29 czerwca 2023

Kilkadziesiąt lat po Soborze Watykańskim II i tzw. reformie liturgii powrót na tron Piotrowy papieża, który byłby jednoznacznie katolicki, bez kompromisu z ekumenizmem i innymi odnogami herezji modernistycznej, wydaje się wprost surrealistyczny. Najciekawszą – i bodaj jedyną – artystyczną wariacją na ten temat są dwie serialowe odsłony – Młody papież i Nowy papież.

W uroczystość Świętych Apostołów Piotra i Pawła chcę podjąć refleksję na temat papiestwa, a za punkt odniesienia przyjmę dwie części serialu Paolo Sorrentino, który wzbudził kontrowersje – z jednej strony ukazując głębię upadku posoborowego Watykanu, a z drugiej podając katolickim tradycjonalistom soczysty – choć, jak uważają niektórzy, przewrotny – sen o Piusie XIII, papieżu, który przywraca Kościołowi jego „trydencką” świetność.

Mam wrażenie, że serial spotkał się z rażącym niezrozumieniem ze strony katolickich widzów, którzy twierdzili, że to mistyfikacja, a wręcz potwarz rzucona przeciwko nam. Takie zarzuty wynikają moim zdaniem z błędnego założenia początkowego – to znaczy przyjęcia, że produkcja miała być apologią papiestwa i tradycjonalizmu. Tymczasem artyści, szczególnie współcześni, nie trudnią się fabrykowaniem apologii, tylko po prostu „przerabiają” rzeczywistość przez pryzmat swojej wrażliwości, a czasem sami nie wiedzą, co chcą powiedzieć. W tym sensie stosunek Paolo Sorrentino do katolicyzmu jest zupełnie nieistotny, a liczy się to, co udało mu się – tak genialnie! – wyrazić.

Wesprzyj nas już teraz!

Przychylając się do krytyków, na pewno mogę przyznać, że Jude Law nie do końca odnalazł się w swojej roli jako człowiek niewierzący, a więc niepotrafiący odnaleźć harmonii ze wszystkimi akordami życia katolickiego, które miały w nim dźwięczeć. Z drugiej strony niewykluczone, że sam reżyser wykazał się różnymi brakami w rozumieniu katolicyzmu, natomiast – i tu odcinam się od krytyków – słabości fikcyjnego Piusa XIII bynajmniej nie obniżają jego wiarygodności!

To, że jest oschły dla niektórych ludzi, bo nie potrafi sobie poradzić z tym, że porzucili go rodzice, to, że ma pokusy, nawet te przeciwko wierze, to, że ma wady charakteru (porywczość, pewna niedojrzałość w przyjmowaniu ludzkich niedoskonałości), to przecież normalne elementy drogi duchowej, szczególnie dzisiejszego człowieka z całym jego pokręceniem. Absurdalne jest twierdzenie, że bohater serialu nie chciał tak naprawdę pomóc Kościołowi, bo kierował się wspomnianymi słabościami. Bliższe prawdy wydaje mi się twierdzenie, że działał i dążył do świętości (choć ta świętość też w oczach Sorrentino wygląda osobliwie) pomimo swoich wad i życiowego dramatu.

Ale do rzeczy! Poza wszystkimi kapitalnymi wątkami i całą satysfakcją, jaką odczuwa tradycyjny katolik widząc jak Pius XIII zsyła na Alaskę modernistów i sodomitów w kardynalskich szatach, serial pokazuje przede wszystkim jedną niesłychanie ważną rzecz, której zniuansowana istota chyba często nam umyka.

