4 września prawie 62 procent Chilijczyków odrzuciło w referendum najbardziej radykalną, progresywną konstytucję na świecie. Pracowała nad nią przez ponad rok grupa 155 delegatów. To oczywiście nie koniec prac zmierzających do zastąpienia neoliberalnej ustawy zasadniczej z czasów generała Augusto Pinocheta.
Prace nad treścią nowego prawa kształtującego ustrój modelowego państwa tak zwanego zrównoważonego rozwoju będą kontynuowane. Lewica bogatsza o doświadczenie z pewnością spróbuje przepchnąć kluczowe dla niej kwestie „Praw Natury”. To zyskująca w ostatnich latach na znaczeniu koncepcja nadania osobowości prawnej, takiej jak ludziom – jeziorom, rzekom czy górom. Rodzi to daleko idące konsekwencje, przede wszystkim dla swobody posiadania własności prywatnej.
Ruch „Praw Natury” chce zmiany paradygmatu, przechodząc od „antropocenu” do „ekocentryzmu”. Podmiotem, a nie przedmiotem prawa mają być elementy przyrody. Człowiek schodzi na dalszy plan i jego interesy liczą się o tyle, o ile nie szkodzą – jak to zapisali Ekwadorczycy w konstytucji z 2008 r. – „Pachamamie”, czyli „Matce Ziemi”.
Wesprzyj nas już teraz!
Ustawowe przyznanie podmiotowości na przykład lasom, rzekom czy oceanom oraz ustanowienie kurateli osób, które działałyby w interesie tych lasów, wód, radykalnie ingeruje w prawo własności.
Gdyby ustawa chilijska została zaakceptowana 4 września, byłaby najbardziej „postępową” konstytucją na świecie, gwarantującą nie tylko „prawa reprodukcyjne i seksualne”, ale przede wszystkim „prawa Natury”. Wymagałaby od rządu także zdecydowanych działań w zakresie zwalczania „zmian klimatycznych”, za które wini się człowieka. Z pewnością poszłaby znacznie dalej aniżeli konstytucja Ekwadoru, która od 2008 r. stwierdza w artykule 71, iż „Pachamama” (rozumiana jako Matka Ziemia) ma prawo do „uznania jej istnienia i zachowania oraz regeneracji jej cykli życia, struktury, funkcji i procesów ewolucyjnych”, a „wszystkie osoby, społeczności ludzkie i nacje mogą domagać się od władz publicznych, aby egzekwowały prawa natury”.
Chilijska ustawa zasadnicza miała wprowadzić m.in. super nowy organ broniący „praw Natury” oraz ustanowić sądy środowiskowe, upraszczając procedurę pozywania organów administracji państwowej za nie dość rygorystyczne działania na rzecz walki z ociepleniem klimatu.
Treść konstytucji
Skrajny projekt zrywał z obowiązującą dotychczas zasadą państwa pomocniczego, wprowadzając już w pierwszym artykule zapis, że „Chile jest socjalno-demokratycznym państwem prawa. Wielonarodowym, międzykulturowym, regionalnym i ekologicznym”. Dodano, że jest „republiką solidarną” z „demokracją inkluzywną i parytetową”. W konstytucji z czasów Pinocheta, która i tak od lat 80. była już wielokrotnie zmieniana, stając się coraz bardziej progresywną podkreślono, że Chile jest „państwem subsydiarnym”, ingerującym jedynie wtedy, gdy obywatele, wspólnoty organiczne nie radzą sobie. Teraz podstawę miało stanowić państwo opiekuńcze, ingerujące w każdą dziedzinę życia mieszkańców.
Za niezbywalne wartości uznano: „godność, wolność, materialną równość istot ludzkich i ich nierozerwalny związek z naturą”, którego podkreślenie rodziłoby konsekwencje dla dalszych działań państwa.
Artykuł 2 wprowadzał nowość w chilijskiej rzeczywistości w postaci sprawowania suwerenności przez różne narody wchodzące w skład państwa.
Artykuł 5 „uznaje współistnienie różnych ludów i narodów w ramach jednostki państwowej”, do których zaliczono populacje tubylcze, np. Mapucza, Ajmara, Rapanui i inne.
