Cisza pełna sacrum, liczne znaki krzyża i przyklęknięcia przypominają nam o nierozłącznym związku każdej Mszy św. z Ofiarą Krzyża i o rzeczywistej obecności Chrystusa na ołtarzu – mówi dla portalu PCh24.pl ks. Andrzej Komorowski FSSP, asystent przełożonego generalnego Bractwa Kapłańskiego Św. Piotra.
Wesprzyj nas już teraz!
Został Ksiądz wyświęcony na kapłana w 2006 roku, rok przed ogłoszeniem Summorum Pontificum. Czy przypuszczał Ksiądz wtedy, że już wkrótce nastąpi powolny renesans środowisk skupionych wokół Mszy trydenckiej?
Nie. Podczas formacji w seminarium nie przypuszczałem, żeby sytuacja ruchów tradycyjnych miała się zmienić. Oczywiście wraz z wyborem kardynała Ratzingera na papieża wszyscy mieliśmy nadzieję, że kwestie związane z ruchem tradycyjnym pójdą we właściwym kierunku. Kardynał Ratzinger, dla którego kwestie odnowy liturgicznej były istotne, znał nasze zgromadzenie. Był obecny przy jego początkach. Wielokrotnie celebrował Mszę św. w formie nadzwyczajnej, również w seminarium w Wigratzbad. Więc nasza radość z jego wyboru była wielka. Oczekiwania także, chociaż byliśmy i jesteśmy świadomi, że problemy Kościoła to nie tylko sprawa ruchów tradycyjnych. Poza tym, jak pokazuje kilkuletnie doświadczenie z „Summorum Pontificum”, nie wystarczy tylko oficjalny dokument z Rzymu. Ważne jest to, jak zostanie przyjęty przez biskupów i kapłanów w terenie. A tutaj jest ciągle sporo niewiedzy, niechęci i braku zrozumienia dla potrzeb duchowych wiernych przywiązanych do form tradycyjnych.
Jest Ksiądz asystentem księdza generała Bractwa Św. Piotra. Co należy do Księdza obowiązków?
Kapituła generalna Bractwa wybrała mnie jako trzeciego asystenta księdza generała w lipcu 2012 roku na okres sześciu lat. Jako asystent wchodzę w skład rady generalnej, której zadaniem jest pomoc przełożonemu generalnemu w zarządzaniu zgromadzeniem. Według naszych konstytucji rada generalna ma charakter zwyczajny: przełożony generalny, trzech asystentów, lub nadzwyczajny: przełożony generalny, trzech asystentów, dwóch doradców.
Zadaniem rady jest, jak nazwa wskazuje, doradzanie przełożonemu, ale również akceptowanie jego decyzji lub propozycji w zakresie personalnym: inkardynacje do zgromadzenia, usuwanie członków ze zgromadzenia, nominacje przełożonych seminariów, dystryktów lub w przyszłości prowincji i organizacyjnym: erygowanie domów, seminariów, prowincji, dystryktów.
Dodatkowo pełnię funkcję ekonoma generalnego, więc cała organizacja finansowania domu generalnego należy do moich obowiązków. Oczywiście zakres ten obejmuje też nadzór finansów całego zgromadzenia, ale w kwestiach codziennych za finanse odpowiedzialni są przełożeni lokalni, którym pomagają ekonom dystryktu i rady finansowe poszczególnych dystryktów.
W jaki sposób sprawowanie Mszy trydenckiej może wpłynąć na kapłańską pobożność?
Mam szczęście celebrować Mszę św. trydencką codziennie. Mówiąc o wpływie formy nadzwyczajnej na pobożność kapłańską, przychodzą mi na myśl trzy elementy: celebracja indywidualna, pełne podniosłości gesty i znaki oraz kierunek celebracji. Zarówno kwestia indywidualnej celebracji, jak i kierunek odprawiania Mszy św. nie są zarezerwowane tylko dla formy nadzwyczajnego rytu rzymskiego. Spotkać można miejsca gdzie Msza, niezależnie od formy, celebrowana jest ad Deum, ale w praktyce jest to rzadkie.
