Uroczystość Chrystusa Króla nie zawsze obchodzono na koniec roku liturgicznego. Za zaordynowaną na ostatnim soborze zmianą terminu święta poszły inne zmiany dotyczące Jego królowania – choćby w kapłańskim brewiarzu. Usunięto zeń fragmenty świadczące o społecznym wymiarze panowania Chrystusa. Czyżby Pan Jezus powinien panować w sercu, ale już nie w urzędzie, szkole czy na posiedzeniu parlamentu?
„Uprzednio obchodzono tę Uroczystość (Chrystusa Króla) w ostatnią niedzielę października, tuż przed Uroczystością Wszystkich Świętych; obecnie obchodzi się ją pod koniec roku kościelnego, aby zaznaczyć jej eschatologiczne znaczenie. Chrystus będzie Królem Świata na końcu czasów” – zauważył na łamach „Christian Order” profesor J.P.M. van der Ploeg OP. Zgodnie z tą interpretacją, przenosiny obchodów uroczystości stanowią swego rodzaju „odłożenie w czasie” panowania Chrystusa Króla. Uznaje się je bowiem za możliwe do zrealizowania… dopiero w czasach ostatecznych, symbolizowanych w kalendarzu poprzez zakończenie roku liturgicznego.
Wesprzyj nas już teraz!
Gdy jednak ustanawiano święto dominowała inna narracja. Twierdzono, że Chrystus panuje już teraz, a ludzie i całe narody powinny ten fakt uznać. Dlatego też wprowadzoną encykliką Piusa XI „Quas Primas” z 1925 roku uroczystość obchodzono końcem października. Przypominało to ludziom – w tym rządzącym państwami – komu powinni służyć i przed kim muszą zginać kolano. Przeniesienie terminu święta to jednak dopiero wierzchołek góry lodowej. Zmiany okazały się bowiem liczniejsze, a szczegółowo opisał je teolog Michael Davies na kartach książki „Sobór Watykański II a wolność religijna”.
Pisarz ów w swojej analizie koncentruje się na kapłańskim brewiarzu. Ale uwaga: brevarium nie zawiera żadnych treści heretyckich czy choćby rażących pobożne uszy – wręcz przeciwnie. Chrystusa Króla traktuje się w nim z należytym szacunkiem. Skąd więc płynie krytyka Michaela Daviesa? Obejmuje ona przede wszystkim to, czego w brewiarzu po zmianach zabrakło. A wycięcie tych fragmentów wiele mówi o zmianach, jakie zaszły w ostatnim stuleciu w Kościele.
Ponad świeckimi rządami
Zacznijmy od hymnu Te saeculorum Principem. Przed posoborową reformą liturgiczną każdy kapłan odmawiał słowa:
„Niech władcy świata publicznie
Czczą Cię i wychwalają;
Nauczyciele i sędziowie
Niechaj cześć Ci oddają
Niech prawo Twój wyrażą porządek,
A sztuka Twe piękno odbija
Niech królowie odnajdą swą chwałę
W poddaniu i poświęceniu się Tobie (…)
Chwała Ci Jezu
Coś jest ponad wszystkimi świeckimi rządami”.
Ponadto, jak zauważa Davies, kolekta powtarzająca się w przedsoborowym nabożeństwie kilka razy, zawiera prośbę o to, by narody poddały się najwyższej władzy Chrystusa. Zastąpiono ją prośbą o to, aby każda jednostka (tota creatura) oswobodzona z niewoli, mogła służyć i razem wychwalać Jego Majestat. Teolog precyzuje jednak, że w oficjalnym tłumaczeniu „tota creatura” tłumaczona jest jako „całość stworzenia”. Nawet jednak to sformułowanie zdaje się nie odzwierciedlać w pełni społecznego aspektu panowania Chrystusa.
Wieczny Obraz Najwyższego
Kolejna zmiana to przeniesienie hymnu „Aeterna Imago Altissimi” z Jutrzni do Laudesów. Jak zauważa Michael Davies „ostatnie dwie linie drugiego wersu zawierały stwierdzenie, że Ojciec powierzył Chrystusowi – dał mu jako prawo – absolutne panowanie nad ludźmi (…). Zastąpiono je napomnieniem, iż powinniśmy jako jednostki podporządkować się chętnie Chrystusowi”. Społeczny wymiar panowania Chrystusa został więc i tutaj poniekąd usunięty w cień.
Co więcej, niektóre wersy tegoż hymnu po prostu nie znalazły się w nowym brewiarzu. Oto one: „Tobie, do którego należy prawo władania wszystkimi ludźmi, chętnie się podporządkowujemy, być pod Twymi rządami To szczęście dla państwa i jego ludów. Chwała Tobie Jezu wyższy od wszystkich świeckich rządów Chwała i Ojcu i miłującemu Duchowi po wszystkie czasy”.
Usunięte hymny i fragmenty
Dawniej każdy kapłan o poranku modlił się słowami „Chrystus triumfalnie rozwija wszędzie zwycięskie sztandary, pójdźcie narody świata i ugiąwszy kolana ogłoście, że to Król królów. Jak wielkie jest szczęście kraju, który kieruje się prawem Chrystusa, i gorliwie dotrzymuje przykazań danych od Boga ludziom”. Jednak w nowej wersji brewiarza tych słów, podobnie jak całego hymnu „Vexilla Regis”, po prostu nie ma.
Symptomatyczne, że z nowego brewiarza usunięto także fragmenty encykliki „Quanta Cura” Piusa XI. Zdaniem Michaela Daviesa pokazuje to jak manifestacyjnie twórcy nowego Brewiarza wykonali zadanie usuwania liturgicznych odniesień do Społecznego Królowania naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Na marginesie warto zauważyć, że odniesienia do społecznego panowania Chrystusa Króla usunięto także z liturgii Wielkiego Piątku. W jej wersji w nowym rycie brakuje już słów „módlmy się umiłowani, za święty Kościół Boży, aby nasz Bóg i Pan raczył dać mu pokój, zachować jedność i ochraniać go pośród świata: poddając mu księstwa i moce, abyśmy żyjąc w pokoju otrzymali łaskę wielbienia Boga Ojca wszechmogącego”.
Cytowane przez Michaela Daviesa słowa autora reformy liturgicznej Hannibala Bugniniego wyjaśniają przyczyny tej reformy (a pośrednio także zmian w brewiarzu na święto Chrystusa Króla). „Pominięto frazę subiciens ei principatus et potestates (poddając mu (tj. Kościołowi księstwa i moce): mimo iż jej inspiracją były słowa św. Pawła o anielskich mocach (Kol 2,15), gdyż ta fraza może być niewłaściwie zinterpretowana jako odnosząca się do tej doczesnej roli, jaką Kościół faktycznie odgrywał w innych okresach historii, a która jest już dzisiaj anachronizmem”, zauważył Hannibal Bugnini („The Reform of the Liturgy 1948-1975”, Minnesota 1990, s. 119).
Dlaczego czcić Chrystusa Króla?
Święto Chrystusa Króla ustanowiono jako remedium na laicyzm rozumiany jako rugowanie religii ze sfery publicznej. Albo przynajmniej jako obojętność państwa względem niej. O ile jednak ideologia „laicyzmu” pokazywała swą siłę w 1925 roku, o tyle generalnie jej znaczenie, przynajmniej w świecie Zachodu, jeszcze wzrosło.
Tym bardziej warto zatem pamiętać o słowach papieży przypominających o królewskiej władzy Chrystusa. W przeciwieństwie do dyscyplinarnych nakazów Kościoła (na przykład dotyczących postów) obejmuje ona nie tylko wiernych, lecz wszystkich ludzi i cały wszechświat.
Dobrowolnie uznać fakt Jego władzy
Jak bowiem powiedział sam Pan Jezus „dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi” (Mt 28,18). Leon XIII w „Annum sacrum” podkreśla zaś, że władza ta „(…) rozciąga się nie tylko na narody katolickie czy na tych, którzy ochrzczeni w należyty sposób, należą prawnie do Kościoła, chociażby na skutek błędu i niezgody żyli z dala od prawdy i miłości. Dotyczy ona także tych wszystkich, którzy jeszcze nic nie wiedzą o wierze chrześcijańskiej. Tak więc we władaniu Jezusa pozostaje cały rodzaj ludzki”.
Dlaczego jednak, mógłby ktoś zarzucić, musimy „obwoływać” Chrystusa Królem, skoro On już Nim jest? Otóż nie chodzi tu o ogłoszenie Go Królem, tylko o dobrowolne uznanie istniejącej już uprzednio władzy.
Wyjaśnia to Leon XIII w „Annum Sacrum”, pisząc: „władzę zaś swoją i panowanie nad ludźmi wykonuje Chrystus Pan poprzez prawdę, sprawiedliwość, szczególnie zaś miłość. Do dwóch tytułów tej władzy pozwala nam On w swojej łaskawości dodać jeszcze trzeci, jeśli tego pragniemy, a mianowicie dobrowolne poświęcenie się Jemu. Jest rzeczą oczywistą, że Chrystus Pan, Bóg i Zbawiciel posiada wszystkie rzeczy w doskonałej pełni. My zaś jesteśmy tak biedni i ubodzy, że nie możemy Mu zgoła nic zaofiarować. Dobroć Jego wszakże i miłość jest tak wielka, że nie wzbrania się On przyjąć od nas tego, co faktycznie do Niego należy, a co my Mu dajemy, jakby to było nasze. Co więcej nie tylko nie wzbrania się przyjąć, ale wręcz żąda i prosi: Synu, daj mi serce swoje”.
