Reprezentacja Chorwacji w Piłce Nożnej pokonała w ćwierćfinale Mistrzostw Świata Brazylię. Zwycięstwo nad dużo wyżej notowanym przeciwnikiem i jednocześnie głównym faworytem do tytułu spowodowało, że „Vatreni” ponownie znajdą się wśród czterech najlepszych drużyn świata. Jak otwarcie przyznają piłkarze oraz sam trener, sukces zawdzięczają nie tylko ciężkiej pracy i umiejętnościom, ale przede wszystkim wierze i modlitwie.
Do wczorajszego zwycięstwa doszło w niecodziennych okolicznościach. Chorwaci, zwłaszcza w drugiej połowie oddali pole sprawniej operującym z piłką Brazylijczykom, ograniczając się do zabezpieczenia własnej bramki. Przed stratą gola co rusz ratował swój zespół Dominik Livaković, wyrastający na czołowego golkipera turnieju. Drużynie z Półwyspu Bałkańskiego udało się ostatecznie doprowadzić do dogrywki.
Podczas, gdy akcje „Canarinhos” nabierały impetu, widać było, że z piłkarzy z Półwyspu Bałkańskiego coraz bardziej uchodzi powietrze. Kiedy po pięknej i kombinacyjnej akcji, piłkę w siatce w końcu umieścił Neymar, wydawało się, że los Chorwatów jest już przesądzony. Piłkarze „Vatreni” nie pokazali do tej pory bowiem żadnych atutów mogących zaskoczyć Brazylijczyków.
Wesprzyj nas już teraz!
Tymczasem, niespodziewanie, na 3 minuty przed gwizdkiem końcowym Chorwaci w końcu wyszli odważniej poza swoją połowę i w desperackim ataku zdobyli wyrównującą bramkę. Strzał Bruno Petkovica zapewne obroniłby Alison, gdyby piłka nie odbiła się rykoszetem od jednego z brazylijskich obrońców. „Bramka z niczego” zapewniła dalsze emocje. Pierwszego półfinalistę mundialu w Katarze miały wyłonić rzuty karne.
Serią jedenastek zakończył się również poprzedni mecz Chorwatów. I podobnie jak w spotkaniu z Japonią, „Vatreni” wykonywali swoje karne dużo lepiej od przeciwników, pokonując ostatecznie Brazylię 4-2.
Szczęśliwe zakończenie kolejnego meczu można co prawda odczytywać jako zbieg okoliczności, ale z tym twierdzeniem nie zgodziliby się chorwaccy piłkarze, a przede wszystkim trener Zlatko Dalic. Jak wielokrotnie podkreślali, każdy sukces zawdzięczają przede wszystkim Bogu.
Przed pierwszym gwizdkiem, komentator TVP Dariusz Szpakowski przypomniał, że Dalic odbyły w intencji występu na mundialu pielgrzymkę do Medjugorie. Z kolei cztery lata temu, po zdobyciu wicemistrzostwa świata, trener Chorwatów publicznie podziękował za tryumf Panu Bogu i Matce Bożej, podkreślając, że zawsze nosi przy sobie różaniec.
“I always carry a rosary with me…when I feel that I am going through a difficult time I put my hand in my pocket, I cling to it and then everything is easier.” – Zlatco Dalic, Croatian football team's coach. pic.twitter.com/1WnNdn41PE
— Sachin Jose (@Sachinettiyil) December 9, 2022
– Wszystko, co osiągnąłem do tej pory w życiu zawodowym i osobistym, zawdzięczam nie sobie, lecz Bogu – podkreślał w 2018 r.. – To niedzielna msza święta trzyma mnie w pionie, bez niej całe nasze życie nie miałoby większego sensu. To właśnie wtedy szczególnie czuję, jak Chrystus jest obecny w życiu naszej rodziny – mówił.
Gorliwą wiarę, Dalic podkreślił również podczas tegorocznego turnieju. Jeszcze przed rozpoczęciem fazy pucharowej, wszyscy zawodnicy wzięli udział w niedzielnej Eucharystii sprawowanej przez ks. Domagoja Matoševica, kustosza narodowego sanktuarium Matki Bożej Bystrzyckiej, który specjalnie z tej okazji przyleciał do Dohy.
O swojej wierze nie wstydzi się również mówić czołowy gracz reprezentacji, Mateo Kovacic. „Jesteśmy dumni, że wierzymy, że możemy nazywać się katolikami” – podkreślał.
Croatian player Mateo Kovacic pic.twitter.com/sUQMRXJ2KB
— Sachin Jose (@Sachinettiyil) December 10, 2022
"We are proud that we are believers, that we are Catholics." – Mateo Kovačić, Croatian player. pic.twitter.com/8POUfIv4L9
— Sachin Jose (@Sachinettiyil) December 9, 2022
Źródło: Twitter.com / własne PCh24.pl / aleteia.org
PR