Iran i Arabia Saudyjska – dwa największe kraje bliskowschodnie zaciekle rywalizujące o wpływy od wielu lat – 10 marca br. zawarły porozumienie w Pekinie, które potencjalnie może zmienić architekturę geopolityczną na Bliskim Wschodzie.
W ciągu „maksymalnie dwóch miesięcy” Saudowie i Irańczycy mają ponownie otworzyć ambasady i misje. Iran ma zaprzestać wrogich ataków na obiekty w Arabii Saudyjskiej. Jest szansa na zakończenie wojny w Jemenie i być może na uregulowanie polityczne wyniszczającego konfliktu w Syrii. To wszystko dzieje się w czasie, gdy Izrael przeżywa jeden z największych kryzysów wewnętrznych i prowadzi krwawe naloty na Palestyńczyków, a Amerykanie zaostrzają retorykę wobec Teheranu.
Od ubiegłego roku widać wyraźne przetasowania w polityce krajów bliskowschodnich, które stopniowo próbują normalizować stosunki, przezwyciężając „bałagan” powstały w następstwie tzw. arabskiej wiosny zainicjowanej w 2011 r. Czy zachodzące zmiany będą trwałe w sytuacji powszechnego zbrojenia krajów Zatoki Perskiej? To pozostaje wciąż kwestią otwartą. Tym bardziej, że w USA zbliżają się wybory prezydenckie i gdyby Republikanie odnieśli zwycięstwo jest niemal pewne, iż zajmą jastrzębią postawę wobec Iranu.
Wesprzyj nas już teraz!
Póki co, w piątek 10 marca, świat zelektryzowała wiadomość o porozumieniu zawartym między Teheranem a Rijadem, do którego doszło w Pekinie z pomocą Chińczyków. Wcześniej, rozmowy między zwaśnionymi stronami odbywały się dzięki zaangażowaniu Irakijczyków i urzędników z Omanu.
Państwo Środka włączyło się w proces mediacji – zgodnie ze swoją strategią, by odgrywać większą rolę dyplomatyczną na świecie – i może odnotować duży sukces wizerunkowy, wchodząc niejako w buty Amerykanów. Chińczycy zaprezentowali się jako ważny gracz bliskowschodni, który potrafił doprowadzić do rozmów dwa skłócone mocarstwa regionalne.
Kraje Bliskiego Wschodu normalizują relacje. Kryzys wewnętrzny w Izraelu
Wraz ze spadającym zaangażowaniem Amerykanów na Bliskim Wschodzie i wycofaniem się wojsk sojuszniczych z Afganistanu, kraje Zatoki Perskiej i Azji Zachodniej podjęły się zadania ułożenia relacji na nowo.
Waszyngton zajęty coraz bardziej Ukrainą i Indo-Pacyfikiem, można by powiedzieć, że powinien być zadowolony z normalizacji stosunków Iranu z Arabią Saudyjską, zwłaszcza jeśli miałyby one przynieść także rozwiązanie polityczne w Jemenie, gdzie Saudowie wykorzystywali broń zakupioną od USA.
Jednak wciąż pozostaje nierozwiązana kwestia uregulowania relacji Izraela z innymi krajami arabskimi i Iranem. Zawarte – dzięki zabiegom ekipy Donalda Trumpa – Porozumienia Abrahamowe w 2020 r. miały doprowadzić do nawiązania stosunków dyplomatycznych Tel Awiwu z Rijadem. Tymczasem Saudowie stawiają ostre warunki, żądając od Waszyngtonu wsparcia w rozwijaniu własnego programu nuklearnego – niby do celów cywilnych – w zamian za uregulowanie relacji z Izraelem.
Kraj zdominowany przez Żydów doświadcza obecnie ogromnego kryzysu wewnętrznego z powodu działań zmierzających do reformy ustawy o Sądzie Najwyższym, która chroniłaby Benjamina Netanjahu przed usunięciem z urzędu (wyłączono powód w postaci procesów karnych) i pozwalałby parlamentowi nie respektować wielu orzeczeń sędziów. Posłowie mieliby znacznie większy wpływ na obsadę SN.
