„Resort klimatu zachęca do segregowania odpadów po powodzi. Punkty Selektywnej Zbiórki Odpadów (PSZOK) proszą jednak o konkretne wytyczne, bo widzą w tym sprzeczność z zaleceniami GIS. Coraz więcej pytań pojawia się w sprawie hałdy popowodziowych odpadów”, alarmuje we wtorek „Dziennik Gazeta Prawna”.
„DGP” przywołuje zalecenia ministerstwa klimatu i środowiska. Resort „zachęca” m.in. do rozdzielania – jeśli to możliwe – zalanych pojazdów, baterii i akumulatorów, odpadów budowlanych czy odpadów artykułów konsumpcyjnych.
„Hałda śmieci popowodziowych rośnie, miejsca na ich składowanie brakuje, a niektóre zakłady, które miałyby miejsce, nie mają zezwolenia na przyjmowanie i przetwarzanie odpadów powstałych w wyniku klęsk żywiołowych. W związku z tym ministerstwo rekomenduje przyjmowanie klasyfikacji odpadów odpowiadających charakterystyce tych zakładów”, czytamy.
Wesprzyj nas już teraz!
Punkty Selektywnej Zbiórki Odpadów (PSZOK) zadają jednak pytanie, jak przeprowadzić taką segregację i co dokładnie powinno jej podlegać. I zwracają uwagę na wytyczne GIS, zgodnie z którymi artykuły po powodzi są skażone i nie nadają się do ponownego użycia.
Janusz Kamiński, rzecznik prasowy Eneris Surowce, dodaje, że nawet jeśli sprzęt RTV został zalany, powinien zostać posegregowany i zutylizowany przez firmy zajmujące się elektroodpadami. – Cała reszta nadaje się tylko do termicznego przetworzenia albo umieszczania na składowiskach. Póki trwa sprzątanie odpadów z miejscowości, nikt nie rozmawia jeszcze o ich termicznym przetwarzaniu – tłumaczy.
Gazeta cytuje dr. inż. Jacka Pietrzyka, eksperta ds. gospodarki odpadami, który zauważa, że w związku z zagrożeniem epidemicznym, które obecnie jest największym wyzwaniem, normy powinny zostać poluzowane. – Wraz z wodą miastami spłynęły szamba, leki czy odpady niebezpieczne. To nie jest materiał, który ludzie powinni teraz segregować rękami – podkreśla. – Konieczne jest więc bezpieczne magazynowanie odpadów, żeby nie doszło do zanieczyszczenia gleby. Następnie – z wyłączeniem elektroniki – powinno się te odpady rozdrobnić i spalić, np. w elektrowniach czy w spalarniach, dzięki zwiększonym limitom. Nawet jeśli będzie to obciążenie dla środowiska, to jest to mniejsze zło niż potencjalne skażenie gleby – dodaje.
„Obecnie w Polsce funkcjonuje dziewięć spalarni, których moce przerobowe to ok. 1,4 mln t odpadów komunalnych rocznie. (…) Część odpadów powinna z kolei trafić do spalarni odpadów niebezpiecznych, których w Polsce jest 30 (oprócz tego część jest przetwarzana w cementowniach)”, podsumowuje „DGP”.
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”
TG