Opłaty za odtwarzanie muzyki to nie polski, rodzimy wymysł. Wszędzie na świecie stosuje się różnego typu triki prawno-podatkowe, które mają umożliwić ściąganie opłat za odrobinę rozrywki. W Kanadzie pobiera się podatek od publicznego odtwarzania muzyki z nośników na imprezach masowych, choćby na paradach.
To nie koniec – płacić trzeba także za umilanie muzyką wesel lub banalnych imprez w domowym zaciszu. Czekamy, kiedy rodzimi artyści zaproponują zastosowanie tego rozwiązania w Polsce.
Copyright Board of Canada to organizacja, uprawniona do zarządzania prawami autorskimi w tym kraju. Jej ostatnie uprawnienia wprawiły w osłupienie nawet spokojnych Kanadyjczyków. Okazuje się, że pobiera ona opłaty za prywatne odtwarzanie muzyki na spotkaniach towarzystkich w domach. Jej wysokość zależy od liczby przewidzianych gości! Do 100 biesiadników – 9,25 dolarów, ale pod warunkiem, że nikt nie tańczy. Za imprezę taneczną tej wielkości trzeba zapłacić już 18,5 dolara.
Wesprzyj nas już teraz!
Taryfą objęte są praktycznie wszystkie przejawy działalności kulturalnej – od festiwali, parad aż po karaoke. Na tę ostatnią warto zwrócić uwagę. Jeżeli organizujemy mnie,j niż trzy konkursy w tygodniu, opłata wyniesie 86 dolarów rocznie. Jeśli imprez jest w tygodniu więcej, trzeba zapłacić już 127 dolarów. Z kolei za „puszczanie muzyki” na ulicy lub w parku, opłata wynosi 17 dolarów dziennie. Bardziej „opłacalna” jest taksa za pełne trzy miesiące, ale z góry – 112 dolarów kanadyjskich.
Muzyka to tylko jedna z wielu form ekspresji artystycznej. Naturalnie jej twórcom należy się wynagrodzenie za wytworzone i sprzedane utwory. Póki co w Polsce absurd nie zaszedł jeszcze tak daleko, choć wielu przedsiębiorców skarży się na wysokość opłat, ustalanych przez ZAiKS. Wzór do naśladowania już mamy. Teraz tylko czekać, aż trzeba będzie płacić podatek za możliwość prowadzenia biznesu opodal znanej rzeźby. Oczyma duszy widzę wprowadzenie taryfy za pokazywanie obrazu znajomym we własnym mieszkaniu. W końcu, dlaczego ochrona praw autorskich dotyczyć ma wyłącznie muzyków i pisarzy?
Lawrence Reed, były szef Foundation for Economic Education, w napisanym szereg lat temu „Liście otwrtym do etatystów na całym świecie” skonstatował, że jeszcze na początku XX wieku w Ameryce rząd, we wszystkich obszarach swej aktywności, przejmował od podatnika około 5% jego dochodów. Obecnie, wielkość ta powiększyła się ośmiokrotnie. Struktury państwa-molocha konfiskują statystycznemu Amerykaninowi 40% tego, co wypracuje.
Nie potrzebujemy się zresztą oglądać na Stany Zjednoczone. Państwo Polskie wiedzie niechlubny prymat w tej statystyce. Do przepastnego skarbca bez dna trafia przeszło 80 % ciężko zapracowanych przez nas środków finansowych, a przecież polski aparat skarbowy nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Kreatywność urzędnicza w wynajdywaniu nowych, coraz bardziej absurdalnych źródeł dochodów jest w zasadzie nieograniczona.
Tomasz Tokarski
Źródło: www.bankier.pl