Spór o reformę zaowocował masowymi protestami Izraelczyków, pośród których prym wiodą lewicowe środowiska, ale także przedstawiciele izraelskiego establishmentu, w tym wojskowi, obawiający się ewentualnego osądu przez międzynarodowe trybunały za działania podejmowane w ramach tajnych operacji.
Masowe protesty utrudniły wizytę amerykańskiego sekretarza obrony gen. Lloyda Austina, zmuszając ekipę Netanjahu do zorganizowania spotkań w obiektach przy porcie lotniczym Ben Guriona. W ostatnim czasie ekipa Netanjahu zaostrzyła kurs wobec Palestyńczyków, powodując – wskutek nalotów – śmierć ponad 80 osób. Zginęło także około 10 Izraelczyków. Jednocześnie cały czas trwają ataki na proirańskie – jak twierdzą Żydzi – bojówki w Syrii.
Warto odnotować, że spodziewając się normalizacji stosunków saudyjsko-irańskich, Turcja zbliżyła się do Rijadu po tym, jak wzajemne relacje prawie zostały zerwane w następstwie zabójstwa dziennikarza Dżamala Chasodżdżiego w konsulacie Arabii Saudyjskiej w Stambule w 2018 roku. Nie bez znaczenia są zabiegi podejmowane przez Katar, Oman czy Zjednoczone Emiraty Arabskie.
Zmienia się stosunek sunnitów do zdominowanej przez szyitów Syrii na czele z prezydentem Baszarem al-Asadem, który od ponad 11 lat jest odseparowany od swoich sąsiadów.
Te głębokie zmiany zachodzące na bliskowschodniej szachownicy odbywają się bez amerykańskiego zaangażowania. Waszyngton wycofuje się ze swojej dominującej roli w regionie, niejako katalizując aktywność wieloletnich swoich sojuszników, obawiających się o gwarancje bezpieczeństwa ze strony Ameryki.
„Wall Street Journal” wyrzuca Demokratom, że nie okazali wystarczającej determinacji i sprawili wrażenie, jakby Ameryka oraz Izrael wyraźnie słabły na Bliskim Wschodzie. Stworzyli próżnię, którą starają się wypełnić Chińczycy. Rzucając zaś kłody pod nogi Saudów, przyczynili się do tego, iż Rijad zwrócił się w stronę Chin.
Pekin jest największym na świecie importerem ropy i kupuję ją zarówno od Iranu – po znacznie zaniżonej cenie, jak i Arabii Saudyjskiej. Dla Teheranu Chiny są największym partnerem handlowym, chociaż sami Irańczycy są poirytowani, że Państwo Środka nie inwestuje wystarczająco dużo w kraju i korzysta na ich izolacji.
Do niedawna Chiny trzymały się z dala od regionalnych sporów. Jednak wraz z pogłębiającą się rywalizacją z Waszyngtonem, usiłującym izolować Pekin i wciągać do tej polityki jak najwięcej państw na świecie, Chiny chcą się pokazać jako mocarstwo zdolne do odgrywania konstruktywnej roli na arenie międzynarodowej. Nie, jak USA, które opierały swoją potęgę przede wszystkim na sile militarnej. Chińczycy jako mediatorzy chcą udowodnić, że potrafią poradzić sobie z najbardziej zażartymi sporami i robią to bez „pouczania” innych o prawach człowieka itp. Pekin próbuje rozbrajać bombę w postaci izolacji na arenie międzynarodowej, starając się o nawiązanie i utrzymanie jak najlepszych relacji z krajami na całym świecie.
Chociaż porozumienie nie oznacza, że szybko zostaną załatwione sporne kwestie, to jednak wskazuje na pewne otwarcie, by dyskutować i spróbować uregulować konflikty militarne, w tym w Jemenie – i być może w Syrii – by móc skupić się na poprawie sytuacji ekonomicznej.
Umowa nie oznacza także, że nagle saudyjski następca tronu książę Mohammed bin Salman przestał postrzegać Teheran jako swojego rywala. Prawdopodobnie nawet obawia się irańskiego programu nuklearnego. Jednak w obecnej trudnej sytuacji zarówno dla samych Irańczyków – kraj boryka się z protestami, wysoką inflacją i aktami sabotażu – jak i dla Saudów – również chcących poprawić sytuację ekonomiczną; rozpoczęto wielkie inwestycje i ważne jest utrzymanie bezpieczeństwa – umowa na tę chwilę jest pożądana.
Saudowie nie rezygnują z potężnych zbrojeń. Próbują wymusić na USA pomoc w rozwoju własnego programu nuklearnego, w zamian za obietnicę uregulowania relacji z Izraelem. Chociaż od dawna twierdzą, że formalne stosunki dyplomatyczne z Tel Awiwem są uzależnione od pokojowego rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Od jakiegoś czasu obie strony prowadzą rozmowy za zamkniętymi drzwiami w sprawie nawiązania współpracy biznesowej i w zakresie bezpieczeństwa. Arabia Saudyjska otworzyła również swoją przestrzeń powietrzną dla Izraela w następstwie porozumień podpisanych w 2020 roku. Arabski kraj chce zdywersyfikować gospodarkę i oprócz handlu ropą, Saudowie zamierzają przyciągnąć zagraniczne inwestycje w nowe technologie oraz zwiększyć konsumpcję wewnętrzną.
Umowa saudyjsko-irańska to „wielka sprawa”
Porozumienie irańsko-saudyjskie jest – według wielu analityków – jednym z najbardziej spektakularnych i burzliwych wydarzeń, jakie ktokolwiek mógł sobie wyobrazić. Sama ta zmiana miała wywołać poruszenie w wielu stolicach na całym świecie. Miała pokazać, że sojusze i rywalizacje, które rządziły dyplomacją od pokoleń, zostały właśnie – na razie – wywrócone do góry nogami.
Miałoby to świadczyć o słabnącej roli Ameryki – do niedawna głównego aktora w Azji Zachodniej. Jednocześnie ukazywać siłę Chińczyków, którzy przez lata odgrywali w regionie drugorzędną rolę.
Problem mają nie tylko Amerykanie, ale nade wszystko Izraelczycy, którzy liczyli na sojusz z Saudami przeciwko Iranowi.
– Nie da się tego tak zostawić. To wielka sprawa – komentuje Amy Hawthorne, zastępca dyrektora ds. badań w Project on West Asia Democracy, organizacji non-profit w Waszyngtonie. Wyjaśnia ona, że Ameryka nie była w stanie wynegocjować takiej umowy, ponieważ nie ma żadnych stosunków z Teheranem. Porozumienie wprowadza Chiny do „nowej ligi dyplomatycznej i przyćmiewa wszystko, co Stany Zjednoczone były w stanie osiągnąć w regionie od czasu objęcia urzędu przez Bidena”.
Oficjalnie Biały Dom przyjął z zadowoleniem porozumienie, zastrzegając, że istotne jest jakie ono przyniesie rezultaty w praktyce.
Prywatnie współpracownicy Bidena podkreślali, że wpływ Ameryki w regionie wcale nie słabnie i nie wiadomo jeszcze, jakie będą realne skutki zbliżenia dwóch krajów z Zatoki Perskiej.
Rzeczniczka Białego Domu, Karine Jean-Pierre wyraziła zadowolenie z podjęcia działań w celu złagodzenia napięcia w regionie. W podobnym tonie wypowiadał się rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby, wskazując, że na obszarze Bliskiego Wschodu „deeskalacja i dyplomacja wraz z odstraszaniem są kluczowymi filarami polityki, którą prezydent Biden nakreślił podczas swojej wizyty w zeszłym roku”. Dodał, że „Saudowie informowali nas o rozmowach, które prowadzili, tak jak my informujemy ich o naszych zobowiązaniach, ale nie byliśmy bezpośrednio zaangażowani”.
Zarówno szef libańskiego Hezbollahu, wspieranego przez Iran, jak i przedstawiciele bojówek Huti w Jemenie wyrazili ostrożny optymizm, mając nadzieję na uregulowanie sytuacji w Libanie i Jemenie, gdzie od 2015 r. Arabia Saudyjska i Iran toczą wojnę proxy.
W sytuacji, gdy Izrael wraz z USA i krajami europejskimi izolował Iran, inne państwa na Bliskim Wschodzie podjęły działania, by uregulować relacje. Sojusznicy Arabii Saudyjskiej z Zatoki Perskiej przetarli szlak. We wrześniu 2022 r. do Teheranu przybył ambasador ZEA po sześcioletniej nieobecności. Miesiąc wcześniej Kuwejt wysłał swojego pierwszego ambasadora od 2016 roku. Trwają zabiegi o uregulowanie relacji Turcji z Iranem.
Nastąpiło zbliżenie między Rijadem a Ankarą, na co nalegał prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan.
Rola Chin
Umowa ma ogromne znaczenie dla Pekinu. Chiński przywódca Xi Jinping odwiedził Zatokę Perską w grudniu ub. roku. Był w Arabii Saudyjskiej, ale nie zatrzymał się w Teheranie. W owym czasie Chiny i Rada Współpracy Zatoki Perskiej, kierowana przez Arabię Saudyjską, wydały oświadczenie, w którym wezwano Iran do współpracy z Międzynarodową Agencją Energii Atomowej w zakresie programu nuklearnego i negocjacji w sprawie spornych wysp w Zatoce Perskiej, do których roszczenia mają Zjednoczone Emiraty Arabskie.
W lutym br. Chińczycy gościli w Pekinie prezydenta Iranu Ebrahima Raisiego. Wizyta wzmocniła więzi, torując drogę do niezapowiedzianych rozmów i zawarcia porozumienia w Pekinie w tym miesiącu.
Podczas gdy irańscy i saudyjscy urzędnicy spotykali się potajemnie w Pekinie, chiński minister spraw zagranicznych Qin Gang ostrzegał na konferencji prasowej – przy okazji trwania Narodowego Kongresu Ludowego, który wybrał Xi Jinpinga na trzecią kadencję jako prezydenta – przed polityką USA względem Chin, zmierzającą do konfrontacji. Zapowiedział, że Chiny mają ambicję, by włączyć się w dyplomację na Bliskim Wschodzie.
– Chiny będą nadal opowiadać się za sprawiedliwością i wspierać kraje w tym regionie w dążeniu do politycznego rozwiązania kluczowych kwestii w drodze dialogu i konsultacji – deklarował. – Chiny w pełni szanują kraje Bliskiego Wschodu jako panów własnych spraw. Nie mamy zamiaru wypełniać tzw. próżni. I nie będziemy budować ekskluzywnych klubów – dodał.
Kubeł zimnej wody dla polityków w Tel Awiwie
Porozumienie dwóch krajów z Bliskiego Wschodu jest jak kubeł zimnej wody dla elity izraelskiej. Umowa to osobista porażka premiera Benjamina Netanjahu, który prowadził jastrzębią politykę wobec Teheranu, uznając irańskie zagrożenie za priorytet. Netanjahu pełniąc kilkukrotnie funkcję szefa rządu starał się budować koalicję antyirańską, licząc na USA i kraje europejskie, w tym także Europy Wschodniej w razie potencjalnego konfliktu.
Umowa wstrząsnęła elitami w Izraelu, który pomimo wynegocjowanych Porozumień Abrahamowych w 2020 r. z Bahrajnem i ZEA, nie zdołał do tej pory nawiązać stosunków dyplomatycznych z Rijadem, na co bardzo liczono.
Netanjahu, który przedstawiał się jako jedyny polityk zdolny ochronić Izrael przed irańskim programem nuklearnym i regionalnymi pełnomocnikami Teheranu, takimi jak Hezbollah w Libanie i Hamas w Strefie Gazy, poniósł porażkę. Tel Awiw i Teheran prowadzą „wojnę cieni”, która zaowocowała ostatnio atakami irańskich dronów na powiązane z Izraelem statki przewożące towary w Zatoce Perskiej.
Netanjahu chciał znormalizować relacje z Arabią Saudyjską, najpotężniejszym i najbogatszym państwem arabskim, by wzmocnić pozycję swojego kraju w regionie. I mimo symbolicznych gestów pojednania między obu państwami, Saudowie dali do zrozumienia, że nie uznają Izraela, jeśli nie będzie uregulowana sytuacja z Palestyńczykami i Amerykanie nie wesprą ich w rozwoju programu nuklearnego. Jeszcze niedawno Netanjahu przekonywał amerykańskich przywódców żydowskich, że bliskie jest zawarcie porozumienia Izraela z Saudami. Jest to „cel, nad którym pracujemy równolegle z celem powstrzymania Iranu” – deklarował.
