Minister zdrowia, Bartosz Arłukowicz zapowiedział zmiany w służbie zdrowia. Jest to problem, który kolejne rządy podrzucają sobie, niczym kukułcze jajo, z którym nie wiadomo, co zrobić. Nie inaczej jest w przypadku ministra Platformy Obywatelskiej, ponieważ z projektu jego autorstwa ciężko wyłuskać jakiekolwiek konkrety poza tym, że rząd będzie przeznaczał 100 mln zł rocznie na dofinansowanie zabiegów in vitro.
Kierunkiem zmian ma być decentralizacja Narodowego Funduszu Zdrowia. Według słów Sławomira Neumana, wiceministra zdrowia, projekt trafi do Sejmu na początku 2013 r., a uchwalony zostanie na wiosnę przyszłego roku. Tak, żeby zmiany, czyli najpierw likwidacja centrali funduszu rozpoczęły działać na przełomie lipca i sierpnia przyszłego roku.
Wesprzyj nas już teraz!
Likwidacji ulec mają dwie instytucje – Agencja Oceny Technologii Medycznych (AOTM) i Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia (CMJOZ). Do zadań Agencji należy opiniowanie świadczeń i rekomendowania ich ministrowi, jako te, które powinny być objęte finansowaniem NFZ. Centrum nadaje akredytacje i certyfikaty jakości placówkom zdrowia, a także kontroluje ich przestrzeganie. – W ich miejsce stworzona ma być niezależna, nowoczesna agencja, której zadaniem będzie nadzór nad sposobem wydawania pieniędzy, jakością i niezależną wyceną procedur – deklaruje Bartosz Arłukowicz, minister zdrowia.
Na razie inne szczegóły nie są znane. Nie wiadomo również, mimo że resort nad decentralizacją NFZ pracuje co najmniej rok, ile całe to przedsięwzięcie ma kosztować. To znaczy, ile pochłonie likwidacja centrali NFZ, AOTM i CMJOZ, a także ile pieniędzy budżet będzie musiał przeznaczyć na powołanie nowej instytucji, która zajmie się m.in. wyceną świadczeń.
Takiej wiedzy z ministerstwa nie mogą uzyskać również organizacje zrzeszające placówki medyczne, a także niezależni eksperci. Opozycja natomiast alarmuje, że w przyszłorocznym budżecie nie ma zarezerwowanych środków na te działania. Wiadomo jedynie ile wynosi budżet AOTM w 2012 roku. Z dotacji budżetowych Agencja dostała w tym roku niewiele ponad 7,3 mln zł. Na przyszły rok dotacja dla niej planowana jest na poziomie 6 mln zł. Można zakładać, że porównywalne (przynajmniej na początku) będą koszty funkcjonowania nowej instytucji, która zajmie się wyceną świadczeń i procedur. Jest to dosyć spora niewiedza, jeśli weźmie się pod uwagę, że tegoroczne przychody NFZ sięgnęły 64,3 mld zł, a w przyszłym roku mają być jeszcze o 2 mld większe. Utrzymanie zaś centrali Funduszu to rocznie koszt w wysokości 117 mln zł. Minister administracji i cyfryzacji, Michał Boni, zapowiada też, że od początku 2014 r. zacznie funkcjonować elektroniczna karta ubezpieczenia zdrowotnego. Ponownie, brak szacunkowych kosztów wejścia w życie tej części reformy.
Obawiam się, że skutek reform w służbie zdrowia, jakie chce nam zafundować PO, będzie podobny do tego, jaki miał miejsce po sławetnych reformach „charyzmatycznego premiera Buzka”, celem których, jak pamiętamy, było to, by pieniądze „szły za pacjentem”. Jednakże stało się inaczej i pieniądze oddaliły się od nieszczęsnego pacjenta na taką odległość, że jak pisał Stanisław Michalkiewicz, stracił on z nimi „kontakt wzrokowy i każdy inny”. Jakoś ciężko każdemu wśród polityków powiedzieć to, co naprawdę trzeba zrobić – uwolnić rynek usług medycznych. Jest to rynek, jak każdy inny i nie można wysuwać przeciw temu argumentów, że chodzi o życie ludzi, obywateli, Polaków, którymi państwo powinno się zająć. To rynek najlepiej określi rzeczywisty koszt usług medycznych, a likwidacja przymusowej składki zdrowotnej pozwoliłaby na zaoszczędzenie pieniędzy na wykupienie polisy prywatnej.
Tomasz Tokarski
Źródło:obserwatorfinansowy.pl