował w wielu swoich dziełach, a w szczególności w tekście z 1897 roku, zatytułowanym Chrześcijańskie pojęcie demokracji (Il concetto cristiano della democrazia), bł. Giuseppe Toniolo. Daje on w pierwszym rzędzie klarowną i niepozostawiającą żadnych wątpliwości definicję: Demokracja chrześcijańska to porządek społeczny, w którym wszystkie siły społeczne, prawne i ekonomiczne, w pełni swego rozwoju hierarchicznego, współpracują proporcjonalnie dla wspólnego dobra, aby w rezultacie osiągnąć znaczącą poprawę losu klas niższych. W konsekwencji, chrześcijańskiego pojęcia demokracji nie można mieszać z żadną formą rządu lub reżimu politycznego. Demokracja chrześcijańska nie jest partią polityczną ani ideologią, ani urządzeniem społecznym; jest natomiast sposobem życia urzeczywistnianym we wspólnocie ludzkiej, inspirowanym nauką i przykładem Jezusa, przeżywanym w dwu uzupełniających się aspektach religii i miłości, moralności i sprawiedliwości, a następnie utożsamianych z podwójnym przykazaniem miłości okazywanej konkretnie w życiu społecznym, w państwie ziemskim.

 

A zatem demokracja chrześcijańska nie wyklucza, nie umniejsza ani nie odrzuca naturalnej, historycznej hierarchii społecznej – wręcz przeciwnie: „zakłada hierarchię klas”.

Niestety, politykujący katolicy, którzy mentalnie całkowicie pogodzili się z ideologią i instytucjami liberalnej demokracji parlamentarnej oraz którym spieszno było do synekur deputowanych i foteli ministerialnych, wymusili na kolejnych papieżach zgodę na zakładanie chadeckich partii politycznych, wykorzystując osłabienie tradycyjnych, konserwatywnych ugrupowań katolickich, a wreszcie ich zupełne wykluczenie (pod pretekstem „defaszyzacji”) po II wojnie światowej. Tak czy inaczej, chadecja jako formacja polityczna zrodziła się z nieposłuszeństwa wobec nauczania papieskiego, a nie jako jego konsekwencja i aplikacja, jak to lubią przedstawiać sami chadecy oraz ich apologeci. Niezależnie od tempa i stopnia ewolucji chadecji w poszczególnych krajach stałą tendencją było – zgodnie z ulubioną maksymą lidera chadecji włoskiej, Alcide De Gasperi (1881-1954), iż „jest to partia centrum, która spogląda w lewo” – przesuwanie się w kierunku demoliberalizmu i ostatecznie także sekularyzmu. Podobnie, a nawet w bardziej „finezyjny” sposób, wyrażał to lider chadeków francuskich – Georges Bidault (1899-1983): być chadekiem to „rządzić w centrum, metodami prawicy, aby osiągnąć cele lewicy”. W przemówieniu, które De Gasperi wygłosił 20 XI 1948 roku w Brukseli, jako ideową triadę Democrazia Cristiana wskazał: „wolność, braterstwo, demokrację”, co było aż nadto czytelnym nawiązaniem do triady rewolucjonistów francuskich.

 

Konserwatywny krytyk chadecji, o. Dario Composta SDB (1917-2002), wyróżniając trzy tendencje pośród aktywnych politycznie katolików: a) „chrześcijańsko-społecznych”, odrzucających zasady rewolucji francuskiej przez zgodność z doktryną społeczną i polityczną Magisterium; b) „chrześcijańsko-liberalnych”, stojących w połowie drogi pomiędzy ideami rewolucyjnymi a nauczaniem hierarchii kościelnej; c) „chrześcijańsko-demokratycznych”, przyjmujących pewne wskazówki i inspiracje mgliście chrześcijańskie, lecz laicyzujących się i kierujących się wprost ku teoriom spokrewnionym z rewolucją francuską, konkluduje, iż „model idealny «DC» może być zdefiniowany (…) jako polityka postępowa i bezwyznaniowa”, przy czym progresizm polityczny, bazujący na optymistycznej teorii natury ludzkiej, stanowi linię działania, natomiast bezwyznaniowość należy do porządku zasad.

 

Integralni katolicy zwracali też zawsze uwagę na podstawową aporię, zachodzącą pomiędzy rzeczownikiem a dookreślającym go przymiotnikiem w sformułowaniu demokracja chrześcijańska, jeśli nadawać mu sens polityczny: zgodnie z logiką, semantyką i syntagmatyką prymarny jest zawsze rzeczownik, ale przecież chrześcijanin z racji swojej wiary zobowiązany jest być zawsze i wszędzie, więc także na polu politycznym, świadkiem Chrystusa. Kim zatem demokrata chrześcijański jest w pierwszym rzędzie, kim zaś wtórnie: chrześcijaninem czy demokratą? Co wybierze, jeśli reguły demokracji staną w sprzeczności z zasadami jego wiary; co wybrać powinien? Ten niepokojący dylemat uwypuklił i wyostrzył w konkretnym kontekście zachowań politycznych włoskich democristiani – nawet w najlepszym dla nich okresie, tj. przełomu lat 40. i 50., nieposiadających bezwzględnej większości, niezdolnych zatem do samodzielnego rządzenia, a stających przed perspektywą zawierania coraz dalej idących kompromisów z coraz bardziej radykalną, nawet komunistyczną, lewicą – hiszpański tradycjonalista Francisco Elías de Tejada y Spínola (1917-1978):

W takim wypadku konieczne stanie się dokonanie przez demokratów chrześcijańskich wyboru pomiędzy dwiema stronami ich podwójnego oblicza: demokratycznym i chrześcijańskim. Jeżeli wybiorą demokrację, ugną się przed wolą ludu włoskiego i dopuszczą odrzucenie cywilizacji ufundowanej na Chrystusie, ruinę rodziny, urzędowy ateizm, nauczanie akatolickie, bankructwo swoich najgłębszych pragnień; nie będzie już wówczas chrześcijan – katolików (…). Jeżeli wybiorą chrześcijaństwo, zbuntują się gwałtownie przeciwko wynikowi wyborczemu, podważając go z tego powodu, że wola wszystkich nawet stworzeń skończonych nie ma żadnego autorytetu naprzeciwko nieskończonej woli Stwórcy, i że błąd przeciwny Chrystusowi zawsze pozostanie błędem, chociażby cała ludzkość ogłosiła go za prawdę; w takim razie nie będą już jednak demokratami (…). Nie jest możliwe ominąć tego dylematu w starciu mniej więcej bliskim, lecz w końcu nieuniknionym. Postawa chrześcijańsko-demokratyczna usiłuje harmonizować rzeczy tak przeciwstawne, jak demokracja i chrześcijaństwo, światło i ciemność złączone w szarówce zmroku.

 

Rzeczywistość z nawiązką potwierdziła przepowiednię Eliasa de Tejady, a ostatecznym dowodem całkowitej degrengolady chadecji był ten moment, w którym ustawę legalizującą we Włoszech zabijanie nienarodzonych sygnowało – jako odpowiednio: przewodniczący obu izb parlamentu i premier – trzech polityków chadeckich mających reputację wyjątkowo pobożnych w „życiu prywatnym”: Luigi Scalfaro, Giovanni Leone i Giulio Andreotti. W wyniesieniu na ołtarze jakże od nich różnego Giuseppe Toniolo można zatem postrzegać ważne przesłanie pontyfikatu Ojca Świętego Benedykta XVI w kwestii tego, jaki typ polityka katolickiego zasługuje na uznanie Kościoła.

 

Jacek Bartyzel

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij