Już tylko niespełna miesiąc został do irlandzkiego referendum w sprawie paktu fiskalnego Unii Europejskiej, jedynego, jakie odbywa się w państwach członkowskich tej organizacji. Jak świadczą wyniki badań opinii publicznej, wielu potencjalnych głosujących jest wciąż niezdecydowanych.
Pakt fiskalny w założeniu jego twórców ma wzmocnić strefę euro, o której już nawet politycy i dziennikarze tak zwanego głównego nurtu coraz częściej mówią, że jest w stanie agonalnym.
Wesprzyj nas już teraz!
Póki co, 30 procent respondentów zapowiedziało głosowanie za, zaś 23 przeciw umowie. Oznacza to, że prawie 40 procent Irlandczyków jest wciąż niezdecydowanych, a niecałe 10 zapowiedziało z góry, że w ogóle nie wybierze się do urn.
W przeszłości, jak wiadomo, zdarzyło się, że mieszkańcy Zielonej Wyspy przyprawili eurokratów o przyspieszone bicie serca, kiedy to odrzucili zarówno traktat nicejski, jak i lizboński. Stało się to zresztą dobrą okazją do zademonstrowania potęgi wiary zarządzających projektem pod nazwą UE w demokrację, która jest tak wielka, że są gotowi cierpliwie powtarzać irlandzkie głosowania, postępując przy tym zupełnie jak pewien gospodarz domu przy ulicy Alternatywy, który poinformował mieszkańców na zebraniu, iż „odwiedził mnie towarzysz Winnicki, którego wszyscy dobrze znamy, i poinformował, że z góry akceptuje wyniki naszych demokratycznych obrad, pod warunkiem oczywiście, że będą zgodne z naszymi oczekiwaniami”.
Tymczasem w Irlandii gazety przypominają, że przed analogicznym referendum w sprawie traktatu lizbońskiego sondaże dawały o wiele bardziej zdecydowaną przewagę jego zwolennikom, a tymczasem po podliczeniu głosów okazało się, że dokument jednak przepadł. Tak może być i tym razem.
Jeśli któryś kraj odrzuci pakt fiskalny, ma za karę stracić prawo do pomocy finansowej dla swojego budżetu z kasy Unii. Ciekawe, czy w przypadku odrzucenia przez Irlandczyków planu ratunkowego dla euro, znów dostaną oni kolejną szansę właściwego zagłosowania, czy osłabiona takim ciosem strefa tego mocno podejrzanego pieniądza, do której nawet nasi rodzimi decydenci przestali się spieszyć, po prostu się rozleci.
Piotr Toboła