8 kwietnia 2023

Co zrobili umarli, gdy zobaczyli w piekle Chrystusa? Ks. prof. Dariusz Kowalczyk o tajemnicy Wielkiej Soboty

Gdy Pan Jezus zstąpił do piekieł, umarli musieli pewnie z radością zakrzyknąć: Jezus Chrystus jest Panem! Panem życia i śmierci! Przyszedł wreszcie Ten, który wyrwał ich z mocy śmierci. Chce z niej wyrwać każdego – co nie znaczy, że piekło jest puste. O tym mówił w rozmowie z portalem PCh24.pl ks. prof. Dariusz Kowalczyk SJ. 

 

Tomasz Kolanek, PCh24.pl: W Credo mówimy: „Ukrzyżowany również za nas, pod Poncjuszem Piłatem został umęczony i pogrzebany. I zmartwychwstał dnia trzeciego, jak oznajmia Pismo”. Co działo się z Panem Jezusem przez trzy dni – między śmiercią na krzyżu a zmartwychwstaniem?

Wesprzyj nas już teraz!

Ks. prof. Dariusz Kowalczyk SJ: Mówimy o trzech dniach, ale zauważmy, że Pan Jezus umarł w piątek po południu, a Józef z Arymatei zaczął organizować pochówek „pod wieczór” (zob. Mt 27,57nn), zmartwychwstanie zaś dokonało się w niedzielny poranek. Trzy dni biorą się stąd, iż rzeczywiście śmierć Jezusa dotyczy piątku, soboty i niedzieli, tyle, że gdyby liczyć bardziej dokładnie, to w sumie byłoby to ok. 35 godzin. To, co dzieje się po śmierci, wymyka się naszemu ziemskiemu, czasowo-przestrzennemu postrzeganiu. Tym bardziej śmierć Chrystusa jest dla nas tajemnicą. Tym niemniej trzeba powiedzieć, że Jezus rzeczywiście umarł, a Jego ciało zostało pogrzebane. A zatem ludzkie ciało Chrystusa pozostaje w grobie, a Jezus dokonuje „w tym czasie” tego, co nazywamy „zstąpieniem do piekieł”. Tę tajemnicę rozważamy w Wielką Sobotę, która bardziej niż Wielki Piątek jest dniem bez liturgii. Wszak to, co potocznie, ale błędnie, nazywamy liturgią Wielkiej Soboty, nie należy do soboty, ale do niedzieli. Wigilia paschalna rozpoczyna Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego. W sobotę powinniśmy przeżywać ciszę grobu i tajemnicę zstąpienia do piekieł. Tyle że w polskich kościołach słychać gwar błogosławienia tzw. święconek. Piękna tradycja, warta podtrzymywania, ale niedobrze, jeśli skupiamy się na święconce, a nie na rzeczywistej tajemnicy Wielkiej Soboty.

Czy „zstąpienie do piekieł” Pana Jezusa było wcześniej zapowiedziane?

Jezus zapowiadał swoją śmierć i zmartwychwstanie. W zapowiedzi śmierci mieści się zapowiedź zstąpienia do piekieł, czyli do krainy zmarłych, zwanej w Biblii Szeolem lub Hadesem. W Psalmie 89 czytamy: „Czy jest ktoś, kto by żył, a nie zaznał śmierci, kto by życie swe wyrwał spod władzy Szeolu” (wers 49). Jezus, który był prawdziwie człowiekiem i nie robił jakiegoś „boskiego” teatrzyku, też doświadczył śmierci i „władzy Szeolu”, ale z drugiej strony przezwyciężył śmierć i wyrwał nie tylko siebie, ale i innych spod potęgi krainy śmierci. Kiedy uczniowie słyszeli Jezusa, jak zapowiadał swoją śmierć na krzyżu, to dla nich było to jednoznaczne ze zstąpieniem do piekieł, czyli do Szeolu.

