Boimy się „chipów” wszczepianych do naszego ciała a zapominamy, że najgroźniejszym „chipem” jest nasz telefon komórkowy, którego nawet nie musimy mieć przy sobie, wystarczy że posiadają go nasi znajomi. Boimy się instynktownie technologii 5G i laserowych sieci optycznych a zapominamy, że infrastruktura informatyczna, która otacza nas dzisiaj, jest już zupełnie wystarczająca do globalnej inwigilacji.
Wiemy już, że aktywność ludzi w sieci internetowej jest pilnie śledzona przez cała grupę specjalistycznych algorytmów, aby potem zapisać je w postaci ogromnych zbiorów danych na serwerach Big Techów. Największym zainteresowaniem nie cieszą się wcale nasze informacje personalne, chronione zresztą prawnie przez dyrektywę RODO, ale dane dotyczące naszych subtelnych i subiektywnych zmian emocjonalnych.
Inwigilacja ludzkich uczuć, chwilowych odczuć, czy też profili emocjonalnych, to bardzo ważny element strategii konstruowania nowych algorytmów typu DL, które będą w stanie uczyć się zmian ludzkich stanów emocjonalnych, sterować nimi i wykorzystywać w swoich projektach. Niektóre klasy algorytmów sztucznej inteligencji są już tak zaawanasowane, że nie ma już nawet znaczenia, czy sami posiadamy konto na portalu społecznościowym. Nawet jeśli nigdy nie korzystaliśmy z usług np. Twittera albo Facebooka, ale przynajmniej pięciu naszych znajomych z życia realnego takie konto posiada, to algorytmy są w stanie określić nasz poziom emocjonalny.
Wesprzyj nas już teraz!
Jest to możliwe, ponieważ w świecie rzeczywistym jesteśmy przecież z naszymi znajomymi połączeni naturalnymi więzami emocjonalnymi i algorytmy są w stanie wydestylować informacje o nas pośrednio, na podstawie dokładnej analizy emocjonalnej naszych znajomych. Bardzo podobna sytuacja ma również miejsce w przypadku używania telefonów komórkowych, możemy nie mieć własnego, ale jeśli kilku naszych znajomych go posiada, to zebranie informacji o nas nie jest już poważnym problemem dla specjalistycznych algorytmów. Stosowanie takich metod jest możliwe dlatego, że niektórzy użytkownicy są tak silnie przywiązani do cyfrowych urządzeń, a w szczególności telefonu komórkowego, że nie rozstaje się z nimi nawet na chwilę. Pozwala to na pośrednią analizę osób, które w świecie realnym znajdują się w bliskich relacjach, ale jedna z nich nie używa telefonu komórkowego.
Nie zdajemy sobie często sprawy, jak wiele informacji o naszych stanach emocjonalnych przekazujemy dzisiaj za pośrednictwem urządzeń elektronicznych, a odpowiednie algorytmy potrafią to wykorzystać.
Zatem nie powinniśmy się dziwić, że możliwe jest już konstruowanie takich cyfrowych bliźniaków, które będą potrafiły symulować profile emocjonalne, które będą nie do odróżnienia dla osób znających oryginalnego człowieka z życia realnego. Chociaż tak naprawdę będzie to nawiązywanie relacji emocjonalnych ze sztuczną inteligencją za pośrednictwem zaawansowanych urządzeń cyfrowych. Taka analiza ludzkich stanów emocjonalnych często nazywana jest specjalistycznym określeniem „sentiment analysis”.
Japońska firma Vinclu produkuje wirtualnych partnerów, którzy są wizualizowani jako postacie z filmów anime, bardzo popularnych wśród japońskiej młodzieży. Akihiko Kondo, 33-letni administrator szkolny z Tokio, zgodnie z prawem zawarł związek małżeński z wirtualnym urządzeniem imitującym partnera. Takie urządzenie nazywa się Gatebox, i jest to półmetrowy walec, wewnątrz którego wizualizowany jest trójwymiarowy hologram. W przypadku pana Kondo algorytm symulował replikę Hatsune Miku, animowaną piosenkarkę anime stworzoną przez firmę Crypton Future. Umieszczona w Gatebox cyfrowa postać nie tylko porozumiewa się językiem naturalnym, ale również śpiewa wykorzystując system Vocaloid, symulację muzyczną sztucznej inteligencji wyprodukowaną przez firmę Yamaha. Cyfrowa partnerka potrafi rozmawiać na różne tematy, budzić, sprawdzać prognozę pogody, czytać książki, a firma Vinclu reklamuje ją sloganem „postacie, z którymi chcesz spędzić życie”. Są one zaprogramowane za pomocą specjalistycznych algorytmów zgodnie z klasyfikacją profilowania poziomu emocji pozytywnych z symetryczną empatią.
Można oczywiście przypuszczać, że tak silny związek emocjonalny pana Kondo z wirtualną symulacją może być spowodowany nie tylko sprawnością algorytmów zarządzającymi emocjami człowieka, ale również problemami psychologicznymi Japończyka. I okazuje się, że leczył się on w przeszłości z głębokiej depresji, izolował się od innych ludzi i podejmował próby samobójcze.
Gdyby jego przypadek rozpatrywany był w kategoriach leczenia zaburzeń psychicznych, to przy odpowiedniej konsultacji lekarskiej, być może taka symulacja mogłaby pełnić rolę wspomagania terapii. Ale media uczyniły z tego wydarzenia element marketingu nie tylko skierowany na osiągnięcie zysku, ale również na promocję ideologii transhumanizmu. W mediach pojawiły się informację, że „Kondo i Miku” pobrali się „poza wymiarami” w wirtualnym świecie. Zatem można już obchodzić prawo dotyczące związków małżeńskich, obowiązujących w realnym świecie za pomocą symulacji w świecie wirtualnym.
Ten dalece posunięty proces dehumanizacji ciągle postępuje, obejmując coraz szersze obszary dotychczas typowo ludzkich aktywności. Przecież już w 2017 roku chiński inżynier Zheng Jiajia, ekspert w dziedzinie sztucznej inteligencji, poślubił robota przypominającego kobietę, którego sam zbudował. Problem związków pomiędzy ludźmi i maszynami jest już dyskutowany przez specjalistów humanistyki cyfrowej, David Levy, ekspert w dziedzinie sztucznej inteligencji uważa, że postęp na polu sztucznej inteligencji i robotyki doprowadzi do legalizacji małżeństw między „homo” i „robo” już w latach 40-tych XXI wieku. Dzisiaj wirtualny partner firmy Vinclu kosztuje około 1500 dolarów, a zamówienia liczone są w tysiącach sztuk miesięcznie.
Możemy więc zauważyć, że ideologia transhumanizmu wkracza już bardzo głęboko w nasze życie i ma ogromny wpływ na dzieci i młodzież, których naturalne systemy emocjonalne nie są jeszcze w pełni dojrzałe, i dlatego algorytmy typu „sentimel analysis” mogą skutecznie manipulować ich emocjami. Nawet dorośli ludzie mają już problemy spowodowane taką ciągłą tresurą dokonywaną przez specjalistyczne cyfrowe systemy. Dużo groźniejsze jest jednak uprzedmiotowienie człowieka i zredukowanie jego dążeń i pragnień do natychmiastowo zaspokajanych instynktów, które w środowisku cyfrowym są dużo prostsze w realizacji niż w życiu realnym. Aby korporacje mogły osiągać pewne zyski, zachowania ludzi muszą być sterowalne i przewidywalne. Przecież chodzi o to, aby mieć pewność, że biznes przyniesie zyski, przy jak najmniejszym ryzyku inwestycyjnym. Takie działania muszą doprowadzić do unifikacji różnych sposobów myślenia i działania. Wolność, którą miała nam przynieść technologia internetowa, zamienia się więc w więzienie, z którego za chwilę nie będzie już dokąd uciec a cyfrowi niewolnicy będą żyli w syntetycznym świecie sterowanych algorytmicznie emocji i pragnień.
Powinniśmy zdawać sobie sprawę, że sterowanie emocjami to potężna broń, i jeśli ktoś chciałby odwrócić uwagę od najistotniejszych i najgroźniejszych problemów przed jakimi stoi obecnie nasza cywilizacja, to najprostszym sposobem jest wygenerowanie silnych, negatywnych emocji strachu i niepewności. Przecież boimy się „chipów” wszczepianych do naszego ciała a zapominamy, że najgroźniejszym „chipem” jest nasz telefon komórkowy, którego nawet nie musimy mieć przy sobie, wystarczy że posiadają go nasi znajomi. Boimy się instynktownie technologii 5G i laserowych sieci optycznych a zapominamy, że infrastruktura informatyczna, która otacza nas dzisiaj, jest już zupełnie wystarczająca do globalnej inwigilacji.
Chyba najlepiej tę sytuację przedstawił metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski podczas 29. Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę, stwierdzając: „Miejsce obiektywnej prawdy zajmują: post-prawda, relatywizm, kłamstwo i fake-newsy. W zaistniałej pustce duchowej ludzie stają się zupełnie bezbronni wobec ideologii wyrastających – jak bolszewizm – z korzeni marksistowskich, podważających instytucję małżeństwa i rodziny, i tworzących programy, których celem jest moralna deprawacja dzieci i młodzieży. Człowieczeństwo ludzi, które przecież nie może istnieć i rozwijać się bez prawdy, dobra i piękna, jest już w samych swych fundamentach zagrożone. Miejsce chrześcijańskiego humanizmu chce zająć antyhumanizm, miejsce obiektywnych i trwałych wartości – nihilizm, miejsce osoby ludzkiej stworzonej na boży obraz i podobieństwo – dziwna istota pozbawiona tożsamości, wydana na łup złudnym i krótkotrwałym przyjemnościom zmysłowym”.
Fragment książki śp. Grzegorz Osińskiego pt. „Cyfrowi niewolnicy. Transhumanizm w praktyce”, która ukazała się właśnie nakładem warszawskiego wydawnictwa Prohibita. Książka jest dostępna w sprzedaży w księgarni Multibook.pl.
***
Grzegorz Osiński (1967-2022) – fizyk kwantowy, informatyk i kognitywista, w swojej ostatniej napisanej przed śmiercią publikacji skierowanej do jak najszerszego grona odbiorców, w przystępny sposób pisze o zagrożeniach jakie płyną ze świata sztucznej inteligencji, wszechobecnych algorytmów i coraz bardziej dominującej roli korporacji BIG TECH.
Ile naprawdę wiedzą o nas BIG TECHY? Czy wiedzą o nas więcej niż nasi najbliżsi? A jeśli tak, to co z tą wiedzą robią lub zamierzają zrobić w przyszłości? Czy chodzi tylko o kwestie reklamowe, czy może również – lub przede wszystkim – o globalne zarządzanie całymi społeczeństwami, kontrolę nastrojów społecznych, oczekiwań, potrzeb, czy wreszcie wyborów politycznych? A może chcą pójść jeszcze krok dalej, ku stworzeniu naszych „cyfrowych bliźniaków” zgodnie z tym, co od lat ogłaszają transhumaniści?
Czy jesteśmy już jako całe społeczeństwa cyfrowymi niewolnikami nawet nie zdając sobie z tego sprawy? Czy jest jakieś wyjście z tej pułapki, w której znalazł się cały świat?