Bywa, że przejawiamy niecierpliwość w życiu duchowym. Chcemy pstryknąć palcami i zostać świętymi. Kiedy upadamy raz za razem albo nie widzimy owoców naszych modlitw, spowiedzi i komunii, stajemy się znużeni i zniechęceni. Kusi nas, by myśleć, że być może sakramenty tak naprawdę nie „działają” i że nigdy nie zrobimy postępów. Jednak myślenie nastawione na rezultaty może stać się bardzo bezbożne. Maskuje ono brak zaufania do Boga i zniekształconą wizję tego, jak naprawdę wygląda świętość.
Niedawno się przeprowadziliśmy. Przeprowadzka to ciężka praca, a rozpakowywanie się jest tylko początkiem. Gdy już cały twój dobytek zostaje rozpakowany, trzeba zacząć żmudny proces tworzenia własnego domu: znajdowania miejsca dla każdej rzeczy, malowania, wieszania obrazów, ustawiania mebli, naprawiania i być może nawet budowania. Może to potrwać bardzo długo.
Wesprzyj nas już teraz!
Problem w tym, że mam skłonność do niecierpliwości. Gdyby zależało to ode mnie, rozpakowywanie i adaptowanie się trwałoby najwyżej tydzień. Staję się rozdrażniony, kiedy muszę odłożyć jakieś przedsięwzięcia, gdyż zależą one od skończenia najpierw innej pracy. Uczucie niedokończenia sprawia, że czuję się nieswojo. Żałuję, że nie mogę pstryknąć palcami i mieć natychmiast wszystko zrobione.
Jednak to tak po prostu nie działa. Potrzeba czasu, by przyzwyczaić się do domu i nie zmieni tego żadna doza myślenia życzeniowego.
Długa droga
Często możemy przejawiać tę samą niecierpliwość w życiu duchowym. Chcemy pstryknąć palcami i zostać świętymi. Kiedy upadamy raz za razem albo nie widzimy owoców naszych modlitw, spowiedzi i komunii, stajemy się znużeni i zniechęceni. Kusi nas, by myśleć, że być może sakramenty tak naprawdę nie „działają” i że nigdy nie zrobimy postępów.
W pewnym sensie to zniechęcenie jest zrozumiałe. My, ludzie nowożytni (w szczególności mężczyźni) jesteśmy praktyczni i nastawieni na rezultaty. Chcemy widzieć zwrot poniesionych nakładów, a i to raczej szybciej niż później. A jednak to myślenie nastawione na rezultaty może stać się bardzo bezbożne. Maskuje ono brak zaufania do Boga i zniekształconą wizję tego, jak naprawdę wygląda świętość.
Faktem jest, że dojrzewanie – duchowe czy inne – potrzebuje czasu. Kalifornijskie sekwoje nie wyrosły do gigantycznych rozmiarów w ciągu jednej nocy. Zaczynały jako małe i kruche drzewka, słabe i chwiejne. Upłynęło wiele lat, nim można je było uznać za silne i wysokie.
Cierpliwość i doskonalenie
Od czasu do czasu słyszymy opowieści o świętym, który doświadczył nagłego nawrócenia, chwili jak w drodze do Damaszku, jeśli wolicie. Jednak dla większości z nich nie było to normą. Większość świętych została świętymi dopiero po latach, być może nawet dekadach trudu i mozołu. Modlili się, zwalczali swoje namiętności, pościli, upadali raz za razem. Ale co najważniejsze – nigdy się nie poddawali.
Cierpliwa wytrzymałość jest tym, co uczyniło z nich takich świętych, jakimi byli, a wszelkie ekstatyczne wyżyny świętości, jakie osiągnęli, nie byłby możliwe, gdyby stali się ludźmi małego ducha i zrezygnowali. Stawiali czoło niebezpieczeństwom, udrękom i niepowodzeniom, gdyż pokładali ufność tylko w Bogu, a nie w sobie. Kiedy spoglądali w głąb swojej duszy i widzieli tylko słabość i nędzę, nie wpadali w rozpacz i nie poddawali się. Zdawali się z jeszcze większą nadzieją na miłosierdzie i moc wszechmocnego Boga.
Nie trać ducha
Być może patrzysz na siebie i masz pokusę, by się poddać. Być może zwalczałeś te same grzechy przez większość swojego życia i myślisz, że nigdy ich nie pokonasz. Nie widzisz postępów, żadnego wzrastania w cnocie. Tylko niepowodzenie. A diabeł szepce ci podstępne kłamstwo do ucha: „Ty? Świętym? Nigdy!”. Nienawiść do siebie samego bierze górę i masz pokusę myśleć, że być może to zmaganie nie jest tak naprawdę tego warte.
Odrzuć te kłamstwa. Jak dojrzewanie potężnego drzewa, tak wzrastanie w świętości jest często niedostrzegalne. Dlaczego? Ponieważ Bóg chce utrzymywać nas w pokorze. Gdybyśmy byli w stanie zreformować samych siebie prostą decyzją czy postanowieniem, mielibyśmy zaufanie do siebie samych, a nie do Niego. I jak porywcze dziecko, stawalibyśmy się jeszcze bardziej niecierpliwi oczekując natychmiastowych wyników. Byłoby to złudzeniem i naszą zgubą.
Nabierz otuchy z faktu, że jeśli walczysz, Bóg działa w twojej duszy, nawet jeśli być może tego nie dostrzegasz. Doprowadzi cię On do doskonałości i dojrzałości w swoim czasie, nie twoim. Pamiętaj, że cierpliwa wytrzymałość jest sama w sobie cnotą, której działania w naszej duszy chce nasz Ojciec na niebiosach. Nie zniechęcaj się, nie rozpaczaj, ale miej ufność w Bogu, pamiętając słowa św. Pawła: „W czynieniu dobra nie ustawajmy, bo gdy pora nadejdzie, będziemy zbierać plony, o ile w pracy nie ustaniemy” (Ga 6,9).
Sam Guzman
tłum. Jan J. Franczak