Chodzi o to, że w Watykanie, gdzie – jak zaświadczał sam naczelny egzorcysta Stolicy Apostolskiej, o. Gabriel Amorth – działa nie tylko homoseksualna mafia pedofilska, ale nawet sekta satanistyczna złożona z osób duchownych, nie wystarczy, by pojawił się papież katolik i jakimś cudem został wybrany przez kolegium kardynalskie…

Od samego początku widzimy, że ów fikcyjny papież nie może tak po prostu skorzystać z prerogatyw swojej absolutnej władzy. Próbował to zrobić przedstawiony w drugiej części Franciszek II, który nie bacząc na nic i na nikogo podjął próbę całkowitego zrewolucjonizowania Kościoła w duchu jeszcze śmielszym niż ma to miejsce obecnie za Franciszka I. Papież ten długo nie podziałał, gdyż wywiad watykański w uzgodnieniu z mrocznym sekretarzem stanu doskonale wiedział, co ma w takim przypadku czynić. Podobny los spotkał Jana Pawła I, który chciał porwać się na reformę opanowanej przez masonów kurii rzymskiej i uporządkowanie watykańskich finansów.

Dlatego Pius XIII musi nieustannie balansować pomiędzy aktami władzy absolutnej podejmowanymi w imię nadprzyrodzonego dobra Kościoła a stosowaniem całkowicie przyziemnej taktyki politycznej. Nie decyduje się usunąć zwornika mafijnych stosunków watykańskich, wspomnianego sekretarza stanu, kard. Voiello, lecz wodzi go za nos, raz dając prztyczka, a drugi raz psychologicznie grając na jego zaufaniu, dowartościowując go i przechodząc do porządku dziennego nad jego niegodziwościami. Ostatecznie to właśnie Voiello pomaga mu w odzyskaniu tronu Piotrowego, czego niechybnie nie zrobiłby, gdyby został zbyt ostro potraktowany. Pójdźmy jednak krok dalej i zapytajmy, czy Pius XIII mógł usunąć kard. Voiello? Oczywiście mógł – ale mogłaby to być jedna z ostatnich jego decyzji…

Serial pokazuje też, jak bardzo zapętlony jest Kościół w skutkach przyjęcia herezji modernistycznej. Początkiem zinstytucjonalizowanego modernizmu jest niejednoznaczny język, który wprowadził Sobór Watykański II, zaś końcem – niepowstrzymany potok zbrodni i krzywdy spowodowanych przez kompromis z grzechem, dla których zawsze znajdzie się jakaś wymówka i forma relatywizacji. W modernistycznym Watykanie są ludzie skłonni do posłuszeństwa i innych cnót, ale wszyscy są zakładnikami ideologii, która odrzuca odwieczne katolickie rozgraniczenie: tak – tak, nie – nie.

Podobnie jak zagubiony jest świat, zagubiony jest dziś Kościół (choć brzmi to absurdalnie w odniesieniu do nadprzyrodzonej wspólnoty, która ma być pochodnią prawdy dla świata). Z tego właśnie powodu równie genialne jest ukazanie stylu prowadzenia publicznej działalności przez papieża-tradycjonalistę. Wybiera on drogę zaskoczenia, prowokacji, celowego zawodzenia oczekiwań i w pewnym sensie rzuca się na głęboką wodę, w której skutki jego działań są nieobliczalne. Ale zadajmy sobie szczere pytanie: czy w sytuacji, w której obraz Kościoła u przytłaczającej większości katolików jest skrzywiony przez kilkadziesiąt lat promowania „posoborowia” realne byłoby, żeby katolicki papież po prostu wyszedł i jakby nigdy nic zaczął rządzić w stylu, którego nikt nie pamięta od roku 1958?

Gdybyśmy doczekali się papieża-katolika, nie mógłby on po prostu odkupić tiary i wkroczyć na lektyce na plac św. Piotra, gdyż wszelki tego typu gest zostałby odebrany teatralnie i niekoniecznie przyczyniłby się do umocnienia autorytetu papiestwa. Nie mógłby też prostym ruchem zakazać nowej Mszy, anulować jednym podpisem wszystkich poprzednich pontyfikatów i wydać kilku encyklik, które zasypałyby przepaść odmętu pogłębianą przez kilkadziesiąt lat. Musiałby przede wszystkim radykalnie zdać się na wolę Bożą i szukać całkowicie nieszablonowych dróg. Słowem, gdyby papieżem został katolik i miałby przywrócić Kościół na właściwe tory, to prawdopodobnie w pierwszej chwili nie spodobałby się ani liberalnym katolikom ani tradycjonalistom…

