Gdyby ceny w sklepach podawane były w wartości nie brutto, a netto, okazałoby się, że benzyna kosztowałaby 2,5 zł za litr, a papierosy 2 zł za paczkę. „Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”, w tym wypadku podatków VAT i akcyzy, które sprawiają, że za szereg towarów płacimy kilkakrotnie więcej.
Zdecydowana większość ludzi nie ma świadomości tego, ile oddaje państwu w podatkach. Odczuwalnym, bo widocznym ciężarem jest podatek dochodowy w wysokości 18 proc. Lepiej zorientowani są przedsiębiorcy, do których co miesiąc boleśnie dociera fakt istnienia ZUS-u, który zdziera z nich przynajmniej tysiąc złotych. Jednakże prawdziwe dochody budżetowe – czyli koszt dla nas wszystkich – ukryte są gdzie indziej. W tegorocznym budżecie państwa za 72 proc. wpływów podatkowych odpowiadają podatki pośrednie: czyli VAT (szacowane wpływy w 2013 roku: 126,4 mld zł) i akcyza (64,5 mld zł). Łącznie to 5134 zł na każdego Polaka mieszkającego na stałe w kraju (ok. 37,2 mln) i pięciokrotnie więcej niż szacowane wpływu z PIT.
Wesprzyj nas już teraz!
VAT i akcyzę większość z nas płaci nieświadomie przy każdej wizycie w sklepie. Stacje benzynowe właściwie powinny zostać przemianowane na delegatury urzędu skarbowego, ponieważ około połowy ceny paliwa stanowią podatki. Niestety, większość obywateli RP nadal nie wie, ile podatków płaci. Są więc całkowicie obojętni na ich podwyżki jak i na to, co rząd robi z zabranymi im pieniędzmi.
Istnieje proste rozwiązanie problemu bierności Polaków, dzięki której kolejne rządy nakładają na nas coraz wyższe podatki. Wystarczy „kosmetyczna” zmiana ustawy o cenach, która zobowiąże sprzedawców do podawania cen netto zamiast cen brutto, co określa art.3 ust.1 pkt 1. Po zmianie prawa klient będzie widział cenę bez podatków, które sprzedawca naliczałby dopiero przy kasie, szczegółowo wykazując wysokość VAT-u oraz akcyzy. Oczywiście aparat państwa zrobi wszystko, aby taką zmianę zablokować. Ministrowie, posłowie i „eksperci” wytoczą najbardziej karkołomne argumenty, aby tylko społeczeństwo nie dowiedziało się, jakie podatki naprawdę płaci. Rządzący w mig zrozumieją, że ujawnienie szerokiej publice prawdziwej skali opodatkowania może doprowadzić do tego, że podatnikom wreszcie, na masową skalę, spadną łuski z oczu. Tym bardziej, że żyjemy podobno w „tanim państwie”.
Ludzie świadomi faktycznych obciążeń podatkowych zaczęliby się domagać redukcji danin publicznych, co zmusiłoby rząd do cięć w wydatkach publicznych. Z pozoru mało istotna zmiana prezentowania cen mogłaby okazać się posunięciem antysystemowym, prowadzącym do ograniczenia rozbudowanego państwa opiekuńczego. Obnażone zostałoby to, czego nie widać, używając sformułowania francuskiego ekonomisty Frédérica Bastiata.
Tomasz Tokarski
Źródło: bankier.pl