20 września 2022

Co ma zrobić mężczyzna, aby zajść w ciążę?

Rżnięcie głupa – tak można w dwóch słowach określić taktykę kapłanów i wyznawców ideologii gender. Nauka zdaje się dla nich nie istnieć, podobnie jak dylematy etyczne czy też autentyczna troska o los człowieka. Ważne, żeby mężczyzna mógł urodzić dziecko i by nikt nie zadawał niewygodnych pytań! Ale czy ten absurd naprawdę da się zakamuflować?

Calvin Klein wypuścił reklamę, która zelektryzowała internet – jednych ciesząc, drugich słusznie oburzając. Bohaterem nowej kampanii jest bowiem nikt tylko… „mężczyzna w ciąży”, a precyzyjnie kobieta, która przeszła operację usunięcia piersi i dorobiła sobie brodę, po czym zaszła w ciążę jako „mężczyzna transpłciowy”.

Gdyby ktoś myślał, że takie rzeczy to tylko na „zgniłym Zachodzie”, a my żyjemy w państwie, które jest jeszcze pod tym względem ostoją konserwatyzmu, to artykuł opublikowany parę lat temu w „Wyborczej” powinien rozwiać wątpliwości. Rodzimy organ medialny Rewolucji obyczajowej opisał historię Pawła, który w rzeczywistości jest Magdą, ale urodził dziecko jako Paweł i został wpisany jako ojciec do aktu urodzenia.

Wesprzyj nas już teraz!

Dyrektor Urzędu Stanu Cywilnego we Wrocławiu powiedział „Wyborczej”, że… „prawo nie nadążyło za życiem”. Historia Magdy, która stała się Pawłem, została opisana w duchu typowym dla skonfundowanych wyznawców ideologii gender, którzy próbują oswajać odbiorcę z jej arkanami, jednocześnie samemu się w nich gubiąc…

No bo jak się nie pogubić, gdy nie wiadomo, czy matka jest matką (bo urodziła) czy ojcem (bo uważa się za mężczyznę i została – w Polsce! – zarejestrowana urzędowo jako mężczyzna). I jak się nie pogubić, skoro twierdzi się, że człowiek „rodzi się” transem, ale jednocześnie trzeba zawrzeć w artykule informację o tym, że ojciec dziewczynki był palantem, który zostawił rodzinę i zerwał kontakt z dziećmi, a ona „zmieniła płeć” na złość tatusiowi.

Dlatego pytanie „co ma zrobić mężczyzna, by zajść w ciążę” wcale nie jest takie od czapy. Genderyści utrzymują, że wszystko jest proste i oczywiste, podczas gdy rzeczywistość rzuca poznawcze kłody pod ich nogi.

Skoro przyjdzie do rodzicielstwa, wcale nie jest takie oczywiste, że „są przecież kobiety z penisami i mężczyźni z waginami”. To, jaki zamęt w głowach mają osoby wierzące w genderowe banialuki, doskonale pokazuje nowy film zrealizowany przez amerykańskiego konserwatystę Matta Walsha – What Is a Woman? Autor zadał sobie trud dotarcia do specjalistów od „gender studies” czy osób takich jak „terapeutka potwierdzania płci”.

W ciągu dwóch godzin dokumentu żadne z tych pudeł rezonansowych LGBT nie było w stanie odpowiedzieć na tytułowe pytanie… Czym jest kobieta? Doktor „gender studies” kluczył, plątał się elokwentnie i uczenie, by na końcu skapitulować, a „terapeutka potwierdzania płci” – wyglądająca i ubrana jak kobieta – odpowiedziała z rozbrajającą szczerością: Nie jestem kobietą, więc trudno mi powiedzieć. A czym jest owa terapeutka? Trudno powiedzieć…

Wracając do pytania „co ma zrobić mężczyzna, by zajść w ciążę” – jest jeszcze jeden powód, dla którego jest ono nie od rzeczy. Otóż w medium tego samego polskojęzycznego wydawcy – w „Wysokich Obcasach” – opisana została historia niejakiego Johna z Los Angeles, pierwszego mężczyzny, który zaszedł w ciążę. Nota bene, znów mamy do czynienia z konfuzją genderystów – skoro Paweł urodził, to John nie jest pierwszy!

Niezależnie od tego, komu przypadnie palma pierwszeństwa, istotny jest fakt, że John… naprawdę jest mężczyzną. Tak! Niczym Arnold Schwarzenegger, który w filmie Junior wcielił się w rolę biorącego udział w eksperymencie naukowca. John, architekt z Kalifornii, żył sobie spokojnie ze swoją konkubiną – do momentu, gdy para doszła do wniosku, że czas na dziecko. Wówczas okazało się, że jest problem, bo o ile on spokojnie sobie rysuje po ekranie komputera, o tyle jego dziewczyna Emma pracowała nad dużym projektem i na „zaciążenie” nie mogła sobie pozwolić.