Kult ponadczasowy
Inni przeciwnicy kultu Chrystusa Króla twierdzą, że kult ten był uwarunkowany historycznie, a współcześnie brakuje powodów, by doń nawiązywać. Tymczasem, jak pisał Leon XIII w „Immortale Dei” „sam Bóg jest bowiem prawdziwym i doskonałym Panem świata. Wszystko, bez wyjątku, musi Mu być podporządkowane i musi mu służyć, gdyż ktokolwiek ma prawo rządzić otrzymał to prawo z jednego, jedynego źródła, jakim jest Bóg”. To, co stanowi dzieło Boże, a więc pośrednio także państwo, musi oddawać Mu cześć. Argument ten jest ważny zawsze i wszędzie. Bez względu na czy żyjemy w średniowieczu czy w XXI wieku.
Inni przeciwnicy nauki o Chrystusie Królu i społecznym wymiarze tegoż królestwa wskazują na duchowy wymiar królestwa Pana Jezusa. Podkreślają, że On sam odrzucił dążenia części Żydów do uczynienia zeń ziemskiego władcy. To wszystko prawda. Druga Osoba Trójcy Świętej to nie ziemski władca, dający doczesny dobrobyt i siłę. Tym niemniej, jak podkreślił Pius XI w „Quas Primas” „błądziłby (…) bardzo ten, kto by odmawiał Chrystusowi Człowiekowi, władzy nad jakimikolwiek sprawami doczesnymi, kiedy On od Ojca otrzymał nieograniczone prawo nad stworzeniem tak, iż wszystko poddane jest Jego woli. Jednakowoż dopóki żył na ziemi, wstrzymywał się zupełnie od wykonywania tejże władzy i jak niegdyś wzgardził troszczeniem się i posiadaniem rzeczy ludzkich, tak wówczas pozwolił i pozwala dziś na nie tym, którzy je posiadają. Przepięknie to wyrażają słowa: Nie odbiera rzeczy ziemskich Ten, co daje Królestwo niebieskie (Hymn na Uroczystość Trzech Króli)”.
Nie klerykalizm lecz dobro wspólne
Nie chodzi tu, jak zauważył cytowany przez Michaela Davies ojciec Courtney Murray (swoją drogą późniejszy autor Dignitatis Humanae), o relacje państwa i Kościoła, lecz o relacje państwa i Chrystusa Króla. Przed wojną podkreślano, że to przede wszystkim świeccy powinni dokonać intronizacji. Odpowiada za to przede wszystkim najważniejsza osoba w każdej społeczności: dyrektor przedsiębiorstwa czy głowa rodziny.
Obowiązki władzy i poszczególnych osób są wprawdzie odmienne. Społeczność polityczna nie jest Kościołem i jej bezpośrednim celem nie jest prowadzenie dusz do zbawienia, lecz troska o dobro wspólne na tej ziemi.
Dlatego też osoba nienależąca do Kościoła nie powinna być z tego powodu pozbawiana swych praw naturalnych i obywatelskich. W kraju o większości katolickiej powinna podlegać takiej samej ochronie prawnej, jak katolik. Brak prawdziwej wiary nie powinien stanowić uzasadnienia dla grabieży, mordów et cetera. Zwracał na to uwagę już Paweł Włodkowic.
Z drugiej jednak strony, jak zauważa ojciec Francis Connell, cytowany w książce „Sobór Watykański II, a wolność religijna”, fakt, że państwo zajmuje się dobrem doczesnym, należy właściwie interpretować. Dobro doczesne nie jest bowiem tożsame z dobrem naturalnym, w skład którego wchodzą także dobra nadprzyrodzone. Sakramenty, łaska Boża czy wyznawanie wiary sprzyja nie tylko zbawieniu, ale także pomyślności rodzin i państw. Sprzyjają trwałości małżeństwa, zachęcają do uczciwej pracy, tworzą jedność między obywatelami. Zatem to właśnie z powodu troski o ziemską pomyślność władza powinna oddawać cześć Chrystusowi Królowi i postępować zgodnie z Jego nakazami.
Marcin Jendrzejczak