Dekadę temu Chiny rozpoczęły swój szybki marsz ku elektromobilności. Dziś pamiątka po tym wydarzeniu są… e-wrakowiska, które rozciągają się na obrzeżach miast. Problem jest na tyle poważny, że w jego rozwiązanie zaangażowały się władze w Pekinie.
Jak podaje interia.pl, aktualnie Chiny są liderem na rynku e-aut. Chodzi nie tylko o produkcję i sprzedaż, ale też popularność tego typu pojazdów na lokalnym rynku – w Chinach ma być ich już ok. 11 milionów, czyli – jak wylicza Paweł Rygas – połowa światowej „populacji” aut na baterie. Ów skok był możliwy tylko przy silnym wsparciu władz – to liczne ulgi, dopłaty, kredyty na specjalnych zasadach…
Ta rewolucja motoryzacyjna ma jednak swoją cenę. Prócz licznych nieprawidłowości związanych ze wspomnianymi ulgami, narasta problem „cmentarzysk” nikomu już niepotrzebnych „elektryków”. Złomowiska rosną wokół dużych metropolii. Są to składowiska przyjmujące m.in. auta od firm oferujących auta na wynajem. Niektóre z wraków mają zaledwie 5 lat. Zostały porzucone i wyparte z rynku w tak stosunkowo młodym wieku, bo pojawiły się bardziej wydajne akumulatory. Pierwsze „elektryki” miały trafić jeszcze na rynek, ale jak widać, zabrakło zainteresowanych, bo też chiński klient wolał nowe pojazdy.
Wesprzyj nas już teraz!
Teraz za sprzątanie złomowisk ma wziąć się rząd w Pekinie. Te obrazy, fakt tak szybkiej wymiany aut, nie jest dobrą informacją jeśli patrzeć na problem z punktu tak dziś promowanej „dbałości o Ziemię”. Są tu jednak i optymiści, którzy dostrzegają w chińskim przykładzie dowód na szybki postęp i nadzieję na zwiększanie zasięgu e-aut.
Źródło: interia.pl
MA