Według zapowiedzi Watykanu, 19 marca ma zostać opublikowana adhortacja papieża Franciszka podsumowująca synod o rodzinie, podczas którego wielkie emocje budziły próby nowego podejścia do kwestii rozwodników żyjących w nowych związkach. Choć wydaje się, że stanowisko Kościoła w tej i podobnych sprawach powinno być oczywiste, Franciszek nie ma wcale łatwego zadania. Kościół jest dziś bowiem w takim stanie, że cokolwiek zostanie przez papieża napisane, przyniesie iście dramatyczne konsekwencje.
Przypomnijmy – synod do spraw rodziny, zwołany przez papieża Franciszka – zakończył się nierozstrzygniętym sporem pomiędzy frakcją biskupów wiernych nauczaniu Chrystusa a progresistami spod znaku kardynała Kaspera. Pod płaszczykiem „miłosierdzia” chcieliby oni udzielać Komunii Świętej rozwodnikom żyjącym w nowych związkach – mimo wyraźnego zakazu Pana Jezusa, wprost mówiącego o nierozerwalności małżeństwa i zakazie rozwodów. Synod, podczas którego doszło do tego starcia, miał bardzo niespokojny przebieg – nawzajem zarzucano sobie „herezję” i „brak miłosierdzia”, „schizofrenię pastoralną” i „oderwanie od rzeczywistości”.
Wesprzyj nas już teraz!
Ostatecznie synod zakończył się opublikowaniem dokumentu, z którego niewiele wynika. Mówi się w nim jedynie o potrzebie większej integracji rozwodników żyjących w nowych związkach z Kościołem. Sformułowanie to może być przeróżnie interpretowane w zależności od formacji danego biskupa – zaraz po synodzie bowiem kardynał Kasper, promotor zmian i formalny sprawca całego zamieszania, w triumfalnym tonie ogłaszał, że to jego stanowisko (a więc zgoda na udzielanie Komunii rozwodnikom, stanowiące de facto „legalizację” rozwodów) zyskało poparcie większości ojców synodalnych. Zdanie mówiące o „większej integracji” zupełnie inaczej interpretowali natomiast biskupi zachowujący szacunek dla nauczania Chrystusa, twierdząc, iż dokument synodalny wzywając do „integracji” proponuje dopuszczenie rozwodników do czytania Pisma Świętego podczas Mszy, by nie czuli się oni „rugowani z Kościoła”.
Sytuacja papieża może wydawać się bardzo trudna. Publikując bowiem posynodalną adhortację może wybrać trzy drogi, z których każda niesie za sobą ogromne zagrożenie dla jedności Kościoła.
Zapisanie w dokumencie wprost tez kardynała Kaspera (na którego „ogromny autorytet” papież z Argentyny wielokrotnie się powoływał), może sprawić, że w adhortacji – wliczanej wszak do oficjalnego kościelnego Magisterium – pojawią się zdania, które przez licznych kardynałów i biskupów wprost nazywane są herezją. Doprawdy trudno sobie wyobrazić taką sytuację, ale wówczas obowiązkiem tych hierarchów byłoby zwrócenie papieżowi uwagi na błędy w jego dokumencie. Tego typu sytuacja może doprowadzić do ogromnego kryzysu na szczycie Chrystusowej Owczarni, i potwornego zgorszenia rozlewającego się (poprzez działanie mediów) na cały świat.
Drugą możliwością, którą może wybrać papież Franciszek, pozostaje – najbardziej wydawałoby się oczywista – potwierdzenie nauczania Pana Jezusa, w mniej więcej taki sposób w jaki zrobił to w adhortacji Familiaris Consortio Jan Paweł II. To droga jednak tylko pozornie oczywista, a w czasach kryzysu posoborowego wręcz trudna do wyobrażenia – Ojciec Święty stoi bowiem na straży jedności Kościoła. Jego decyzja o twardym przypomnieniu nauczania Pana Jezusa (raz jeszcze powtórzmy – decyzja bardzo pożądana) może doprowadzić do dramatycznego podziału Kościoła, być może nawet do formalnej schizmy. Nie jest przecież trudno wyobrazić sobie, że przewodniczący niemieckiego episkopatu, kardynał Reinhard Marx, powtórzy wypowiedziane już kiedyś słowa: „Nie jesteśmy filią Rzymu”. Faktycznie zresztą wiele niemieckich diecezji od lat pozostaje w stanie schizmy, gdyż ich ordynariusze – wbrew stanowisku papieży – udzielają Komunii rozwodnikom, a niektórzy z nich błogosławią nawet związki homoseksualne… Czy jednak papież Franciszek znajdzie w sobie odwagę, by przypomnieć odwieczne stanowisko Kościoła i jego Założyciela? Z pewnością ma świadomość, że biskupi z Niemiec chętnie zrzucą na niego odpowiedzialność za – będącą przecież konsekwencją ich własnych decyzji – ewentualną schizmę.
Istnieje jeszcze trzecia możliwość – papież w swej adhortacji powtórzy niejasne stanowisko zapisane w dokumencie końcowym synodu. Kardynałowie Kasper i Marx stwierdzą, że oznacza ono, iż rozwodnicy żyjący w nowych związkach mogą wreszcie przystępować do Komunii, a wierni nauczaniu Chrystusa biskupi, na przykład z Polski, zinterpretują zapis jako wspomniane już dopuszczenie takich osób do posługiwania przy ołtarzu. Co wtedy? Czyżby za cenę formalnej jedności Kościoła miały powstać swoiste Kościoły narodowe, w których to dany biskup będzie decydował, co jest zgodne z wolą Pana Jezusa?
Wybór tej właśnie drogi, powtórzenia trudnych do interpretacji zapisów synodalnego dokumentu, wydaje się dziś najbardziej prawdopodobny. Może o tym świadczyć wykazywana od początku aktualnego pontyfikatu promocja decentralizacji kościelnych decyzji, w tym – zapowiedziana wprost przez papieża Franciszka – „droga synodalności Kościoła”. Przesłanką do przewidywania, iż papież w sprawie rozwodników zachowa się tak jak autorzy synodalnego dokumentu, mogą być słowa Ojca Świętego z niedawnej konferencji prasowej. Zapytany wprost, czy rozwodnicy żyjący w nowych związkach będą mogli przystępować do Komunii, papież odpowiedział: – To jest koniec. Zintegrować się w Kościele nie oznacza przystępować do Komunii. Bo znam takich katolików rozwiedzionych i żyjących w nowym związku, którzy chodzą do kościoła raz czy dwa razy w roku i mówią: „A ja bym chciał do Komunii!”, jakby Komunia była jakimś odznaczeniem. Trud integracji! Wszystkie drzwi są otwarte. Ale nie można powiedzieć, że odtąd „mogą przystępować do komunii”. Byłaby to rana dla tych małżeństw, par, bo nie wejdą na drogę integracji. Ale ci dwoje, którzy składali świadectwo, byli szczęśliwi! I wypowiedzieli bardzo piękne słowa: „My nie przystępujemy do Komunii eucharystycznej, ale przystępujemy do komunii przez wizyty w szpitalu itp.”. Ich integracja pozostała w tym punkcie. Jeśli jest coś jeszcze, Pan im to powie, ale jest to droga” – stwierdził papież. To typowa dla papieża wypowiedź. Czym jest wspomniana przezeń „droga” do integracji, która u początku nie zakłada przystępowania do Komunii Świętej – nie wiadomo.
Być może wyjaśni to papieska adhortacja, której zawartość pozostaje dla nas na razie tajemnicą. Z tej jednej samolotowej wypowiedzi Franciszka wynikać jednak może co innego – najwyraźniej Kościół pod jego przewodnictwem nie ma już zachęcać rozwodników do powrotu do ich prawdziwych małżonków, czy modlitwy za ich powrót do domu…
Krystian Kratiuk