Ale dla chcącego nic trudnego! Para zaczęła szukać wyjścia z tej sytuacji i wpadła na pomysł, że to… on zajdzie w ciążę. By zrealizować tę mroczną fanaberię John udał się nigdzie indziej, tylko do światowej stolicy eksperymentów transhumanistycznych – do komunistycznych Chin. Tak John znalazł się w Pekinie, gdzie naukowcy – chcąc uczynić zadość męskiemu pragnieniu „emancypacji” – pracowali nad uniezależnieniem od kobiet poprzez uczynienie płci brzydkiej zdolną do zachodzenia w ciążę.

Emancypacja okazała się jednak niepełna, a pekińscy uczeni musieli pogodzić się z faktem, że kobieta niestety będzie potrzebna… jako dawczyni organu. Wiadomo, o jaki organ chodzi, ale dla Johna nie było to problemem, gdyż jego mająca dwójkę dzieci siostra doszła do wniosku, że więcej jej nie potrzeba i chętnie oddała mu swoją macicę.

Eksperyment się zaczął. W „realu” był on równie zaawansowany niż w filmie ze Schwarzeneggerem. Trzeba było zrobić miejsce w brzuchu, przeszczep macicy przyjął się, a następnie chińscy naukowcy dorobili mu „fantomową pochwę”, by mogło dojść do zapłodnienia in vitro.

Chińczycy sporządzili probówkę z połączenia materiału od Johna i Emmy, a po jakimś czasie przyszli do mężczyzny z wieściami… „Moment, w którym profesor Chang powiedział mi, że jestem w ciąży, był jednym z najpiękniejszych w moim życiu. Płakaliśmy z Emmą ze szczęścia” – wyznaje John. Ciąża, jak opisują „Wysokie Obcasy”, których dziennikarka spotkała się z Johnem, miała przebiec bez zakłóceń, a po dziewięciu miesiącach zaplanowano cesarskie cięcie i dziecko – Alex – przyszło na świat całe i zdrowe. Rodzice mieli jedynie wątpliwości, czy podawać to do wiadomości publicznej, ponieważ do kliniki przychodziły „pogróżki” od osób, które twierdziły, że to „niemoralne”, „wbrew naturze” i że „nie pozwolą na takie zabawy w Boga”.

Proszę Państwa, a teraz wyjaśnienie. O ile historia Magdy jest prawdziwa, o tyle historią Johna redakcja „Wysokich Obcasów” jedynie bawiła swoich czytelników, gdyż pod koniec pada dowiadujemy się, iż był to… żart na prima aprilis! Ale opisałem tę historię tak jakby była prawdziwa, aby dać tym autentyczniejszy wyraz stanu umysłu genderystów, którzy w postscriptum do tegoż artykułu bynajmniej nie odżegnują się od samej jego idei i wyrażają szczerą nadzieję na dostępność tego typu procedur, podając przy tym autentyczne tropy naukowe w poszukiwaniach. 

Jak pewnie Państwo zauważyli, opisałem te historie językiem nieco humorystycznym – bynajmniej nie dlatego, że jest mi do śmiechu. Jest to raczej forma odreagowania. A mówiąc poważnie, widać jak na dłoni jak nieludzka jest przewrotność ideologów LGBT. Otworzyli oni puszkę Pandory, wmawiając ludziom, że mogą dowolnie „określać” swoją tożsamość z pominięciem rzeczywistości, a jednocześnie mają gdzieś osobiste dramaty tych osób. Taka choćby Magda, której historię opisała „Wyborcza”, jak wynika z samego artykułu, do najszczęśliwszych osób pod słońcem nie należy, a jej dziecko trafiło do rodziny zastępczej (może choć ono zazna trochę szczęścia). Ale funkcjonariuszom medialnym jest obojętny jej los – ważne, że Magda jest Pawłem i można z niej wysączyć trochę wody na rewolucyjne młyny…

Wyznawcy ideologii gender nie mają też dylematów przedstawionych w filmie Junior. Czy jest to w porządku – co my tu w ogóle robimy – czyje to dziecko – czy można je zabić, jeśli jednak go nie chcemy (ciekawe czy następny żart primaaprilisowy w mediach Agory będzie o „prawie” do aborcji biologicznych mężczyzn zachodzących w ciążę). W narracji „Wysokich Obcasów” i w późniejszym postcriptum śladu poważnych dylematów nie widać. Bo skoro równość – to na całego! Czemu ojciec miałby nie rodzić – nie ważne, transgenderowy czy biologiczny to mężczyzna. Ważne, żeby każdy robił absolutnie wszystko, na co ma ochotę, a balast w postaci pytań natury etycznej należy pogrzebać głęboko, zrównać ziemię i nie stawiać nagrobka. Cancel culture i kropka.

Filip Obara

Szokujące!!! FACET W CIĄŻY?! Lewica tnie głupa jak nigdy!

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij