Federalny Urząd Ochrony Konstytucji miał prawo inwigilować członków drugiej najpopularniejszej partii w RFN, Alternatywy dla Niemiec (AfD), uznał sąd. Chodzi o podejrzenie o „prawicowy ekstremizm”.
W związku z inwigilacją członków partii AfD, jej władze rozpoczęły batalię sądową, która zakończyła się niepowodzeniem. Wyższy Sąd Administracyjny w Münster odrzucił skargę partii dotyczącą ewentualnej niezgodności działań Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji (BfV) z ustawą zasadniczą.
Sąd uznał, że BfV podjęła działanie „proporcjonalne”, klasyfikując AfD jako potencjalną grupę ekstremistyczną. Jak stwierdzono, były to działania zgodne z konstytucją, prawem krajowym i europejskim.
Wesprzyj nas już teraz!
Zadowolenie z orzeczenia wyraziła minister spraw wewnętrznych Niemiec Nancy Faeser, zaznaczając, że dalsza marginalizacja AfD w systemie politycznym jest korzystna „dla demokracji”.
Kierownictwo AfD zamierza złożyć odwołanie od decyzji na szczeblu federalnym. „Der Spiegel” przypomina, że odwołanie takie może dotyczyć jedynie procesu podejmowania decyzji, a nie zasadniczych faktów ustalonych przez sąd w Münster.
AfD cieszy się wciąż wysokim poparciem, będąc po CDU/CSU drugą najpopularniejszą siłą polityczną w kraju. Inne ugrupowania chcą jednak Alternatywę zniszczyć.
Na kilka tygodni przed wyborami do Parlamentu Europejskiego niemieccy urzędnicy upublicznili zarzuty pod adresem trzech polityków AfD, dr. Gunnara Becka, Petra Bystrona i doradcy parlamentarnego lidera listy AfD Maximiliana Kraha. Chodziło o rzekome związki z Chinami.
Z najnowszego sondażu INSA opublikowanego 12 maja wynika, że ugrupowanie to ma obecnie 17 proc. poparcia społecznego. Mimo spadku poparcia względem stanu z przełomu 2023 i 2024 roku, partia AfD nadal wyprzedza takie formacje jak SPD, Zieloni czy FDP.
Brytyjski „The Guardian” komentuje, że mimo negatywnych nagłówków mediów głównego nurtu na temat AfD, „skandale nie spychają niemieckiej AfD z kursu” przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.
Chociaż partia straciła kilka punktów poparcia, to jednak „negatywne nagłówki gazet raczej nie przekonają jej zwolenników” do zmiany preferencji wyborczych.
Urzędnicy na siłę szukają zarzutów przeciwko oskarżanym politykom, którym zarzuca się szpiegostwo na rzecz Chin, czy zmowę z Rosją w sprawie polityki „planu powszechnej remigracji” obcokrajowców i obywateli niemieckich.
Niemiecki politolog Benjamin Höhne sugeruje, że „błędem [mainstreamu] byłoby pokładać zbyt wiele nadziei w spadających wynikach sondaży”. Dodał, że strategia AfD polegająca na „normalizacji”, czyli włączeniu do głównego nurtu stanowisk będących wcześniej tabu, odniosła sukces wśród znacznej części niemieckiego społeczeństwa, na którą nie mają wpływu negatywne nagłówki gazet.
Dodaje, że fenomen dużego poparcia dla AfD wynika z tego, że znaczna część społeczeństwa chce zmiany status quo i chętnie wspiera partię, która obiecuje uderzyć w obecny system.
Działacze AfD są także fizycznie atakowani przez lewicowych ekstremistów. „To już nie są jednorazowe przypadki” – zasugerował politolog Herfried Münkler, komentując w telewizji publicznej, że oznaczają one niepokojący trend, „który zasadniczo podważa naszą demokrację”.
Źródła: brusselssignal.eu, theguardian.com
AS