Co to znaczy, że Pan Jezus „zstąpił do piekieł”? Czy chodzi tu o piekło jako miejsce wiecznego potępienia, czy też raczej o jakąś „krainę umarłych”, do której trafiali po śmierci sprawiedliwi żyjący przed przyjściem Zbawiciela na świat?

Piekła, o których mowa w wyrażeniu „zstąpienie do piekieł”, to nie jest piekło w naszym rozumieniu tego słowa, czyli miejsce wiecznego, nieodwołalnego potępienia. Gdyby tak było, to Jezus nikogo by stamtąd nie wyprowadził. Katechizm Kościoła Katolickiego, odwołując się do różnych orzeczeń Magisterium Kościoła, tłumaczy to następująco: „Jezus nie zstąpił do piekieł, by wyzwolić potępionych, ani żeby zniszczyć piekło potępionych, ale by wyzwolić sprawiedliwych, którzy Go poprzedzili” (KKK nr 633). Piekło jako wieczne potępienie oznacza stan, w którym potępiony definitywnie odrzucił Boże miłosierdzie, natomiast „piekła”, do których zstępuje Jezus, to stan, w którym umarli oczekiwali Zbawiciela. W Katechizmie Rzymskim (1,6,3) czytamy: „Jezus Chrystus, zstępując do piekieł, wyzwolił dusze sprawiedliwych, które oczekiwały swego Wyzwoliciela na łonie Abrahama” (zob. KKK nr 633). Zauważmy jeszcze pewien paradoks, a mianowicie, że tak właściwie o piekle w sensie wiecznego potępienia  można mówić dopiero po Chrystusie. Bo w Nim Bóg oferuje nam w sposób ostateczny swe miłosierdzie, a zatem dopiero ci, którzy świadomie odrzucają Chrystusa, wybierają życie z dala od Boga, czyli piekło.

W jaki sposób Pan Jezus zstąpił do piekieł – jako człowiek czy jako Duch Najdoskonalszy, Syn Boży?

Jezus umiera na krzyżu. Jego martwe ciało zostaje złożone w grobie. A do piekieł, czyli do krainy zmarłych, zstępuje druga Osoba Trójcy Świętej ze swą ludzką duszą, którą przyjęła nieodwołalnie we Wcieleniu (zob. KKK nr 637). Potem w zmartwychwstaniu, dusza i ciało jednoczą się na nowo.

Czy Pan Jezus spotkał w piekle Judasza – tego, który Go zdradził?

Judasz to tragiczna postać. Jeden z dwunastu Apostołów. Jednak pogubił się, zdegenerował. Nie potrafił (nie chciał?) zapłakać, jak to zrobił św. Piotr po swoim zaprzaństwie. Czytamy w ewangelii, że Judasz „widząc, że Go [Jezusa] skazano, opamiętał się, zwrócił trzydzieści srebrników arcykapłanom i starszym i rzekł «Zgrzeszyłem, wydawszy krew niewinną»” (Mt 27,3-4). Ale za tym wyznaniem winy nie poszła skrucha otwarta na przebaczenie. W konsekwencji Judasz nie widział innego wyjścia: „poszedł i powiesił się” (Mt 27,5). Jak to jednak wyglądało w oczach Boga i co pomyślał Judasz, kiedy pętla zaciskała się na jego szyi, nie wiemy. Możemy jednak mieć nadzieję, że kiedy Jezus na krzyżu modlił się do Ojca: „Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23,34), to widział także Judasza. A zatem, być może, ostatecznie Judasz otworzył się na miłosierdzie Boże i Chrystus mógł go definitywnie wyzwolić ze śmierci.

Jak piekło zareagowało na „wizytę” Zbawiciela?

