„Absurdalność przepisu o ciszy wyborczej była już wykazywana setki, jeśli nie tysiące razy. Dowodzono, że jest to przejaw niepoważnego traktowania wyborców, ale przede wszystkim, że w dzisiejszych czasach, przy wszechobecności Internetu i mediów społecznościowych, polskie przepisy są skrajnie anachroniczne. Wszystko na nic. Idiotyzm trwa w najlepsze”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Łukasz Warzecha.
Publicysta przytacza fragment kodeksu wyborczego, który stanowi: „Agitacją wyborczą jest publiczne nakłanianie lub zachęcanie do głosowania w określony sposób, w tym w szczególności do głosowania na kandydata określonego komitetu wyborczego”. Oznacza to (zdaniem Warzechy), że „nie jest agitacją wyborczą np. zamieszczenie podczas ciszy wyborczej analizy na temat przewidywanego wyniku wyborów. Ba, nie jest nią nawet zamieszczenie analizy, w której przywoła się sondaże opublikowane przed wejściem w życie ciszy wyborczej”.
„Poziom absurdu, na który wchodzimy zawsze od północy z piątku na sobotę przed głosowaniem, przekracza wysokość Mount Everestu. (…) Znów będziemy mieli rozważania, czy umieszczenie wpisu na Facebooku przez polskiego obywatela przebywającego w czeskiej części Cieszyna, 100 m od granicy, jest czy nie jest złamaniem ciszy wyborczej. Która i tak w ogromnej mierze jest fikcją”, podsumowuje publicysta.
Wesprzyj nas już teraz!
źródło: tygodnik „Do Rzeczy”