Nawet Danny Danon, sojusznik Netanjahu i były ambasador Izraela przy ONZ, który niedawno przewidział porozumienie pokojowe z Arabią Saudyjską, wydawał się być zbity z tropu. Przyznał, że „to nie wspiera naszych wysiłków”.
Porozumienie potępił były premier i szef opozycji Yair Lapid, uznając je za „pełną i niebezpieczną porażkę polityki zagranicznej izraelskiego rządu”. Uderzył w Netanjahu i stwierdził na Twitterze, że „Tak się dzieje, kiedy zajmujesz się całymi dniami szaleństwem prawnym, zamiast wykonywać robotę z Iranem i wzmacniać stosunki z USA”.
Inny izraelski opozycjonista Gideon Saar kpił, że „Netanjahu obiecał pokój z Arabią Saudyjską”, a „ostatecznie (Arabia Saudyjska) zrobiła to… z Iranem”.
Netanjahu odmówił komentarza. Jego urzędnicy podkreślali, że do umowy doszło, ponieważ powstało wrażenie, iż Izrael i Stany Zjednoczone są „słabe”.
Pojawiły się głosy, że Izrael nie był zaskoczony porozumieniem Iranu i Arabii Saudyjskiej. O tocznych rozmowach miał wiedzieć Netanjahu i rząd USA, który w ostatnich tygodniach nasilił antyirańską retorykę, sugerując zmianę stanowiska w sprawie ewentualnego ataku na irańskie obiekty nuklearne przez Izrael.
Żydowscy urzędnicy podkreślają, że w przypadku decyzji o ataku na irańskie obiekty nuklearne, Izrael „nie jest zależny od nikogo ani nie czeka na niczyją zgodę”. Dodano jednak, że Izrael będzie zadowolony z politycznego i wojskowego wsparcia USA i krajów europejskich.
Były premier Izraela Naftali Bennett określił wznowienie stosunków między Teheranem a Rijadem jako szkodliwe dla szans na włączenie Arabii Saudyjskiej do Porozumień Abrahamowych, mówiąc, że jest to poważna porażka Netanjahu.
Szef izraelskiego rządu boryka się z poważnym sprzeciwem w związku ze swoją polityką wewnętrzną. Krytycy zarzucają mu, że z powodu uwikłania w batalię o reformę SN, przegapił zbliżenie saudyjsko-irańskie.
„The Wall Street Journal” i „New York Times” poinformowały, że Arabia Saudyjska żąda ustępstw od administracji Bidena w celu przystąpienia do porozumień pokojowych z Izraelem. Poza pomocą w sprawie energetyki jądrowej domaga się zmniejszenia ograniczeń w sprzedaży broni do królestwa.
Sunnicka Arabia Saudyjska i szyicki Iran zerwały stosunki dyplomatyczne w 2016 roku po tym, jak Irańczycy zaatakowali saudyjskie misje dyplomatyczne w Iranie po egzekucji przez Saudów szanowanego duchownego szyickiego Nimra al-Nimra.
Nowa rola Chin
Niewątpliwie umowa to wielki sukces Chińczyków i osobiście Xi Jinpinga, który w tym samym czasie został wybrany na trzecią kadencję prezydenta.
Przemawiając po raz pierwszy w trzeciej kadencji jako głowa państwa, chiński przywódca wezwał naród do utrzymania kierowniczej roli Komunistycznej Partii Chin (KPCh). Obiecał zbudować silną armię (Wielki Mur ze stali), by chronić suwerenność kraju pośród rosnących napięć ze Stanami Zjednoczonymi i niektórymi sąsiednimi krajami. Mówił, że Chiny będą odgrywać aktywną rolę w reformie i rozwoju globalnego systemu zarządzania, by przyspieszyć realizację obecnie dwóch jego sztandarowych inicjatyw: Global Development Initiative (GDI) i Global Security Initiative (GSI), której celem jest rozszerzenie dyplomatycznej roli Pekinu na świecie.
Ma przyspieszyć modernizację armii, bo „bezpieczeństwo jest podstawą rozwoju, podczas gdy stabilność jest warunkiem wstępnym dobrobytu”.
