Delegacja Polskiej Izby Rozwoju Elektromobilności pojechała na targi do Cannes na południu Francji samochodem elektrycznym. Chcieli udowodnić, że taką trasę można pokonać z równym powodzeniem, jak samochodem z silnikiem spalinowym. Cóż, wyniki są jednak dość wymowne…
Delegacja wprawdzie dojechała na miejsce, ale zatrzymywała się… 19 razy. Do Cannes z Zielonej Góry jest około 1500 kilometrów. Delegacja łącznie pokonała zatem ok. 3000km. W jedną stronę jechano 19 godzin. Delegacja przekonywała, że podróż udała się doskonale, bo po drodze jest wiele ładowarek. Problem w tym, że delegacja ładowała samochód – Volkswagena ID.4 – średnio co ok. 158km. Jak wyliczył branżowy portal auto-swiat.pl, w przypadku samochodu z silnikiem Diesla trzeba byłoby tankować 3 razy, w przypadku benzyny – 6 razy.
Delegacja w odpowiedzi na krytyczne komentarze przekonywała, że podróż rzeczywiście trwała długo, ale twierdziła, że niekiedy ładowała samochód częściej, niż wymagała tego konieczność, chcąc sprawdzić po drodze infrastrukturę ładowania.
Wesprzyj nas już teraz!
Komentatorzy wskazywali jednak, że nawet jeżeli Izba ma siedzibę w Zielonej Górze, skąd wyjechała, to zarazem wyjazd z tego miasta jest kompletnie niemiarodajny: dzięki bliskości granicy pozwolił dojechać do Niemiec na jednym ładowaniu – bez problemów z brakiem dostępnej infrastruktury w Polsce. Co więcej podkreślano, że przy obecnej pogodzie nie ma jeszcze dużego ruchu turystycznego i rodzi się pytanie, jak wyglądałoby w praktyce ładowanie samochodu, gdyby wybrać się w podobną trasę latem. Wreszcie – co by się stało, gdyby zjechać z autostrad? Jak wtedy wyglądałyby możliwości ładowania samochodów? Na te pytania odpowiedzi są jednak dość oczywiste.
Źródło: auto-swiat.pl
Pach