Gdy kilka lat temu Wielka Brytania ogłosiła, że chce opuścić struktury UE, natychmiast podniósł się sprzeciw ze strony brukselskich urzędników. Guy Verhofstad koordynujący później kwestie „brexitu” zagroził blokadą porozumienia o wyjściu pod pretekstem nieuregulowania praw obywateli UE. W samej Wielkiej Brytanii dochodziło do licznych przesileń. Obecnie waży się kwestia, czy Londyn ostatecznie zawrze umowę z Brukselą, czy też opuści wspólnotę bez porozumienia.
Nawet, gdyby Brytyjczycy zdecydowali się na tzw. twarde wyjście i od 1 stycznia 2021 r. znajdą się poza unią celną oraz jednolitym rynkiem, będą wciąż mogli handlować z krajami UE na zasadach określonych przez Światową Organizację Handlu. W międzyczasie będą mogli swobodnie kontrolować granice i niezależnie negocjować oraz podpisywać umowy o wolnym handlu z innymi państwami na świecie.
Wesprzyj nas już teraz!
W czerwcu 2016 r. 17,4 mln Brytyjczyków zagłosowało za odzyskaniem kontroli nad własnym krajem i uniezależnieniem się od Unii Europejskiej. Mieszkańcy Wielkiej Brytanii od dawna podnosili alarm z powodu narzucania przez unijne trybunały skandalicznych orzeczeń, motywowanych ideologicznie, wbrew obowiązującemu prawu zwyczajowemu. Niekiedy godziły one bezpośrednio w bezpieczeństwo narodowe, jak np. w sprawie traktowania i niemożności ekstradycji najbardziej niebezpiecznych dżihadystów.
Nawiasem mówiąc, w najbliższych miesiącach do Europy mają trafić zwalniani z więzień w Iraku i innych krajach zradykalizowani islamiści, mający obywatelstwo krajów Europy Zachodniej. Państwa nie wiedzą, co z nimi zrobić.
Jak do tej pory nie ma umowy między Brukselą a Londynem dot. opuszczenia wspólnoty przez Brytyjczyków, co oficjalnie ma nastąpić 1 stycznia 2021 r.
W środę przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zasugerowała, że poczyniono już pewne kroki, przez co podpisanie umowy handlowej jest bardziej prawdopodobne – ale nie przesądzone. Chodzi o utrzymanie obrotu towarami wolnych od ceł i kontyngentów o szacowanej wartości około biliona dolarów rocznego obrotu.
Brytyjski premier Boris Johnson wyraził nadzieję, że UE „dostrzeże sens” i zgodzi się na porozumienie, które będzie szanować suwerenność Wielkiej Brytanii. Za umową lobbuje kanclerz Angela Merkel.
Z uwag von der Leyen, która mówiła 16 grudnia o „wąskiej ścieżce” wiodącej do porozumienia, wynika, iż wciąż nie rozstrzygnięto dwóch kwestii: równych szans i rybołówstwa. Sprawy związane z zarządzaniem zostały „w dużej mierze rozwiązane” i „decydujące będą następne dni”.
Równe szanse dotyczą pomocy państwa dla biznesu (chodzi o to, by nie wspierać i nie dotować pewnej działalności), natomiast sprawy zarządzania dotyczą rozwiązywania sporów handlowych.
Analitycy sugerują, że pragnienie Johnsona, by wycofać się z unijnych zasad pomocy państwa i umożliwić Westminsterowi przyznawanie dotacji brytyjskim przedsiębiorstwom, leży u podstaw różnic między obiema stronami.
Wielka Brytania formalnie opuściła UE 31 stycznia 2020 r., ale od tego czasu znajduje się w okresie przejściowym, w którym nie zmieniono przepisów dotyczących handlu, czy podróży. 31 grudnia Brytyjczycy opuszczą jednolity rynek i unię celną bloku.
Globaliści obawiają się, że brak porozumienia spowoduje powstanie barier handlowych między UE a Wielką Brytanią, wstrząs na rynkach finansowych i chaos w łańcuchach dostaw w całej Europie.
Johnson, który wygrał wybory w zeszłym roku, obiecując „załatwić brexit” i „odzyskać kontrolę” przez Wielką Brytanię, wyraził nadzieję, iż UE „dostrzeże sens i zawrze umowę”. Dodał, że Bruksela „zna parametry,” czyli warunki, jakie Londyn jest w stanie zaakceptować, by podpisać porozumienie.
Kanclerz Niemiec ogłosiła, że chociaż UE wolałaby umowę, jest przygotowana na wyjście bez niej. Prezydent Francji Emmanuel Macron, który toczy spór z Brytyjczykami w sprawie kwot połowowych, zapowiedział, że chce jak najlepszych relacji z Londynem.
Bruksela nie zgodziła się na stopniowe otwieranie przez Brytyjczyków dostępu do swoich wód w przejściowym okresie trzyletnim dla kutrów rybackich z państw członkowskich UE. Jednak von der Leyen zapewnia, że poczyniono „duży krok naprzód” w uzgodnieniu tak zwanej klauzuli o braku regresji, zapewniającej, że „wspólne wysokie standardy pracy, normy socjalne i środowiskowe nie zostaną podważone.”
Inwestorzy podtrzymują ostrożne przekonanie, że umowa handlowa między Wielką Brytanią a UE może w końcu dojść do skutku.
Michael Hewson, główny analityk rynkowy w CMC Markets UK mówił: – Panuje optymizm co do perspektywy umowy stymulacyjnej z USA i strefy docelowej dla umowy handlowej między Wielką Brytanią a UE.
Posłom zapowiedziano, że mogą zostać odwołani ze świątecznej przerwy w przyszłym tygodniu, by zagłosować nad ewentualną umową handlową. Downing Street poinformuje o tym z 48-godzinnym wyprzedzeniem.
Obecnie w negocjacjach kluczowe wydaje się ustalenie zasad postępowania w razie podjęcia przez jedną ze stron działań sankcyjnych w odwecie za zmianę przepisów krajowych dotyczących handlu. Johnson wyraźnie dał do zrozumienia, że żaden premier nie może zaakceptować sytuacji, w której Bruksela mogłaby automatycznie nałożyć środki karne, gdyby zmieniła swoje przepisy, a Wielka Brytania tego nie uczyniła.
W 2019 r. wartość eksportu Wielkiej Brytanii do UE wyniosła 294 mld GBP (43% całego eksportu Wielkiej Brytanii), podczas gdy wartość importu z UE – 374 mld GBP (i stanowiła 52 proc. całego importu brytyjskiego).
Eksperci zauważają, że handel na warunkach Światowej Organizacji Handlu byłby trudniejszy w niektórych sektorach niż w innych np. w rolnictwie i branżach zależnych od produktów wielokrotnie przewożonych między Wielką Brytanią a resztą UE, takich jak części do produkcji samochodów, czy składniki do przetwarzania żywności.
W przypadku braku porozumienia, kutry rybackie z UE z dnia na dzień stracą dostęp do połowów na wodach Wielkiej Brytanii. Utrudnione mogą być podróże i świadczenie usług.
UE nie zdecydowała jeszcze, czy przyznać dostęp do rynku brytyjskim bankom i innym firmom finansowym po 31 grudnia. Decyzja w tej sprawie ma zapaść w przyszłym roku. Niektóre banki zdecydowały się już wcześniej na przenoszenie biur i pracowników do Europy kontynentalnej.
Ekonomiści, analitycy i stratedzy od wielu miesięcy debatują nad ewentualnymi implikacjami „brexitu” dla funta, PKB, bezpośrednich inwestycji zagranicznych, czyli dla korporacji międzynarodowych, cen nieruchomości i towarów.
Peter Oppenheimer, główny strateg ds. globalnego rynku akcji w Goldman Sachs, w notatce z tego tygodnia zauważył, że „jeśli ostatecznie nie dojdzie do porozumienia, krajowe firmy (brytyjskie) zostaną uderzone w kilku wymiarach”. Zaowocuje to niższym wzrostem PKB, spadkiem wartości funta, niższymi realnymi dochodami konsumentów.
