Na skutek napływu imigrantów chorwackie władze zamknęły granice z Serbią. Władze Serbii nie przebierając w słowach oskarżyły sąsiada o „stosowanie środków właściwych dla marionetkowego państwa nazistowskiego z czasów II wojny światowej”. Belgrad zamknął swoją granicę dla chorwackich ciężarówek.
Chorwaccy urzędnicy tłumaczyli się, iż ograniczenia dotyczące serbskich obywateli i pojazdów spowodowane były „pomyłką systemu komputerowego”. Przedstawiciele serbskiego ministerstwa spraw zagranicznych tych wyjaśnień nie przyjęli. W nocie protestacyjnej, złożonej na ręce chorwackiego ambasadora w Belgradzie, napisali, że „działania podjęte przez chorwackie władze przeciwko posiadaczom serbskich dokumentów podróży były bezprecedensowe w cywilizowanym świecie”.
Wesprzyj nas już teraz!
Serbowie dodali, że „ich dyskryminacyjny charakter może być porównywany jedynie ze środkami podjętymi w przeszłości, w okresie niepodległej faszystowskiej Chorwacji”. List przywołuje politykę czystek prowadzoną przez członków Chorwackiego Ruchu Rewolucyjnego („ustasze”) względem m.in. Serbów.
Serbski minister spraw wewnętrznych, Nebojsa Stefanović, poinformował, że w czwartek o północy serbska straż graniczna i policja zaczęły egzekwować – w odwecie – zakaz wjazdu chorwackich ciężarówek. Serbska Izba Handlowa rozważa złożenie pozwu przeciwko chorwackiemu rządowi z tytułu strat poniesionych przez serbskich przewoźników w związku z zamknięciem granic. Stefanović tłumaczył, że Chorwaci nie odpowiedzieli na prośbę Serbii, aby otworzyć swoje granice i oskarżył kraj o „agresję gospodarczą”. – Serbia została zmuszona do podjęcia działań odwetowych. Nie jesteśmy z tego powodu zadowoleni i szczęśliwi. Chronimy jedynie swój kraj – tłumaczył minister.
Chorwaci już wyrazili oburzenie, zarzucając Belgradowi, że zaognia i tak trudną sytuację. – Planowaliśmy otworzyć granicę, ale teraz musimy reagować na to, co zrobili Serbowie – ubolewał chorwacki premier Zoran Milanović. – Nie będzie żadnej wojny ani przemocy. Będzie spokój – zapewniał Chorwat dodając, że „Serbia nie zachowuje się normalnie”.
Napięcie miedzy państwami podsyca stały napływ imigrantów. Serbowie starają się pozbyć przybyszy jak najszybciej ze swojego terytorium, wypychając ich w stronę Chorwacji. Oba państwa, borykające się z kryzysem i wysokim bezrobociem, nie są przygotowane na radzenie sobie z nagłym napływem takiej liczby osób.
Dodatkowo dają o sobie znać historyczne urazy. Mieszkańcy byłej Jugosławii wciąż gorzko wspominają wojnę, która wybuchła w 1991 r. – po ogłoszeniu przez Chorwację niepodległości. W ciągu czterech lat walk dziesiątki tysięcy Chorwatów i Serbów zginęło, a setki tysięcy opuściło swoje domy. Po wojnie tysiące serbskich uchodźców opuściło tereny Chorwacji. Wzajemna niechęć obu narodów była tak silna, że dopiero w 2014 roku przywrócono bezpośrednie loty między stolicami państwowymi.
Teraz dawne animozje odżywają na terenach przygranicznych. Ostatnio w chorwackim Vukovarze usunięto dwujęzyczne tabliczki z budynków komunalnych. Wymagała ich Unia w ramach respektowania praw mniejszości serbskiej. Włodarze Vukowaru zdecydowali jednak o ich demontażu.
Animozje starano się łagodzić pogłębiając współpracę gospodarczą. Serbia chce – podobnie jak Chorwacja – przystąpić do Unii Europejskiej. Jelena Milic, dyrektor Centrum Studiów Euroatlantyckich w Belgradzie, uważa, że nierozwiązane kwestie dwustronne (roszczenia majątkowe Serbów wydalonych z Chorwacji, prawa mniejszości serbskiej) skomplikują się wskutek kryzysu migracyjnego. Jej zdaniem bardziej problematyczna może też być współpraca między prokuratorami obu krajów, ścigającymi zbrodnie wojenne. Jak ocenia, Chorwacja może wykorzystać kryzys w celu storpedowania serbskich negocjacji z UE.
Tanya Staříč, komentator polityczny ze Słowenii, twierdzi, że obecne nieporozumienia między Serbią a Chorwacją wynikają ze skali imigracji, z jaką borykają się obydwa państwa. – Chorwacja na początku ładnie witała uchodźców. Zaoferowała im wodę, żywność i schronienie. Szybko jednak zaczęło brakować wszystkiego, więc podejście się zmieniło – tłumaczy.
Źródło: nytimes.com, AS.