„Popularna aktorka i utalentowany tancerz. 14 lat temu połączyła ich rumba, potem był walc angielski, tango w Paryżu, wcale nie ostatnie. Idą przez życie tanecznym krokiem, nieważne słońce czy deszcz, śmiech czy łzy. Mogliby tak iść na koniec świata i jeszcze dalej, byle we dwoje. O przepraszam, we czworo, bo rodzina Hakielów, to jeszcze Helenka i Adaś” – mówił Maciej Kurzajewski, zapowiadając w 2019 r. jurorów w programie rozrywkowym TVP pt. „Czar Par”. Na drodze małżeństwa idącego przez życie tanecznym krokiem stanął jednak sam Kurzajewski. Parę prezenterów prowadzących na antenie Telewizji Polskiej magazyn poranny połączyła podobno MIŁOŚĆ. „M” jak miłość – chciałoby się dodać. A co z „O” jak odpowiedzialność?
Nie milkną medialne echa głośnej deklaracji Katarzyny Cichopek i Macieja Kurzajewskiego, którzy w popularnej „śniadaniówce” opowiedzieli o swoim związku. W programie „Pytanie na śniadanie” mogliśmy zobaczyć prezenterów tego właśnie magazynu w prywatnym kontekście ich podróży do Ziemi Świętej. Po krótkim wstępie, objaśniającym kulisy wyjazdu na Bliski Wschód, para potwierdziła to, o czym od wielu miesięcy spekulowano w mediach. Z ust aktorki mogliśmy usłyszeć znamienne słowa:
Pozdrawiam was bardzo serdecznie z wyjątkowego miejsca. Jestem teraz w Ziemi Świętej, w Betlejem, na wspaniałej wycieczce z okazji moich 40. urodzin. Jest to wyjątkowy czas w moim życiu. Nie bez powodu to miejsce zostało wybrane, bo jest to czas podsumowania. Czas powrotu do przeszłości, zamknięcia pewnego rozdziału. I co najważniejsze, otworzenia nowego rozdziału.
Wesprzyj nas już teraz!
Na pytanie prowadzącej sobotnie wydanie „PnŚ” o ten nowy rozdział w życiu Katarzyna Cichopek wraz ze swoim towarzyszem wyprawy wskazali na miejsce ich aktualnego pobytu, które – zgodnie z relacją – przywodzi na myśl słowo „miłość”. „Cudownie jest poznawać miejsca na nowo, odkrywać te, które znamy, kiedy robimy to z kimś, kogo się kocha, z kim jest bardzo dobrze podróżować przez życie. To jest najszczęśliwszy czas” – mówił Kurzajewski, obejmując nową partnerkę.
Aktorka skierowała również swoje podziękowania do wszystkich, którzy w tym szczególnym czasie okazali parze wsparcie, czyli do członków redakcji magazynu i sympatyzujących z nimi widzów. W tym momencie padły również zapewnienia o miłości, jaką prezenterzy czują do swoich odbiorów. Kochankowie zadeklarowali też miłość do własnych dzieci. „Dla nich zrobilibyśmy wszystko. Mamy nadzieję, że oni będą czuli, iż kiedy my jesteśmy szczęśliwi, to oni też będą szczęśliwi” – dopowiadał dziennikarz sportowy. Rozmowę Cichopek zakończyła słowami: „I niech wszyscy będą szczęśliwi”. Całe to „słodkie” show, pełne doniosłych słów, radości wyrażającej się nieustannym uśmiechem wszystkich uczestników rozmowy przerwać można było pytaniem o definicję miłości i szczęścia. Jako że nie padły, możemy się tylko domyślać z kontekstu przywołanej konwersacji. Zakochani wskazali na Ziemię Świętą jako miejsce, które kojarzy się z miłością. O jaką „miłość” może tu więc chodzić?
Najprawdopodobniej o Prawdziwą Miłość, czyli tę, która przyszła do nas z nieba. „Narodziła się na obrzeżach rzymskiego imperium, na wzgórzu zwanym Kalwarią, w piątek zwany Wielkim Piątkiem. Był to ogień, który zapłonął w pewnym człowieku ukrzyżowanym za grzechy świata, a ekstatyczny szczyt osiągnął siedem tygodni później, w dzień zesłania Ducha Świętego, gdy pokazał się w postaci płonących języków, potem zaś przyjął postać męczeństwa, mistycyzmu, działalności misjonarskiej i apostolatu. Zmiótł ze świata greckie ideały umiarkowania i rzymską obojętność wobec prawdy. Ludzie byli tak pochłonięci miłością, że opuszczali domy, żeby głosić Dobrą Nowinę. Młode kobiety całe serce oddawały swoim małżonkom. Przez pokolenia ta pochodnia była przekazywana i miliony tak bardzo kochały swego Pana, że żadne pochlebstwa nie mogły zmusić ich do odwrócenia się od czegoś, co sprawiało, że wszelkie ziemskie rzeczy wydawały się próżne” – czytamy we wstępie do książki pt. „Ostateczna bitwa o rodzinę”.