Fakt indywidualnego celebrowania Mszy św. każdego dnia pozwala łatwiej umieścić Mszę św. w absolutnym centrum naszej kapłańskiej duchowości. To z niej czerpiemy jak ze źródła i to wokół niej powinny być skoncentrowane wszystkie nasze działania. Msza św. kształtuje naszą kapłańską tożsamość. W rzeczywistości parafialnej Msze św. są bardzo często koncelebrowane, czasem przez trzech, czterech kapłanów. To musi mieć wpływ na sposób, w jaki postrzegana jest celebracja Mszy św. Może to też prowadzić do ochłodzenia pobożności i gorliwości kapłańskiej. Trudniej skupić się na głębokim przeżywaniu tajemnicy Mszy św. i mojej roli jako kapłana, jeśli często jako koncelebrans musiałbym ograniczyć się tylko do wypowiedzenia słów konsekracji, a resztę czasu stałbym przy ołtarzu jak ministrant czy wierny. Jeśli tego typu forma celebracji staje się poniekąd normą, to szybciej popadniemy w rutynę i zaczniemy traktować sprawowanie Mszy św. jako jedną z wielu czynności kapłańskich, wcale nie najważniejszą. Stąd też pewnie zdarza się, że niektórzy kapłani nie celebrują codziennie Mszy św., na przykład w wakacje, na urlopie albo kiedy nie mają intencji.
Dalej fakt podniosłości formy nadzwyczajnej wpływa na duchowość kapłańską. Całość gestów i ceremonii ułatwia uświadomienie sobie, że uczestniczymy, czy bardziej, że jesteśmy narzędziami czegoś wyjątkowego, czegoś, co przekracza nasze ludzkie pojmowanie, że jesteśmy uczestnikami rzeczywistości nadprzyrodzonej. Cisza pełna sacrum, liczne znaki krzyża, przyklęknięcia, przypominają nam o nierozłącznym związku każdej Mszy św. z Ofiarą Krzyża i o rzeczywistej obecności Chrystusa na ołtarzu, którego wraz z całym ludem mamy adorować i uwielbiać. Poza tym to są te same gesty i znaki, które kształtowały całe pokolenia wiernych przez tyle stuleci. Te same modlitwy, te same ceremonie – to daje poczucie uniwersalności Kościoła w czasie i w przestrzeni.
Wreszcie kierunek celebracji Mszy św. ad Deum. Kierunek ten podkreśla rolę kapłana-pośrednika. To on stoi między ludem a Panem Bogiem, zanosząc modlitwy i dając Boże błogosławieństwo. Kierunek celebracji nie jest więc tylko znakiem trwania wielowiekowej tradycji, ale wyraża również głęboko prawdę teologiczną. Cała wspólnota zwraca się ku Panu, a nie koncentruje się na sobie bądź na osobie kapłana. To nie celebrans jest w centrum, ale Chrystus obecny na ołtarzu. Wreszcie zwrócenie się ku ołtarzowi, „z dala” od ludzkich spojrzeń, ułatwia osobistą modlitwę.
Kiedy odkrył Ksiądz Mszę trydencką?
W czasie studiów wstąpiłem do korporacji akademickiej „Lechia”, organizacji zrzeszającej studentów uczelni poznańskich. Jednym z elementów życia korporacyjnego jest formacja intelektualna członków. Wśród korporantów byli również studenci, którzy uczestniczyli w Mszach trydenckich odprawianych w Poznaniu za zgodą ordynariusza archidiecezji, dwa razy w miesiącu, jeśli się nie mylę. To oni w trakcie formalnych i nieformalnych spotkań poruszali kwestię liturgii trydenckiej, zmian, jakie nastąpiły po Soborze Watykańskim II, kryzysu Kościoła katolickiego na Zachodzie itd. Wtedy właśnie zrodziło się moje zainteresowanie tymi sprawami. Te rozmowy oraz różnego rodzaju pozycje wydawnicze, głównie autorstwa arcybiskupa Marcela Lefebvre’a lub związane z Bractwem Św. Piusa X, kształtowały moje spojrzenie. Poza tym, dzięki korporantom, poznałem innych ludzi, którzy regularnie uczestniczyli w celebracjach Mszy trydenckiej.
Po raz pierwszy uczestniczyłem w Mszy św. w formie nadzwyczajnej w 1996 roku w Warszawie odprawianej przez księdza prałata Szymborskiego. Była to Msza św. indultowa, to znaczy celebrowana za zgodą ordynariusza.
W jakich okolicznościach podjął Ksiądz decyzję o wstąpieniu do seminarium Bractwa św. Piotra?
Byłem coraz bardziej zainteresowany kwestiami liturgicznymi. Zupełnie naturalnie pojawiło się pragnienie poznania zgromadzeń, które celebrowały liturgię w nadzwyczajnej formie. Jeszcze w czasie studiów miałem okazję uczestniczyć w świeceniach kapłańskich w Wigratzbad, gdzie mieści się europejskie seminarium Bractwa św. Piotra. Byłem również w klasztorze benedyktyńskim w Le Barroux, we Francji. Benedyktyni tej wspólnoty również zachowali tradycyjne praktyki liturgiczne. Mówiąc krótko, kiedy poznałem liturgię trydencką i coraz bardziej odkrywałem w sobie pragnienie kapłaństwa, wybór stawał się oczywisty – instytut, ktory zachowuje dawne formy liturgiczne.
Jak wyglądała formacja seminaryjna w Wigratzbad? Czym różniła się od „zwyczajnej”, uzyskiwanej w diecezjalnych seminariach?
Rok duchowości, dwa lata filozofii i cztery teologii. Nasza formacja jest więc o rok dłuższa od formacji w seminariach diecezjalnych w Polsce. Pierwszy rok jest okresem, w którym kandydat ma więcej czasu na modlitewną refleksję, na pogłębienie powołania do kapłaństwa. Rok ten jest również przeznaczony na bliższe poznanie zgromadzenia i form liturgicznych, które są praktykowane na co dzień. Dla tych, którzy nie władają biegle jednym z języków wykładowych – francuski i niemiecki w Europie lub angielski w USA – jest to również czas doskonalenia znajomości językowych, zanim rozpoczną studia filozofii.
Nasza formacja intelektualna opiera się przede wszystkim na św. Tomaszu z Akwinu, zarówno w filozofii, jak i teologii. Formacja duchowa oparta jest o brewiarz i liturgię Mszy świętej w formie nadzwyczajnej. W związku z tym klerycy uczą się znacznie intensywniej łaciny. Jeśli chodzi o regulamin seminarium to myślę, że w wielu kwestiach dotyczących dyscypliny nie różnimy się od seminariów diecezjalnych. Pewne różnice wynikają z międzynarodowego charakteru seminarium. Przełożeni muszą znaleźć pewną równowagę we wspólnocie składającej się z wielu narodowości, co nie zawsze jest łatwe.
Natomiast widoczna różnica będzie z całą pewnością kwestią noszenia sutanny w seminarium oraz poza nim. Także fakt, że oba nasze seminaria są położone poza miastem wpływa na naturalne odosobnienie i ciszę, której staramy się przestrzegać.
Czy niższe świecenia pomagają klerykowi w odpowiednim uformowaniu do ostatecznych święceń kapłańskich?
Z całą pewnością tak. Po pierwsze nawiązują one do tradycji pierwszych wieków chrześcijaństwa – III-IV wiek. Całość tej wielowiekowej tradycji i jej poszczególne elementy stanowią o naszej tożsamości. Za każdym z tych święceń stoi mądrość Kościoła, który je ustanowił i podtrzymywał przez kolejne stulecia. Czemuś to miało służyć.
Po drugie, z czysto pedagogicznego punktu widzenia. Formacja w seminarium jest długa. Dobrze jest więc podzielić ją niejako na etapy. Daje to poczucie postępu na drodze, której celem są święcenia kapłańskie. Poczucie powolnego wzrastania w ustalonym porządku prowadzącym do kapłaństwa, do praw i obowiązków z nim związanych. Należy pamiętać też o duchowym aspekcie. Do poszczególnych święceń trzeba się przygotować, pogłębić ich znaczenie i poznać obowiązki z nich wynikające. Każdy z tych etapów umożliwia więc na nowo rozbudzenie w sercu pragnienia służenia Bogu i Kościołowi, pragnienie kapłaństwa.
Wreszcie niższe święcenia mają swój praktyczny charakter w liturgii. Żeby wykonywać pewne funkcje liturgiczne, na przykład subdiakona, należy otrzymać niejako władzę do ich wykonywania.
Jakie perspektywy stoją obecnie przed Bractwem Św. Piotra? Jaka jest jego kondycja pod względem „kapitału ludzkiego”, nowych powołań, środków finansowych pozwalających na nowe apostolaty?
Nasze zgromadzenie jest młodym zgromadzeniem, które narodziło się w dramatycznych okolicznościach 26 lat temu. Dziś mamy 253 księży i 144 kleryków. Zgromadzenie rośnie. Budynki seminariów są na chwilę obecną wystarczające. Jeżeli będzie taka potrzeba, to będziemy je rozbudowywać. Powołania są regularne, chociaż jak wszędzie bywają lata lepsze i gorsze, ale nie możemy mówić o jakimś kryzysie, co, jeśli chodzi o warunki w Europie Zachodniej, jest z całą pewnością pozytywne. Są kraje, gdzie moglibyśmy zwiększyć naszą aktywność duszpasterską ze względu na potrzeby wiernych, ale czasem brakuje nam księży – w końcu potrzeba aż siedmiu lat, żeby przygotować młodych kleryków do święceń – albo ciągle spotykamy się z niechęcią i oporem lokalnych biskupów. Czasem potrzeba wiele czasu, rozmów i negocjacji, żeby rozpocząć działalność duszpasterską.
Bóg zapłać za rozmowę!
Rozmawiał Kajetan Rajski