Co istotne ludom tym przyznano dużą autonomię i zezwolono na równoległy system wymiaru sprawiedliwości. Było to jedną z przyczyn, dla której część przedstawicieli ludów tubylczych zagłosowała za odrzuceniem nowej konstytucji, obawiając się specyficznego dla danego plemiona rozumienia sprawiedliwości i egzekwowania prawa. Podobnie, dużej części przeciwników konstytucji nie spodobał się zapis o wielonarodowym państwie. Wszak nową ustawę zasadniczą zaczęto pisać, by zjednoczyć wszystkich Chilijczyków w jeden naród, a nie rozczłonkować go jeszcze bardziej.
Konstytucja wprowadziła także obowiązek stosowania parytetu we wszystkich instytucjach państwowych, spółkach publicznych i prywatno-publicznych. Przyznała „prawo do przerwania ciąży” bez żadnych ograniczeń. Wielokrotnie wspominała o „prawach reprodukcyjnych i seksualnych”, akcentując konieczność promocji ideologii gender i permisywnej edukacji seksualnej od szkoły podstawowej. Ograniczyła prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Dopuszczono wolność wyznania, wolność słowa i wierzenia duchowe, ale musiałyby się one mieścić w ryzach narzuconych przez ustawy i konstytucję. Wskazano na konieczność respektowania prawa do autonomii młodych ludzi. Zezwolono także na głosowanie osób w wieku od 16 lat.
Co istotne, artykuł 8 stanowił, że „jednostki i narody są współzależne z naturą i stanowią z nią nierozerwalną całość. Państwo uznaje i promuje dobre życie jako związek harmonijnej równowagi między ludźmi, naturą i organizacją społeczeństwa”.
Artykuł 10 głosił, że „państwo uznaje i chroni rodziny w ich różnych formach, wyrazach i sposobach życia”, a artykuł 11 podkreślał, że państwo uznaje i promuje międzykulturowe „kosmowizje” ludów i narodów.
Tekst konstytucji liczącej aż 388 artykułów jest przepojony ekologizmem i eko-socjalizmem. Poza promocją wszelkich aberracji seksualnych, kosmowizji ludów tubylczych, kładzie nacisk także na szereg praw socjalnych, mających doprowadzić do przekształcenia społeczeństwa chilijskiego w egalitarne pod każdym względem.
W ustawie zasadniczej mowa jest nie tylko o równości płci i „płci kulturowej”. Sporo jest też o „sprawiedliwości społecznej”, promocji narodów rdzennych i równouprawnieniu przyrody. Państwo miałoby walczyć w wszelkimi przejawami dyskryminacji i wszelkimi formami przemocy.
Artykuł 18 dotyczący „praw podstawowych” wskazywał, że mają je osoby fizyczne, ludy i narody tubylcze, a także „Natura”.
Artykuł 19 zaś mówił, że „Państwo musi szanować, promować, chronić i gwarantować pełne korzystanie i przestrzeganie praw podstawowych, bez dyskryminacji, a także podjąć niezbędne środki w celu wyeliminowania wszystkich przeszkód, które utrudniałyby ich realizację”, co w praktyce oznaczałoby dalsze ograniczenia praw przynależnych ludziom na rzecz szeroko pojmowanej „Natury”, zyskującej osobowość prawną.
W rozdziale II dotyczącym podstawowych praw i gwarancji wskazano, że „państwo gwarantuje wszystkim osobom równość materialną”, chyba, że ograniczą ją gwarancje uznania, korzystania i wykonywania praw podstawowych, z pełnym poszanowaniem różnorodności, włączenia społecznego i integracji.
Kwestie „praw seksualnych”, walki z przemocą wobec dzieci, kobiet, dziewcząt i młodzieży pojawiały się kilkakrotnie.
Państwo miało gwarantować nauczanie dedykowane kształtowaniu świadomości ekologicznej i prawa do „kompleksowej edukacji seksualnej”, która miałaby promować pełne i swobodne korzystanie z seksualności, przyjemności, ekspresji płciowości itp.
Twórcy projektu uznali prawo ludów i narodów tubylczych do własnych leków, receptur, tradycji, sposobu zarządzania, swoich praktyk zdrowotnych, sądzenia itd.
Państwo miałoby zagwarantować godne zatrudnienie, uczciwe warunki, bezpieczeństwo i higienę pracy, a także odpoczynek, możliwość korzystania z wolnego czasu, a także odszkodowania i pełne poszanowanie praw podstawowych w zakładach, w tym swobodę ekspresji seksualnej itp.
Pracownicy mieliby prawo do wynagrodzenia sprawiedliwego, pozwalającego zapewnić środki do życia im i ich rodzinom. Ponadto napisano, że „państwo ma generować polityki publiczne umożliwiające godzenie życia zawodowego, pracy rodzinnej, środowiskowej i opiekuńczej”. Państwo miałoby gwarantować poszanowanie „praw reprodukcyjnych” osób.
Artykuł 49 wymagał od państwa „wdrożenia mechanizmu redystrybucji prac domowych i opiekuńczych”.
Państwo miałoby promować „godną śmierć” i „osobistą autonomię”, umożliwiając eutanazję oraz zapewnić zrównoważony system żywnościowy itp. Władze publiczne zobowiązywały się też do zagwarantowania dostępu do mieszkań, niedrogiej, zdecentralizowanej energii odnawialnej, sportu itp. Zezwolono na daleko idące eksperymenty naukowe, obiecywano azyl wszelkim prześladowanym osobom w innych państwach.
Artykuł 73 stanowił, że co prawda „każda osoba fizyczna lub prawna ma prawo do własności, ale prawo to ograniczono, wskazując na konieczność respektowania „praw Natury” wspólnych dla wszystkich ludzi. Ponadto można byłoby ograniczyć te prawa własności, które „Konstytucja lub prawo uzna za niewłaściwe”.
Ograniczenia dysponowania własnością można było wprowadzić również ze względu na funkcję społeczną i ekologiczną. Przewidziano wywłaszczenie za odszkodowaniem ze względu na użyteczność publiczną lub interes ogólny określony przez ustawodawcę, a także nakładanie progresywnych podatków w związku z koniecznością ochrony „praw Natury”.
Każdy miałby prawo do zdrowego i ekologicznego oraz zrównoważonego środowiska, do wody, czystego powietrza przez cały cykl życia. Art. 106 przewidywał ograniczenia w korzystaniu z niektórych praw, by chronić otoczenie i przyrodę.
Rewolucyjna koncepcja „praw Natury”
Pomijając kwestie absolutnie rewolucyjnych praw „reprodukcyjnych i seksualnych” w kraju, w którym aborcja była nielegalna jeszcze do 2017 r., a także abstrahując od licznych praw socjalnych i przepisów otwierających pole do eutanazji, wszelkich eksperymentów naukowych, nowa konstytucja przede wszystkim jest pierwszą, która uznaje „prawa Natury”, zapewniając jednocześnie mechanizm ochrony tychże praw, nawet jeśli ludzie nie byliby bezpośrednio poszkodowani.
To byłaby także pierwsza na świecie ustawa zasadnicza wymagająca od władz realizacji polityki klimatycznej. Z kraju o jednej z najbardziej neoliberalnych konstytucji na świecie Chile przekształciłoby się w państwo postępowe z „nową umową społeczną”, „nowym przymierzem” z obywatelami, wymagając od nich rezygnacji z fundamentalnych praw pod pretekstem już nie tylko ochrony środowiska, ale klimatu.
Osiem z jedenastu rozdziałów, w tym prawie 100 z blisko 400 przepisów nawiązuje do środowiska i „natury”.
Podkreślenie ekologiczności państwa i „nierozerwalnego związku człowieka z naturą”, jego „współzależności” i „nierozłączności” z całym ekosystemem, promocji „harmonijnej równowagi między ludźmi, naturą i organizacją społeczeństwa” przemyca do prawa ideologię newage’owskiej Karty Ziemi.