Zstąpienie do piekieł możemy odnieść do zakończenia słynnego hymnu z Listu do Filipian, w którym mowa jest o tym, że Bóg Ojciec wywyższył swego Syna, aby „na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem” (Flp 2,10-11). W ten sposób wyrażona jest prawda, że władza Chrystusa dotyczy wszystkich sfer, całego wszechświata. Istoty „podziemne”, to właśnie umarli oczekujący w „piekłach” wyzwolenia. Jak zareagowali? Ano pewno wyznali radośnie: Jezus Chrystus jest Panem! Panem życia i śmierci!

Co się zmieniło w Panu Jezusie po Jego zmartwychwstaniu, gdy był On już obleczony w ciało chwalebne?

Paweł Apostoł tłumaczy Koryntianom, jak ma się rzecz ze zmartwychwstaniem: „zasiewa się zniszczalne – powstaje zaś niezniszczalne: sieje się słabe – powstaje mocne, zasiewa się ciało zmysłowe – powstaje ciało duchowe” (1 Kor 15,42-44). Jezus przyjął we Wcieleniu ciało zniszczalne. Dlatego mógł być naprawdę ukrzyżowany. W zmartwychwstaniu otrzymuje ciało przemienione, niezniszczalne. Dlatego choć z jednej strony Zmartwychwstały na różne sposoby przekonuje uczniów, że nie jest jakąś zjawą, ale naprawdę zmartwychwstał w ciele, to z drugiej strony jest oczywiste, że to ciało wymyka się czysto ziemskim kategoriom.

Czy po zmartwychwstaniu Pan Jezus wiedział więcej niż przed śmiercią na krzyżu?

Chrystus, Bóg wcielony, doświadczał swej wiedzy i samowiedzy w sposób kenotyczny, czyli wynikający z faktu, że dobrowolnie uniżył swą Boską naturę. Jak czytamy w cytowanym już hymnie Listu do Filipian: „On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, […] uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci”. Zmartwychwstanie kończy ten etap kenozy, uniżenia, co dopełnia się dla nas w prawdzie, że Jezus wstąpił do nieba i zasiadł po prawicy Ojca. A zatem, na pana pytanie można odpowiedzieć twierdząco. Tyle że i przed śmiercią Jezus wiedział to, co z naszego punktu widzenia najważniejsze, a mianowicie, że jest odwiecznym Synem Bożym, który stał się człowiekiem, by – pełniąc wolę Boga Ojca – otworzyć ludziom drogę do zbawienia wiecznego.

Czy Pan Jezus wiedział, że Jego Kościół będzie przeżywał wiele wzlotów, ale jeszcze więcej kryzysów?

Niewątpliwie tak! O zgorszeniach i prześladowaniach, jakie dotkną chrześcijan, mówił wielokrotnie sam Mistrz z Nazaretu. W ewangelii Mateusza czytamy: „Wydadzą was na cierpienia i na śmierć. I będą was nienawidzić wszystkie narody z powodu mojego imienia. Wówczas wielu upadnie” (Mt 24,9). Te słowa nie dotyczą jedynie czasów, które opisał w powieści „Quo vadis” Henryk Sienkiewicz. Co więcej! Wydaje się, że całkowite wypełnienie się tych zapowiedzi jest jeszcze przed nami. Wszak Jezus zapowiada, że paruzję, czyli powtórne Jego przyjście, poprzedzi wielki ucisk (zob. Mt 24,29). Jednak czymś bardziej niebezpiecznym od prześladowań, ucisku fizycznego, będą próby „podmienienia” Kościoła, to znaczy przedstawiania jako ewangelicznej nauki czegoś, co jest w gruncie rzeczy fałszem i manipulacją. Jezus przestrzega: „Powstanie wielu fałszywych proroków i uwiodą wielu ludzi” (Mt 24,11). Paweł Apostoł podejmuje te zapowiedzi i stwierdza, że „gdy nadejdą dni ostatnie” (2 Tm 3,1) ludzie „będą udawali na zewnątrz pobożnych, ale wyzbędą się siły wiary” (2 Tm 3,5), „wielu nie zechce już słuchać zdrowej nauki; pójdą za własnymi pożądaniami, gromadząc zresztą wokół siebie nauczycieli, którzy będą im mówić tylko to, czego sami zechcą słuchać” (2 Tm 4,3). Wszystko to działo się w przeszłości i dzieje się na naszych oczach, ale propagandowy nacisk fałszywych doktryn w przyszłości będzie jeszcze większy. Miedzy innymi dlatego, że większe będą możliwości techniczne, by zniewalać ideologicznie całe narody. Przypomnijmy jeszcze niepokojące pytanie Chrystusa: „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie” (Łk 18,8). Warto też zauważyć, że perspektywie głoszenia Ewangelii aż po krańce świata, towarzyszy wizja Kościoła małego, do którego jednak Jezus kieruje pocieszenie: „Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo” (Łk 12,32). W każdym razie doświadczając zgorszeń i prześladowań pamiętajmy o trzech zdaniach Chrystusa: „Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33); „Zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18); „Jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 20).

Niektórzy teologowie oraz hierarchowie twierdzą dziś, że „piekło jest puste”. Czy tego typu głosy mają jakiekolwiek podstawy w Piśmie Świętym? Jeśli nie, to skąd się biorą i czemu mają służyć?

Jest prawdą, że Kościół beatyfikuje i kanonizuje, ale nie mówi o nikim, że na pewno jest w piekle. Nie mówi tak nawet o najgorszych zbrodniarzach. Z drugiej strony, Kościół, opierając się na słowach samego Jezusa i Tradycji apostolskiej, głosi realną możliwość potępienia, czyli życia wiecznego bez Boga. Bóg jest wszechmocny, ale to nie znaczy, że może zmusić człowieka do miłości. Miłość, do której jest się zmuszonym, to całkowita sprzeczność. A zatem istnieje możliwość bycia potępionym, a raczej ostatecznego odrzucenia przez człowieka Bożego miłosierdzia i wybrania piekła. Boże miłosierdzie jest nieskończone, ale jeśli człowiek świadomie i dobrowolnie odrzuci je na wieki, to Bóg nie może tego zmienić. Choć św. Paweł naucza nas, że Bóg „pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4). A zatem jeśli ktoś twierdzi, że piekło na pewno jest puste, albo że w ogóle sama idea piekła wiecznego jest niemożliwa, to popełnia herezję albo pyszałkowato uzurpuje sobie wiedzę, które nie ma.

Jeśli jednak ktoś pokornie wyraża nadzieję, że Bóg znajdzie zawsze nawet małą szczelinę, przez którą może grzesznikowi okazać miłosierdzie i doprowadzić do zbawienia, to nie opowiada głupot, ani nie popełnia grzechu. Wyobraźmy sobie proboszcza wielotysięcznej parafii, który dobrze zna swoich parafian, także tych odrzucających Boga i Kościół. Czy taki proboszcz mógłby powiedzieć, że jakiś konkretny człowiek z terenu jego parafii na pewno poszedł albo pójdzie do piekła? Nie! Natomiast za wszystkich powinien się modlić, pozostawiając Bogu ostateczne wyroki. I tym bardziej powinien się modlić, im bardziej wydaje się, że niektórzy jednak wybrali drogę ku wiecznemu potępieniu. W liturgii Wielkiego Piątku Kościół uroczyście się modli za niewierzących w Chrystusa i niewierzących w Boga, aby dostąpili zbawienia, które oferuje nam Ukrzyżowany i Zmartwychwstały. I to jest nasze zadanie. Na szczęście nie musimy określać czy i kto poszedł na wieczne potępienie. Choć czasem o możliwości piekła trzeba z powagą ostrzegać. Bo jest ona całkiem realna i jest całkiem prawdopodobne, że piekło puste nie jest.

Bóg zapłać za rozmowę.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij