Pierwszy tydzień października przyniósł wzrost zgłaszających się po zasiłki do 374 tys., najwięcej od pół roku. Analitycy oczekiwali wzrostu jedynie z 308 tys. do 312 tys. Administracja amerykańska uspokaja, że dane te mogą być zniekształcone przez częściowe ograniczenie działania urzędów przez tzw. government shutdown, efekt nieuchwalenia na czas budżetu. Ponoć awarii uległ także system informatyczny, służący do zbierania danych. Tyle, że jeżeli faktycznie wpływ na ilość rejestrujących się bezrobotnych miała ograniczona administracja i wadliwe działanie systemu, liczba ta powinna być raczej zaniżona.
Pesymistyczne sygnały dobiegające z rynku pracy nie popsuły jednak nastrojów inwestorów na rynkach finansowych. Giełdy wciąż rosną, po pierwsze po wyborze Janet Yellen na szefa FED-u, która jest otwartym zwolennikiem prowadzenia luźnej polityki monetarnej, po wtóre zaś przybliża się porozumienie w Kongresie w sprawie kolejnego podniesienia limitu zadłużenia. Obecny wynosi 16,7 bln dolarów i upływa 17 października.
Wesprzyj nas już teraz!
Rosnące bezrobocie zapewne posłuży Rezerwie Federalnej do formalnego uzasadnienia kontynuacji druku pieniądza w niezmienionej wysokości. Obecnie odbywa się on na skalę 85 mld dolarów miesięcznie. Barack Obama oraz ustępujący prezes FED Ben Bernanke zapowiadali, że program skupu aktywów będzie kontynuowany do czasu, gdy bezrobocie „znacząco” nie spadnie. Wskazywali też na stopę bezrobocia w wysokości 6,5 proc. jako sygnał do podwyżki rekordowo niskich obecnie stóp procentowych.
Problem w tym, że system finansowy Stanów Zjednoczonych dawno wymknął się spod kontroli. Wątpliwe, by udało się powstrzymać spadającą stale wartość dolara oraz rosnące w zastraszającym tempie zadłużenie. Podwyższanie limitów długu nie ma już właściwie żadnego znaczenia, bo wydaje się być jasnym, że takiego zadłużenia amerykańscy obywatele nie będą w stanie nigdy spłacić. Wypracowywany przez nich dobrobyt jest jednak marnotrawiony na spłatę odsetek od tego długu. Fakt niespłacalności amerykańskich długów nie oznacza jednak, że kryzys finansowy nie powtórzy się. W pewnym momencie, zgodnie z prawami matematyki, dojdzie do gwałtownej przeceny wywindowanych cen aktywów. Niestety, z uwagi na niewyobrażalnie potężny dodruk pieniądza, korekta w dół będzie znacznie bardziej bolesna, niż kryzys, który wybuchł w 2008 r.
Tomasz Tokarski