Przyznanie osobowości prawnej naturze w postaci praw podstawowych zapisanych w II rozdziale konstytucji ma daleko idące konsekwencje, otwierające niesamowite możliwości interpretacyjne. Uznanie w art. 103., że natura ma prawo do „istnienia, regeneracji, utrzymania i przywracania swoich funkcji oraz do równowagi dynamicznej, w tym naturalnych cykli, ekosystemów i bioróżnorodności”, a ponadto zobowiązanie państwa do promocji „praw natury” wprowadziłoby rewolucję w całym systemie prawnym Chile.
Kraj byłby nie tylko drugim na świecie – po Ekwadorze – który uznałby w ustawie zasadniczej „prawa natury”, ale i pierwszym pozwalającym na daleko idącą ingerencję w prawa obywateli, ustanawiając ograniczenie w postaci konieczności ochrony środowiska i przyrody, o czym wspomina art. 106. Prawa odnoszące się do środowiska i klimatu miałyby wyższość nad innymi prawami.
Warto zwrócić uwagę, że kwestiom ochrony środowiska poświęcono cały rozdział trzeci w konstytucji. Jeden z przepisów (art.129) stanowi zaś, że „obowiązkiem państwa jest podejmowanie działań na rzecz zapobiegania, adaptacji i łagodzenia zagrożeń (…) spowodowanych kryzysem klimatyczno-ekologicznym”. Adaptacja odnosi się do redukcji emisji gazu życia, bez którego niemożliwe jest przeprowadzenie procesu fotosyntezy, w wyniku którego powstaje m.in. tlen – to jest dwutlenku węgla.
Projektodawcy konstytucji wymagali utworzenia Biura Rzecznika Natury i sądów środowiskowych, otwierając drogę do pozywania państwa przez pojedynczych obywateli za chociażby niewystarczającą gorliwość klimatyczną.
Najdłuższa na świecie ustawa zasadnicza przepadła w referendum 4 września, ale prezydent zapowiedział, że to nie koniec prac nad napisaniem nowej, zrywającej z dziedzictwem neoliberalizmu. Powstanie nowe zgromadzenie i zaproponuje kolejny projekt ustawy mającej zapewnić egalitaryzm.
Od neoliberalizmu do egalitaryzmu przez klimatyzm
Lewicowe elity winią za rozwarstwienie społeczne konstytucję napisaną przez ekonomistów z chicagowskiej szkoły ekonomii (Milton Friedman). W 2019 r. w kraju doszło do gwałtownych protestów, zainicjowanych głównie przez studentów w związku z podwyżką cen biletów na metro. Demonstranci podpalali i dewastowali kościoły, a także niszczyli mienie prywatne.
Faktem jest jednak także to, że nawet katastrofalne trzęsienie ziemi z 2010 r. nie zaszkodziło krajowi tak bardzo jak polityka klimatyczna, którą zaczęto wdrażać kilka lat później. Od 2013 r. trwały prace nad podatkiem węglowym.
Przez wiele lat gospodarka Chile opierała się na handlu pszenicą, azotanami i miedzią. W ostatnich latach decydenci uznali, że „nie mogą przegapić historycznej okazji do udziału w nowym skoku technologicznym” i włączyli się w realizację projektów związanych z tzw. zrównoważonym rozwojem.
Wszczęto proces wdrażania gospodarki o obiegu zamkniętym, koncentrującej się na recyklingu i budowaniu „odporności klimatycznej”. W 2015 r. kraj podpisał międzynarodowe porozumienie klimatyczne w Paryżu, zobowiązując się do dekarbonizacji gospodarki.
Chile jest uważane za globalny wzór przechodzenia na energię odnawialną – jak podawał Międzyamerykański Bank Rozwoju (IDB) w 2019 r. na ten kraj przypadało 55,8 proc. całkowitej zainstalowanej mocy słonecznej w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach.
Jest to także jedno z pierwszych państw latynoskich, które wprowadziło politykę „rozszerzonej odpowiedzialności producenta” (EPR) w celu zarządzania odpadami i ograniczenia ich wytwarzania, koncentrując się najpierw na sześciu kluczowych produktach: olejach smarowych, urządzeniach elektrycznych / elektronicznych, bateriach, opakowaniach i oponach.
Chile wprowadziło również – jako pierwszy kraj w regionie – całkowity zakaz dostarczania toreb plastikowych na swoje terytorium, a także pierwszy na świecie podatek węglowy, który przyczynił się do znacznego wzrostu cen energii w 2019 r.
Rządzący wówczas prezydent Sebastián Piñera był chwalony w ONZ i otrzymał nagrodę Atlantic Council Global Citizen Awards w Nowym Jorku. Obiecał, że do 2040 r. pozbędzie się paliw kopalnych, zastępując system transportu komunikacją publiczną. Zapowiedział też ustanowienie wyższych standardów wydajności energetycznej dla wszystkich sektorów gospodarki i kontynuację szeroko zakrojonego planu zalesiania.
Jeszcze w 2015 r., według raportu Reutera, około 80 procent zapotrzebowania Chile na energię pokrywały paliwa kopalne (importowana ropa naftowa i węgiel). Dzięki nowemu ustawodawstwu rząd miał nadzieję, że producenci energii przestawią się na źródła odnawialne, pomagając krajowi osiągnąć dobrowolny cel ograniczenia o 20 proc. emisji gazów cieplarnianych do 2020 r. w porównaniu z rokiem 2007.
Jednak ta ekspansywna polityka klimatyczna – zwłaszcza zaś nałożenie podatku od dwutlenku węgla, za które prezydent i jego ekipa zbierali pochwały na forach międzynarodowych – odbiła się czkawką większości społeczeństwa. Protesty wybuchły z powodu wysokich cen energii. Zmusiło to nawet ONZ w 2019 r. do przeniesienia obrad klimatycznych z Chile do Hiszpanii.
Zamieszki powinny dać do myślenia innym narodom, rozważającym wdrożenie podobnych podatków i drogich programów energii odnawialnej, wymagających wysokich dotacji z pieniędzy podatników.
Gdy 25 października ludzie wyszli na ulice w całym Santiago w odpowiedzi na podwyżki biletów na metro, protesty wkrótce rozszerzyły się na inne miasta i doprowadziły do burd, a nawet ofiar śmiertelnych. Rząd oraz media głównego nurtu tłumaczyły, że podwyżki wynikają z rosnących cen ropy. Ale to nie była prawda. Globalne ceny tego surowca w owym czasie były o około 25 procent niższe niż przed rokiem i o 37 procent niższe niż 5 lat wcześniej.
Ceny biletów na metro w stolicy kraju wzrosły, ponieważ urzędnicy rządowi w 2018 roku zdecydowali o zastąpieniu zasilania tradycyjnego z paliw kopalnych energię wiatrową i słoneczną. Rząd uderzył także w zakłady energetyczne nowymi podatkami od dwutlenku węgla. W rezultacie Chilijczycy zaczęli otrzymywać wyższe rachunki za prąd, a co za tym idzie – rosły także inne opłaty. Szybko szły w górę koszty utrzymania i obniżył się poziom życia większości społeczeństwa.
W wyniku burd, podczas których pojawiało się wezwanie do zmian systemowych, w tym tak zwanej aborcji na życzenie, władze zdecydowały o przeprowadzeniu w II turach głosowania w sprawie nowej konstytucji. 5 października 2020 r. zdecydowana większość Chilijczyków opowiedziała się za napisaniem nowej ustawy zasadniczej i wybraniem zgromadzenia, które miałoby ją przygotować. Dziwnym trafem prym wiedli w nim ekologiści i lewicowcy. 17 miejsc zarezerwowano dla przedstawicieli ludów tubylczych. Pracami najpierw kierowała językoznawczyni, a następnie epidemiolog.
Ostateczny projekt przedłożono 4 lipca 2022 r. nowemu lewicowemu prezydentowi, który w przeszłości wszczynał protesty studenckie, 36-letniemu Gabrielowi Boricowi.
Odrzucenie ustawy zasadniczej uznaje się za osobistą porażkę prezydenta, który miał nadzieję, że nowa konstytucja przyspieszy postępowe zmiany. Boric zapowiedział, że przywódcy muszą „pracować z większą determinacją, większym dialogiem, większym szacunkiem”, aby osiągnąć nową proponowaną kartę „która zjednoczy nas jako kraj”.
Nowy trend
Prof. Alexandra Huneeus, prawnik z Uniwersytetu Wisconsin ubolewa, że progresywna konstytucja nie przeszła w Chile, ale komentuje, że i tak wywrze ona wpływ na prace nad nowymi konstytucjami w innych krajach. Jej zdaniem, źle się stało, że „prawicy” udało się zdominować debatę o ustawie zasadniczej, narzucając swoją narrację, a lewica nie spodziewała się, że aż tyle osób weźmie udział w referendum.
Projekt wywołał poruszenie w kraju między innymi ze względu na stanowisko grupy sióstr karmelitanek bosych z siedzibą w San José de Maipo. Zakonnice wzywały do poparcia ustawowej rewolucji, by „zrobić duży krok naprzód”. Przekonywały one, że konstytucja chroniła prawa środowiskowe, o których papież Franciszek wspominał w encyklice Laudato si’. Odcięło się od nich 13 zgromadzeń karmelitów bosych, wskazując, że są zdeterminowani „bronić życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci”.
Episkopat nie potępił całej konstytucji i nie sugerował jak głosować. Jedynie zwrócono uwagę, że prawa odnoszące się do natury, przyrody i socjalne są pozytywne, a te dotyczące aborcji, gender, eutanazji są nie do przyjęcia. Skrytykowano także przepisy odnoszące się do wolności sumienia i wyznania.
Dlaczego nowa konstytucja chilijska jest ważna, pomimo jej odrzucenia przez naród? Choćby dlatego, że odzwierciedla trend „konstytucjonalizmu klimatycznego” i pokazuje w jakim kierunku zmierzają propagatorzy „zrównoważonego rozwoju”. Komisja Europejska także pracuje nad Prawami Podstawowymi Natury.
„Konstytucjonalizm klimatyczny”, czyli nowa umowa społeczna
„Konstytucjonalizm klimatyczny” jest stosunkowo nową dziedziną legislatury, ale dynamicznie się rozwija. Jak zauważa Giulio Boccaletti, uznanie praw natury ułatwi proces pozywania państw za brak lub niewystarczające działania w celu zwalczania zmian klimatycznych i adaptacji.
Pierwsze sukcesy ruch święcił w związku z pozwaniem rządu holenderskiego w 2015 r. przez organizację pozarządową Urgenda. Aktywiści twierdzili, że nie udało się rządowi ochronić mieszkańców przed podwyższonym ryzykiem, jakie zmiany klimatyczne stanowią dla krajów nisko położonych. W 2019 r. Sąd Najwyższy przyznał rację ekologom, że niespełnienie krajowych celów w zakresie redukcji emisji stanowi dowód zaniedbania ze strony państwa. Władze więc wprowadziły dalsze cięcia emisji dwutlenku węgla, grożące pogrzebaniem rodzimej produkcji rolnej.
„Choć sprawa Urgendy została początkowo sformułowana jako zastosowanie prawa deliktów, ostatecznie zależała od zobowiązań państwa holenderskiego wynikających z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. A ponieważ akcent przesunął się na zagrożenia, których doświadcza cała ludność, stało się to kwestią konstytucyjną. W orzeczeniu Sądu Najwyższego skutki zmian klimatycznych (prognozowane przez naukę) uznano za naruszenie praw człowieka, a tym samym orzeczono, że państwo ma obowiązek działania. Można uznać, że ten sam obowiązek dotyczy łagodzenia zmian klimatycznych (jak redukcja emisji)” – zauważa Boccaletti w artykule na temat „konstytucjonalizmu klimatycznego” zamieszczonym na stronie ,,Project Syndicate”.
Pod pretekstem „praw natury” władze: Tennessee Valley Authority (TVA) w USA wywłaszczyły grunty w imię interesu publicznego, co spotkało się z oburzeniem z powodu nadzwyczajnej ingerencji władzy federalnej.
By lepiej uzasadnić taką politykę przejmowania gruntów i ograniczania praw obywateli, konieczna jest nowa „umowa społeczna”, w wyniku której obywatele zrezygnują z części praw i zaakceptują wysokie podatki pod pretekstem adaptacji do zmian klimatycznych. Wszak projekt konstytucji chilijskiej przewidywał nakładanie coraz większych danin na cele środowiskowe. Pieniądze trafiałyby do „powierników Natury”, czyli nowych organów administracyjnych, organizacji ekologicznych itp. Nadanie osobowości prawnej naturze pozwoli technokratom na elastyczne kształtowanie prawa.
Ruch „Praw Natury” dąży do przyznania rzekom, lasom, mokradłom i innym elementom przyrody osobowości prawnej i związanej z nią prawa do obrony w sądzie. Uznaje on bowiem, że „ekosystem ma prawo do istnienia, rozkwitu, regeneracji swoich cykli życiowych i naturalnej ewolucji bez zakłóceń spowodowanych przez człowieka”. A w interesie takiego „podmiotu” mają występować chociażby ekolodzy uznający się za opiekuna prawnego, powiernika „Natury”.
Chociaż Ekwador stał się pierwszym krajem na świecie, który formalnie uznał i wdrożył „prawa natury” nazywane „Prawami Pachamamy” (Matki Ziemi) w 2008 r., to w 2017 r. trwały starania o przyznanie osobowości prawnej czterem rzekom: Whanganui w Nowej Zelandii, Rio Altrato w Kolumbii oraz Ganges i Jamuna w Indiach.
Najbardziej prace posunęły się w Nowej Zelandii, gdzie przyjęto ustawę Te Awa Tupua i powołano dwóch strażników rzeki: po jednym przedstawicielu rdzennej ludności Maorysów i rządu – Korony.
W 2010 roku Rada Miejska Pittsburgha w Pensylwanii (USA) jednogłośnie uchwaliła rozporządzenie uznające „prawa Natury”, zakazując wiercenia i szczelinowania gazu łupkowego. Dziewięć lat później Toledo w stanie Ohio przyjęło Kartę Praw Jeziora Erie, którą jednak uznał za nieważną rok później sąd federalny.
W lutym 2021 r., Rada Innu w Ekuanitshit oraz gmina regionalna Hrabstwa Minganie uznały prawa kanadyjskiej rzeki Sroki, której interesy reprezentują specjalni opiekunowie.
Obecnie działają już kancelarie prawne specjalizujące się w prawie klimatycznym. Występują one z pozwami przeciwko rządom, np. kancelaria Arnold Porter Kaye Scholer LLP. Pozwy składane są w Pakistanie czy USA – w sprawie rzeki Kolorado, by uznać, że jest „osobą” mającą „prawo do istnienia, rozkwitu, regeneracji, przywrócenia i naturalnej ewolucji”. Powołano się na przełomową sprawę środowiskową Sierra Club v. Morton (1972) i zdanie odrębne jednego z sędziów argumentującego, że „obiekty środowiskowe” powinny mieć prawo do pozwu.
Podobne procesy wytaczane są w Kolumbii, Argentynie czy Peru, gdzie w zielony aktywizm angażuje się młodzież i dzieci.
Pozwy pod pretekstem walki ze „zmianami klimatycznymi” mają uniemożliwić realizację projektów wydobywczych oraz uzasadniać nakładanie nowych podatków, z których środki trafią m.in. do podmiotów prywatnych oferujących technologie OZE, sztuczne mięso itp.
Zapisanie „praw Natury” w konstytucji Chile i zobowiązanie państwa do walki ze zmianami klimatycznymi przyspieszyłoby eko-społeczną transformację i Czwartą Rewolucję Przemysłową w Chile, w której bardziej liczy się klimat i ekologia niż człowiek. To miałoby także jeszcze głębszy i ważniejszy wymiar. Implikowałoby wprowadzenie nowej duchowości i nowej ideologii, która deprecjonuje Boga osobowego, sankcjonując relatywizm moralny.
Agnieszka Stelmach