Główny ekonomista Capital Economics, Paul Dales, uważa, że scenariusz „bez porozumienia” byłby „zupełnie inny niż „brak porozumienia ”, o którym ludzie mówią od czasu referendum w UE w czerwcu 2016 r.”.
„W tym momencie „brak porozumienia ”oznaczałby, że Wielka Brytania opuści UE bez jakichkolwiek umów.” Innymi słowy, to co zostało do tej pory wynegocjowane np. ugoda finansowa, prawa obywateli, kwestie dot. Irlandii Północnej, postęp osiągnięty w zakresie równoważności usług finansowych czy umów z krajami trzecimi, nie wiązałoby stron.
Jego zdaniem, brak porozumienia byłby „mniej destrukcyjnym porozumieniem kooperacyjnym”, a nie bardziej destrukcyjnym „brakiem współpracy.” Spodziewa się z tego powodu „mniej dotkliwych konsekwencji ekonomicznych, niż większość ludzi sądzi.”
Najbardziej „brexit” nie w smak jest międzynarodowym korporacjom. Z kolei Bank Anglii sugeruje, że nawet po zawarciu umowy gospodarka ucierpi, ponieważ firmy będą mieć więcej „papierkowej roboty,” pojawią się opóźnienia w portach i inne skutki opuszczenia największego jednolitego rynku świata.
Brytyjscy analitycy budżetowi przewidują, że w przypadku braku umowy kraj straci 2 proc. PKB, wzrośnie inflacja i bezrobocie oraz konieczne będzie zwiększenie publicznych subwencji w wysokości 400 miliardów funtów.
Bank Anglii zapytał banki, co sądzą o przejściu na stopy ujemne – coś narzuconego już w strefie euro i krajach takich jak Japonia. W poniedziałek przedstawiciele HSBC i Santandera poinformowali, że nie są gotowi na taki ruch.
Najbardziej z „brexitu” cieszą się Amerykanie, licząc na zawarcie korzystnej umowy dwustronnej. Przed opuszczeniem Białego Domu, Donald Trump chce zabezpieczyć serię „mini” umów handlowych z Wielką Brytanią. Przedstawiciel handlowy Robert Lighthizer zasugerował, że Waszyngton i Londyn mogą ostatecznie dojść do porozumienia – chociaż mało jest czasu – w sprawie obniżki ceł na niektóre towary, w tym szkocką whisky.
Samo wyjście Wielkiej Brytanii z UE może okazać się doskonałym sprawdzianem dla innowacyjności i konkurencyjności UE. Wielka Brytania ma szansę wymusić na bloku konkurencję. Brukselscy eurokraci obawiają się wprowadzenia przez Brytyjczyków innego systemu regulacyjnego, prawnego, czy podatkowego konkurencyjnego dla bloku. Utrudni unijnym urzędnikom podnoszenie podatków i narzucanie nowych centralistycznych zasad w handlu.
„Brexit” bez porozumienia może zmienić Wielką Brytanię w centrum offshore z deregulowanym modelem niskich podatków, podobnie jak Hongkong jest takim centrum dla Chin czy Singapur – dla reszty południowo-wschodniej Azji.
Brytyjczycy nadal będą mogli kierować swoje towary do reszty Europy, nie będąc jednak związani zasadami ustalanymi w Brukseli na korzyść głównych państw takich, jak: Niemcy czy Francja.
Europejscy federaliści oddani realizacji Manifestu z Ventotene obawiają się, że opuszczenie UE przez Brytyjczyków – bez porozumienia – może się udać i nawet w dłuższej perspektywie przynieść wymierne korzyści wyspiarskiemu krajowi. Byłby to przykład zachęcający inne kraje UE do rozważenia takiego kroku.
Z tego powodu zrobią oni wszystko co w ich mocy, aby „brexit” był jak największą katastrofą.
Agnieszka Stelmach