Wcześniej chiński przywódca narzekał, że kraje zachodnie, na czele ze Stanami Zjednoczonymi, wdrożyły strategię wszechstronnego powstrzymywania i izolowania Chin, co przyniosło bezprecedensowe poważne skutki. Otoczenie zewnętrzne dla rozwoju kraju zmieniło się i nastąpił znaczny wzrost niepewności Xi Jinping spodziewa się większego „ryzyka i wyzwań”. Będą „poważniejsze”.
Amerykanie wraz z krajami europejskimi zamierzają rozprawić się z chińskimi firmami high-tech, takimi jak: Huawei i TikTok.
W związku z narastającą konkurencją, Pekin zwiększył wydatki na badania i rozwój o 2 procent w 2023 roku do 328 miliardów juanów (47 miliardów dolarów). 5 marca Chiny podwyższyły swój budżet obronny ósmy rok z rzędu, zwiększając go o 7,2 procent.
Xi Jinping zapowiedział przyjęcie holistycznego podejścia do bezpieczeństwa narodowego, poprawy systemu bezpieczeństwa narodowego, wzmocnienia zdolności Chin do ochrony bezpieczeństwa narodowego, usprawnienia zarządzania bezpieczeństwem publicznym, poprawy systemu zarządzania społecznego i zabezpieczenia nowego modelu rozwoju Chin z nową architekturą bezpieczeństwa. Wezwał także do przekształcenia Chin w wielki, nowoczesny kraj socjalistyczny i przyspieszenia narodowego odmłodzenia.
Szanghajska Organizacja Współpracy z udziałem krajów z Zatoki Perskiej
Jednocześnie rozwija się Szanghajska Organizacja Współpracy (SOW). We wrześniu 2022 roku Iran wyraził gotowość do przystąpienia do organizacji jako pełnoprawny członek. Obecnie tworzą ją – poza Chinami – Federacja Rosyjska, Indie, Pakistan, Kazachstan, Uzbekistan, Kirgistan i Tadżykistan. Białoruś i Mongolia również złożyły dokumenty z prośbą o członkostwo.
Arabia Saudyjska jest (obecnie) „partnerem dialogu” SOW wraz z innymi państwami arabskimi: Egiptem, Katarem, Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, Kuwejtem i Bahrajnem. Rozważa przystąpienie jako pełnoprawny członek.
Problem Ameryki z mediacją Pekinu
Jonathan Panikoff, dyrektor Scowcroft Middle East Security Initiative, były urzędnik wywiadu USA obawia się, że powiązania gospodarcze i handlowe mogą z czasem przerodzić się w zaangażowanie polityczne, które ostatecznie może doprowadzić do współpracy wywiadowczej i bezpieczeństwa między członkami organizacji, Dlatego apeluje, by Amerykanie wzięli to pod uwagę.
Przestrzega przed możliwością szkód dla amerykańskiego handlu, sytuacji energetycznej i bezpieczeństwa narodowego w razie zacieśnienia relacji państw Bliskiego Wschodu z Chinami.
William Wenchsler (Rafik Hariri Center) sugeruje zaś, że „nie byłoby zaskoczeniem, gdyby kolejnym krokiem okazało się wznowienie rozmów amerykańsko-irańskich w sprawie JCPOA”. Chociaż powrót do umowy Iranu byłby mile widziany w Waszyngtonie, z pewnością będzie postrzegany w Jerozolimie jako osłabienie partnerstwa amerykańsko-izraelskiego w celu powstrzymania Iranu.
Komentując oświadczenie o zwarciu umowy Iranu z Arabią Saudyjską, publicysta Zvi Bar’el pisze w lewicowym „Haaretz”: „Marzenie Izraela o utworzeniu arabskiego sojuszu przeciwko Iranowi zostało zniweczone wiadomością, że Iran i Arabia Saudyjska zgodziły się przywrócić stosunki dyplomatyczne w ciągu dwóch miesięcy. Dramatyczne ogłoszenie zmieni regionalną mapę przyjaciół i wrogów. Będzie miało globalne reperkusje. Umowa daje Iranowi bardzo potrzebną legitymację w świecie arabskim i może doprowadzić do nowych umów z państwami arabskimi, takimi jak Egipt, utorować drogę do zakończenia wojny w Jemenie, zapewnić realne rozwiązanie kryzysu w Libanie, a nawet doprowadzić do wznowienia negocjacji w celu ratowania porozumienia nuklearnego”.
Saudyjski minister spraw zagranicznych Faisal bin Farhan stwierdził, że porozumienie „nie oznacza rozwiązania nierozstrzygniętych sporów”.
Niektórzy komentatorzy podkreślają, że dynamiczna dyplomacja Iranu od Azji Wschodniej po Amerykę Łacińską wskazuje, że większość krajów przedkłada swoje interesy narodowe nad interesy USA.
Inni sugerują, że pośrednictwo Pekinu oznacza odejście od obecnego ładu światowego i w nowym globalnym porządku Stany Zjednoczone nie będą już miały hegemonii. Nie będą już w stanie zastraszać innych za pomocą petrodolarów.
Czy tak się stanie, pokażą kolejne działania tak USA i jej sojuszników, jak i krajów na Bliskim Wschodzie.
Zgodnie z umową Saudowie i Irańczycy mają nie tylko otworzyć ambasady i misje w ciągu dwóch miesięcy, ale także wdrożyć umowy o współpracy w zakresie bezpieczeństwa i współpracy gospodarczej podpisane ponad 20 lat temu.
Minister spraw zagranicznych Iranu Hossein Amir-Abdollahian oznajmił, że Teheran będzie „aktywnie przygotowywał inne inicjatywy regionalne”. „Powrót do normalnych stosunków między Teheranem a Rijadem oferuje wielkie możliwości obu krajom, regionowi i światu muzułmańskiemu” – napisał na Twitterze.
Szef ONZ Antonio Guterres z zadowoleniem przyjął to oświadczenie i wyraził gotowość, by pomóc w rozwoju dialogu regionalnego.
Szef amerykańskiej komisji wywiadowczej Mike Turner z Ohio uznał umowę za niebezpieczną i stwierdził, że postawiła ona wpływy Stanów Zjednoczonych w regionie pod znakiem zapytania. Wyraził rozczarowanie polityką ekipy Bidena, którą winił za to, że Arabia Saudyjska zwróciła się w stronę Iranu. Jego zdaniem, Waszyngton za wolno reagował na potrzeby wojskowe Arabii Saudyjskiej. To, że zwrócono się ku Pekinowi wzbudziło alarm z powodu ambicji Chin. „Absolutnie wyłaniają się jako zagrożenie militarne dla Stanów Zjednoczonych. Myślę, że musimy odpowiedzieć i to bardzo mocno” – zasugerował Turner.
Daniel Russel, czołowy amerykański dyplomata za prezydenta Obamy ocenia, że zaangażowanie Chin w pośrednictwo w umowie może mieć „znaczące implikacje” dla Waszyngtonu. Zastanawia się, czy jest to zmiana w polityce Chin, które zwykle nie angażowały się w negocjacje na własną rękę, pomagając wypracować porozumienie dyplomatyczne w sporze, którego nie były stroną.
– Pytanie brzmi, czy taki jest kształt rzeczy, które nadejdą? – wskazuje i spekuluje, czy jest to zapowiedź zaangażowania chińskiego w mediację między Rosją a Ukrainą, kiedy Xi odwiedzi Moskwę? Naysan Rafati, starszy analityk ds. Iranu w International Crisis Group martwi się, iż Teheran mógł uwierzyć w to, że gdy Waszyngton i zachodni partnerzy zwiększają presję na Republikę Islamską, może przełamać swoją izolację, korzystając z osłony Pekinu.
Reprezentant Republikanów Michael McCaul, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów odrzuca rolę Pekinu jako pośrednika pokojowego, twierdząc, że Chiny nie są „odpowiedzialnym interesariuszem i nie można im ufać jako uczciwemu lub bezstronnemu mediatorowi”.
Kirby zaś zapowiedział, że USA monitorują wpływy Chin na Bliskim Wschodzie i gdzie indziej, w tym w Afryce i Ameryce Łacińskiej.
Żydzi sugerują, że Izrael musi porozmawiać ze swoimi sojusznikami w Waszyngtonie, wezwać administrację Bidena do większej aktywności.
Z pewnością jastrzębią postawę zajmie ewentualna republikańska administracja, gdyby wyłoniła się po wyborach prezydenckich w 2024 r.
Agnieszka Stelmach
Nadchodzi totalne zniewolenie?! Ta publikacja rozwieje wątpliwości – zapraszamy na konferencję