Rozumiejąc w tym kluczu Młodego papieża i jego dopełnienie fabularne w Nowym papieżu (który poza owym dopełnieniem jest niestrawny przez natężenie zmysłowości i złej woli zdegenerowanych ludzi), możemy zadać sobie pytanie, jaka byłaby droga odbudowy Kościoła w duchu Chrystusa, a nie w „duchu Soboru”? Na to pytanie serial odpowiada z przenikliwą intuicją: z jednej strony mamy rozpasanie liberalizmu, z drugiej sztywność tradycjonalizmu – pozostaje zatem „droga środka”, ale nie taka, jaką proponuje Jan Paweł III, lecz droga środka rozumiana jako cnota i jako bezkompromisowa świętość, jako miłość, która nie zna lęku, a brzydzi się grzechem, nie kalkulowanie po ludzku, lecz słuchanie Boga i podążanie drogą, którą On prowadzi.

Pomimo całej obrzydliwości Nowego papieża bez niego cała narracja byłaby na nic. Dopiero po obejrzeniu całości uświadamiamy sobie, że Paolo Sorrentino – niezależnie od swoich intencji – tak naprawdę zadał najistotniejsze pytania na temat katolicyzmu w XXI wieku. Czego właściwie szukamy? Czego oczekujemy po prawowiernymi papieżu, gdyby taki po kilkudziesięciu latach wreszcie nastał?

Odważny artysta zdaje się wkładać w usta samego Boga taką odpowiedź: Mogę wam zesłać najlepszego papieża, świętego, cudotwórcę. Ale wy i tak będziecie jak chorągiewki na wietrze. Będziecie gromadzić się na placu św. Piotra i oklaskiwać każdego, kto tam stanie. Nie potrzebujecie cudotwórcy, ale reformatora. Tego, który dokona prawdziwego cudu naprawienia Kościoła. Ale, żeby to się stało, to najpierw musi nastąpić inny cud – cud przemiany waszych dusz; jeżeli chcecie papieża reformatora, to najpierw musicie zacząć od zreformowania jednej rzeczy – własnej świadomości. Jeżeli chcecie prawdziwego ojca, przestańcie dawać się zwodzić tym fałszywym. Jak tego nie zrobicie, to najlepsze, co was czeka, to doskonale nijaki Voiello, który wszystko poukłada, ugładzi i ustrzeże was od wszelkiego ekstremizmu – szczególnie zaś od świętości!

Serial ten jest dowodem na to, jaka może być siła katolickiej sztuki i jako taki nie został chyba doceniony. Jest trochę obrazoburczy, ale jest też do bólu szczery i dzięki temu uważam, że mieści się w szerokiej kategorii katolickiej refleksji, a przynajmniej wartościowej refleksji na temat katolicyzmu – wbrew powierzchownym moim zdaniem ocenom, które twierdzą inaczej. Dzieło pokazuje, że reformator Kościoła musi być nie tylko ortodoksyjny, ale święty, nie tylko święty, ale i nieszablonowy, idący na przekór, trafiający do najskrytszych zakątków ludzkich dusz. W wielu ujęciach i szczegółach można się nie zgadzać z wizją Sorrentino, ale ta zasadnicza charakterystyka została odmalowana przez niego z iście proroczą przenikliwością.

A jak ktoś narzeka, że w produkcji jest coś nie tak, to odpowiadam: proszę bardzo, drogi katoliku, zbierz kilkadziesiąt milionów dolarów i zrób spektakularny artystycznie film, który jednocześnie będzie miał w sobie tyle autentyczności i więcej spójności! Podziękuję ci ja oraz cały katolicki świat. Problem w tym, że obecnie nikt z ortodoksyjnych katolików takich filmów nie robi, więc zamiast krytykować, zastanówmy się, dlaczego osoba luźno związana z Kościołem zrobiła najlepszy – w sensie artystycznym – film o Kościele…

Filip Obara

Pius XIII – fałszywy prorok telewizji

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij