Przywódca Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinping postawił przed Komunistyczną Partią Chin zadanie sinizacji (schińszczenia) religii w Państwie Środka. Metody, a przede wszystkim cele, jakie chce w ten sposób osiągnąć lider azjatyckiego mocarstwa, są zatrważająco podobne do planów europejskich postępowców wobec Kościoła katolickiego.
Dla obecnych władz w Pekinie sinizacja religii nie oznacza „swobodnej wymiany myśli i zwyczajów” na linii naród-wyznanie, tak aby dana grupa wyznaniowa zachowała zasadniczą treść swojego kultu, nabywając pewne elementy zwyczajów obecnych w Państwie Środka od tysiącleci. Dostosowanie do warunków lokalnych jedynie formy, przy niezmienionej treści prawd i zasad wiary (tak jak widzieli to nowożytni jezuici pracujący w Chinach i próbujący dokonać inkulturacji Kościoła w Azji) to dla ekipy Xi Jinpinga rozwiązanie nie do zaakceptowania.
Wesprzyj nas już teraz!
Nie „rdzennie chińskie”, a więc między innymi zachodnie związki wyznaniowe mogą funkcjonować w tym państwie tylko jeśli całkowicie przystosują się do wymagań stawianych przez partię komunistyczną. A o ile dotychczas Pekinowi chodziło wyłącznie o posłuszeństwo natury administracyjnej (np. brak finansowania z zewnątrz, niezależność wobec ośrodków zagranicznych i niedopuszczanie zachodnich misjonarzy), o tyle obecnie chiński lider oczekuje już dostosowania do swojej strategii i programu Chińskiej Partii Komunistycznej nawet nauczania, w tym zasad moralnych.
Żadnemu katolikowi nie mieści się w głowie pogodzenie interesów i „wartości” kompartii z moralnością katolicką – czy to w warunkach europejskich czy azjatyckich. Jak bowiem połączyć Przykazanie Boże „Nie Zabijaj” z chińską polityką jednego dziecka, która w praktyce realizowana jest poprzez sterylizacje i aborcje? Jak pogodzić programowy komunizm partii z katolickim poszanowaniem własności prywatnej, nawet dostrzegając istniejące w Chinach strefy wolnego rynku? Jak traktować każdego człowieka z godnością i jednocześnie tolerować reżim handlujący ludzkimi organami, skradzionymi przeciwnikom politycznym? W końcu jak wyznawać Przykazanie „Nie Kradnij” i przyklaskiwać partii, pod rządami której państwo topi się w korupcji?
Tymczasem taką absurdalną synchronizację „katolicyzmu” i komunizmu zapowiedział Józef Liu Xinhong, pełniący funkcję biskupa w Patriotycznym Stowarzyszeniu Katolików Chińskich, czyli „Kościele” państwowym. – Nauka Kościoła musi roztopić się w kulturze chińskiej; musi aktywnie wprowadzać w życie fundamentalne socjalistyczne wartości; musi utwierdzać system socjalistyczny z chińską specyfiką. Tylko w ten sposób będzie możliwa prawdziwa ewangelizacja – powiedział wyświęcony bez zgody Watykanu biskup Anhui na spotkaniu z wiernymi i kapłanami w maju roku 2017 (cytat za: „Tygodnik Powszechny” nr 46, rocznik 2017).
Wprowadzanie w życie oczekiwań Xi Jinpinga zapowiedział także dwa miesiące później również konsekrowany bez zgody papieża biskup Józef Ma Yinglin, przewodniczący uznawanej przez Pekin „Konferencji Biskupów”.
Gdy wierni Rzymowi katolicy chińscy cierpią prześladowanie, wierni Pekinowi schizmatycy planują wykorzystanie wiary do celów polityki partii komunistycznej. Brzmi to zatrważająco, ale też… zaskakująco znajomo.
Dlaczego? Cóż, przecież na naszych oczach, na naszym kontynencie, środowiska postępowe, od euro-komunistów, przez zielonych, socjalistów i liberałów, po niektórych nacjonalistów, chadeków, a nawet łże-konserwatystów, widzą w swoich politycznych programach miejsce dla Kościoła rozumianego jedynie jako organizacja charytatywna. Kościół będący szafarzem sakramentów, prawdziwym świadkiem Jezusa Chrystusa, nauczycielem Bożych Prawd wśród narodów, nie mieści im się w głowach. Katolicyzm byłby przez nich akceptowany wyłącznie gdyby jego autentyczną treść zastąpiły „wartości europejskie”!
Co gorsza, wrogowie Wiary znajdują dla swojej sekularyzacyjnej idei sojuszników w samym Kościele! O ile nienawidzący Kościoła z zewnątrz istnieli od pierwszych dni po Zesłaniu Ducha Świętego, a z Chrystusem – Prawdą i Życiem – walczono jeszcze w czasach jego ziemskiej wędrówki, to zwolennicy upaństwowienia Wiary wśród nominalnie katolickich wiernych i kapłanów są dla Kościoła nieznanym wcześniej, wychodzącym z wnętrza i potężnym ciosem.
Powody działań takich katolików mogą być różne, ale niezależnie od motywacji zwolenników Kościoła pozbawionego duchowej treści i zamienionego w organizację charytatywną bądź swoisty związek bojowników o międzynarodowy pokój i demokrację, szkodzą oni Mistycznemu Ciału Chrystusa. Najważniejszym bowiem zadaniem Kościoła jest udzielanie sakramentów, niezwykle potrzebnych w walce o wieczne zbawienie oraz nauczanie prawdziwej Wiary.
Kościół chcąc wcielać w życie Słowo Boże musi troszczyć się o potrzebujących, ale gdyby nawet nie pomagał biednym – wciąż pozostawałby Kościołem. Kościół powinien również zabiegać o pokój w sercach, w rodzinach, w państwie i między narodami, jednak gdyby nie podejmował takich inicjatyw na szeroką skalę – wciąż byłby Kościołem. Gdyby jednak zaprzestał głoszenia Prawdy, Słowa Bożego oraz udzielania sakramentów – sprzeniewierzyłby się swojej misji. Misji, dla której powstał.
Właśnie tego chcą wrogowie Wiary, zarówno w Chinach, jak w i Europie. Zarówno komuniści, jak i liberałowie. Czas w końcu dostrzec te porażające podobieństwo.
Michał Wałach