„Zwrócić ziemię potomkom właścicieli z 1939 roku” – z takim hasłem wyborczym Włodzimierz Małachowski ubiega się o miejsce w białoruskim parlamencie. „Tradycja, rodzina, własność. Polak. Katolik” – głoszą jego plakaty wyborcze, które zostały sporządzone w dwóch językach: polskim i białoruskim.
– Na Białorusi jest wiele zaniedbanych i zniszczonych zabytkowych obiektów. Potomkowie ich właścicieli mieszkają dzisiaj w Polsce. Trzeba dać im szansę zrobić tam porządek. Ziemia odzyskałaby właściciela, a państwo na tym by zarobiło – podkreśla Włodzimierz Małachowski. Tłumaczy, że chodzi mu przede wszystkim o „sprawiedliwość historyczną” że nie rozumie, dlaczego jego propozycje wywołały aż takie kontrowersje nagłaśniane przez opozycyjne media. „Czy warto zwracać ziemię polskim osadnikom, którzy faktycznie byli kolonizatorami Zachodniej Białorusi w okresie międzywojennym” – pytała niezależna białoruska gazeta „Nasza Niwa”.
Wesprzyj nas już teraz!
Małachowski kandyduje z listy najstarszej opozycyjnej prawicowej partii Białoruski Front Narodowy (BNF). W tegorocznych wyborach poza Polakiem Małachowskim wystawiła ona kilku kandydatów utożsamiających się z historią i kulturą Wielkiego Księstwa Litewskiego. Na swoich plakatach wyborczych kandydaci BNF zamieścili trójpolowy herb Rzeczypospolitej z czasów powstania styczniowego, na którym oprócz polskiego Orła Białego widnieją Pogoń Litewska oraz symbol Rusi św. Archanioł Michał.
– Od początku swojego istnienia opowiadaliśmy się za wprowadzeniem własności prywatnej ziemi oraz restytucją mienia. Uczestniczyć mogliby w tym również Polacy, ale pod warunkiem że przyjęliby białoruskie obywatelstwo – powiedział „Rzeczpospolitej” Aleksander Stralcov-Karwacki, zastępca przewodniczącego BNF.
Źródło: „Rzeczpospolita”/kresy24.pl
luk