Autor tych słów, ks. Robert Skrzypczak, w innym miejscu zauważa: „Człowiek nie może żyć bez wielkiej miłości, w przeciwnym przypadku da się pochłonąć tandecie i podróbkom”. I właśnie z taką tandetną podróbką mamy do czynienia w przypadku „miłości” tych dwoje. Wiemy to od samego Chrystusa, który nauczał: „na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!”. W Pierwszym Liście do Koryntian św. Paweł dopowie (1Kor 7, 10-12): „Tym zaś, którzy trwają w związkach małżeńskich, nakazuję nie ja, lecz Pan: Żona niech nie odchodzi od swego męża. Gdyby zaś odeszła, niech pozostanie samotną albo niech się pojedna ze swym mężem. Mąż również niech nie oddala żony”. Tymczasem para, która w przeszłości zawarła sakramentalne związki małżeńskie, pragnie budować dzisiaj swoje życie w jawnej kontrze do ustanawianego przez Boga porządku, mimo deklaracji wyznawania katolickiej wiary. Dlatego na celebrytów spadła fala krytyki za tak niejednoznaczne podejście do ogólnie przyjętych w katolicyzmie zasad.
Widzimy to w komentarzach do najbardziej popularnego dzisiaj breaking newsa w plotkarskim mainstreamie. Aktorkę skrytykowali również obserwujący jej konto na Instagramie fani. W odpowiedzi na negatywny osąd śledzącej losy tego romansu publiki głos zabrała przychylna parze strona. W skierowanych do prezenterów słowach szefowa „PnŚ”, żona byłego szefa TVP, Joanna Kurska wyraziła swoje uznanie dla nowego związku w następujący sposób: „Miłość jest najważniejsza. Kochajcie się”. W podobnym tonie wypowiedziała się pracująca razem z gospodarzami „śniadaniówki” Ida Nowakowska. Wśród wypowiedzi znanych z telewizyjnych ekranów ludzi znalazły się też i takie: „Ogłosili coś, co dawno było wiadomo. Czy chcemy tracić na to czas? To jest ich życie. Nikogo nie da się zmusić do miłości. Prościej ma ta strona, która podjęła decyzję w małżeństwie o tym, że odchodzi. Oczywiście zawsze w tym momencie będzie atakowana, to jest proste. Wbrew pozorom nie jestem żadnym specjalistą od ślubów i wesel, ale jeżeli dwoje ludzi przestaje się kochać, to nie wolno się zmuszać do miłości, bo to się nazywa nieuczciwością. Życia się nie da powtórzyć”. Według logiki przywołanej wypowiedzi Michała Wiśniewskiego łamanie małżeńskiej przysięgi jest uczciwe w sytuacji, gdy małżonków nie łączy już „miłość”. Ten sposób myślenia charakteryzuje dzisiaj wielu biorących w obronę związek Cichopek i Kurzajewskiego.
Żyjemy więc w czasach, w których w imię źle pojętej miłości podkopuje się obowiązujące systemy wartości, przekracza kolejne granice moralne, a uwiedzeni obietnicami złudnego szczęścia nie przyjmują do wiadomości, że zniknęły im z oczu trwałe punkty orientacyjne i kreują sobie i innym świat permanentnej zmiany i niejednoznaczności. Warto zatem pochylić się w tym miejscu nad kluczowym słowem, jakie nieustannie pada w kontekście omawianej relacji. Nawet w zawężonym rozumieniu do wzajemnego odniesienia się osób odmiennych pod względem płci słowo „miłość” ma różne znaczenia. Kryje się pod nim całe bogactwo rzeczywistości.
Jeżeli mówimy o miłości prawdziwej, to zawsze ze swej natury jest ona też odpowiedzialna. Nie może być inaczej. Tym, co szczególnie odróżnia sakramentalne małżeństwo od innych form relacji, to niepowtarzalny charakter i oryginalność jej miłości. Wynika ona z trynitarnej struktury małżeństwa chrześcijańskiego, które powołane zostało do istnienia jako wspólnota życia i miłości. Charakter i rangę tego określa bliżej Jan Paweł II w adhortacji Familiaris consortio:
„Bóg, stwarzając mężczyznę i kobietę na swój obraz i podobieństwo, wieńczy i doprowadza do doskonałości dzieło swych rąk – powołuje do szczególnego uczestnictwa w swej miłości, a zarazem w swej mocy Stwórcy i Ojca poprzez ich wolną i odpowiedzialną współpracę w przekazywaniu życia ludzkiego”.
Małżonkowie są więc odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale też za swoje potomstwo. Są odpowiedzialni przed Bogiem, sobą i innymi. Alojzy Drożdż w artykule pt. „Dynamiczne fieri osoby – moralne zakorzenienie miłości i odpowiedzialności małżeńskiej” zauważa, że najciekawsza w punktu widzenia egzystencjalnego jest właśnie ta odpowiedzialność w małżeństwie i rodzinie. „Tutaj bowiem – pisze autor – obserwujemy zarówno heroizm działania, jak i przypadki skrajnych nadużyć oraz dzikiej wolności. Ta ostatnia musi boleć i boli każdego myślącego człowieka”. Czy boli Katarzynę Cichopek i Macieja Kurzajewskiego, którzy porzucając sakramentalnych małżonków, narazili ich na cudzołóstwo, a swoje dzieci pozbawili busoli moralnej i „trwałego punktu orientacyjnego”? Oby!
Anna Nowogrodzka-Patryarcha
Zobacz także:
Cichopek i Kurzajewski w „nowym związku”? Opłakane skutki kultury rozwodowej!