Dlaczego mieszkańcy Afryki Północnej masowo wyjeżdżają do Niemiec, skoro w ich krajach nie toczy się wojna? Według dziennika „Rheinisches Post” za falę imigrantów z tego regionu odpowiada fatalna sytuacja ekonomiczna i bezrobocie, które dotyka zwłaszcza młodych.
Imigranci z Afryki Północnej – Nafris, jak nazywają ich Niemcy – przyjeżdżają do Niemiec przede wszystkim z Algierii, Maroka i Tunezji. W swoim nowym miejscu pobytu sprawiają jednak wiele kłopotów, niezwykle często wiążąc się z istniejącymi już na miejscu strukturami przestępczymi. Wielu z nich nie potrafiłoby się utrzymać bez kradzieży. To właśnie Nafris stanowili większą część napastników z Kolonii, co wzbudziło wśród Niemców szczególne nimi zainteresowanie.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak podaje poczytny dziennik „Rheinisches Post”, w przeszłości migranci z Maghrebu kierowali się przede wszystkim do Włoch i Francji. Teraz próbują swych sił raczej na trasie bałkańskiej, do czego w ogromnej mierze przyczyniła się Turcja, znosząc niedawno obowiązek wizowy dla kilku państw Afryki Północnej. Imigranci lecą samolotami do Stambułu, by stamtąd przeprawić się do Grecji, dalej podróżując już tylko lądem do Niemiec.
Przybysze z Algierii, Maroka i Tunezji nie są uchodźcami, ale imigrantami ekonomicznymi, co przyznają nawet niemieccy oficjele. Swoje kraje, jak twierdzi „Rheinisches Post”, porzucają ze względu na biedę i całkowity brak perspektyw. Dotyczy to zwłaszcza młodzieży.
I tak Algieria jest krajem w ogromnej mierze zależnym od ropy naftowej. Odkąd spadają ceny tego surowca, kraj popada w coraz większe ubóstwo. Wzrastają ceny wszystkich produktów i kończy się socjalne wsparcie od rządu. Algiera miała w 2015 roku dziurę budżetową w wysokości 35 mld euro. Nie ma miejsc pracy: Oficjalnie bezrobocie wynosi 10 proc., ale w rzeczywistości może być nawet trzykrotnie wyższe. Przy tym niemal połowa Algierczyków nie ukończyła jeszcze 20 lat. Na większość z nich nie czeka żadna praca.
W Maroku sytuacja jest nieco lepsza, ale także w tym kraju drastycznie wzrasta bezrobocie. Tylko w ciągu ubiegłego kwartale ubyło w Maroku 165 tysięcy miejsc pracy. Dochodzi do tego presja demograficzna, bo w dorosłość zaczynają wkraczać Marokańczycy urodzeni podczas tzw. „babyboomu” lat 90. Obecnie 3 miliony Marokańczyków mają 20-25 lat i próbują znaleźć pracę, bardzo często bez skutku. Bez pracy pozostaje nawet co czwarty absolwent uniwersytetów. Dla osób bez perspektyw emigracja jest naturalną decyzją: W latach 1972 – 2005 liczba Marokańczyków w Europie Zachodniej wzrosła dziewięciokrotnie, do 3,2 mln osób. Choć po 2005 roku emigracja z tego kraju zmalała, to w ostatnich miesiącach znowu się nasila.
Z podobnymi trudnościami boryka się Tunezja, gdzie bezrobocie w skali kraju utrzymuje się na poziomie 15 proc., w niektórych regionach sięgając nawet 35 proc. Tak samo jak w Maroku i Algierii, także w Tunezji pracy nie mogą znaleźć zwłaszcza młodzi. Na pogorszenie sytuacji wpływają też ataki terrorystyczne, co mocno uderza w turystykę. Młodzi Tunezyjczycy myślą albo o emigracji, albo o przyłączeniu się do Państwa Islamskiego: W szeregach ISIS na Bliskim Wschodzie walczy aż 6000 obywateli tego kraju. Żaden inny kraj nie dostarcza islamistom tylu bojowników, co Tunezja.
Źródło: rp-onlinde.de
Pach