Doniesienia o tym, że władze miasta Christchurch rozwiązały umowę z Czarnoksiężnikiem, po 23 latach „posługi” wróżbiarskiej, zelektryzowały media światowe. Ian Brackenbury Channell, „wariat”, jak czasami go określano, to człowiek wykształcony, który przybył do nowozelandzkiego miasta z jasno nakreślonym planem działania. Jako „żywe dzieło sztuki” szerzył swoją kosmologię w miejscu o tradycji satanistycznej.
Włodarze Christchurch – drugiego największego miasta w Nowej Zelandii, w którym w 2019 r. z rąk ekofaszysty zginęło 51 osób w wyniku zamachów na meczety – postanowiły rozwiązać umowę o pracę z magikiem, performerem i nauczycielem akademickim. Jedną z przyczyn były jego uwagi na temat kobiet. Ian Brackenbury Channell urodził się w Londynie 4 grudnia 1932 r. Uczęszczał do Framlingham College w Suffolk (1942-1945) i Bromley Gymnasium w Kent (1945-1951). W latach 1952-1954 służył jako nawigator Królewskich Sił Powietrznych. Potem był sprzedawcą papieru w Londynie, a w latach 1958-60 udał się w podróż po Bliskim Wschodzie. Nauczał języka angielskiego w Teheranie. W 1960 r. rozpoczął studia na Leeds University (1960-63), gdzie uzyskał tytuł licencjata. Ukończył z wyróżnieniem psychologię i socjologię. Tuż po uzyskaniu dyplomów wyemigrował do Australii, gdzie w latach 1963-1966 prowadził kurs dla dorosłych z socjologii sztuki, propagując magię. Na Uniwersytecie Australii Zachodniej koncentrował się na badaniach z zakresu religii, magii i nauki.
W latach 1967-1068 eksperymentował „z innowacyjnymi technikami zabawowymi, aby rozwiązać napięcie i osiągnąć rewitalizację”. Zainicjował pośród studentów „rewolucję radości”. W 1969 r. władze Uniwersytetu Australii Zachodniej mianowały go „Czarodziejem”. W tym samym roku udał się do Genewy, skąd wrócił na tourne po australijskich uniwersytetach z rozprawą zatytułowaną: „Cztery wieki człowieka i odrodzony raj głupców”, popularyzując psychoanalizę. Podczas pobytu w Melbourne Brackenbury wpadł na pomysł zmiany tożsamości. Postanowił zbudować nowy świat wewnątrz siebie i na zewnątrz. W jednym z wywiadów wyjaśniał, że „oznaczało to, iż wszystko w tobie jest tworzone przez ciebie jako dzieło sztuki. Twoja tożsamość to tylko jedno, ale musisz mieć też nowy styl życia. Twoja rodzina i przyjaciele, wszechświat, w którym żyjesz i sposób, w jaki postrzegasz świat – wszystko to musi zostać przekształcone w coś estetycznego, a nie moralnego czy racjonalnego”.
Wesprzyj nas już teraz!
Transgresja i „żywe dzieło sztuki”
Brackenbury – od lat przygotowując się do radykalnej zmiany swojej tożsamości – wraz z partnerkę odwiedzili Narodową Galerię w Wiktorii. Tam przedstawili dyrektorowi Ericowi Westbrookowi projekt „żywego dzieła sztuki”. Pomysł przypadł mu do gustu, bo był prowokacyjny i „nikt wcześniej nie wymyślił czegoś takiego”. By móc wcielić w życie rewolucyjną ideę transgresji (przekraczania granic, biologii, konwencji), Brackenbury szukał miejsca, w którym byłyby anonimowy i mógł zbudować nową tożsamość, jednocześnie przekształcając świat wokół siebie. Wybrał nowozelandzkie miasteczko Christchurch. Dlaczego? – Właściwie to była dla mnie idealna społeczność – tłumaczył. – Założyli ją romantycy w XIX wieku, którzy naprawdę kochali sztukę, debaty i kłótnie. Byli bardzo podobni do mnie – przekonywał.
Projekt opierał się na prowokacyjnej i humorystycznej komunikacji, mającej szokować, angażować i wywoływać silną reakcję jak największej publiczności. I tak od początku lat 70-tych Brytyjczyk zaczął występować na Placu Katedralnym w Christchurch, gdzie początkowo spotykał się z dużą niechęcią władz, które bezskutecznie próbowały się go pozbyć. Mężczyzna prowokował, ośmieszając religię, występując np. w stroju Jana Chrzciciela, bełkocząc w masce gazowej, przemawiając z tekturowego pudełka itd. By uniknąć konfrontacji, odwoływał się do humoru. Budował nową tożsamość siebie i miejsc, w których przebywał. Sprawdzał także słuszność swojej postmodernistycznej kosmologii, prowadząc zajęcia na Politechnice w Christchurch.
W 1982 roku Stowarzyszenie Dyrektorów Galerii Sztuki Nowej Zelandii wydało oświadczenie, nawołując do uznania Czarodzieja za „autentyczne, żywe dzieło sztuki”. Mniej więcej w tym samym czasie włodarze Christchurch postanowili mianować go Czarnoksiężnikiem. A w 1990 r. premier Mike Moore nadał mu tytuł Czarnoksiężnika Nowej Zelandii. Miał świadczyć usługi wróżbiarskie, rzucać zaklęcia i promować kraj. Magik uważa się za przedstawiciela sztuki konceptualnej i przeciwnika Andy’ego Warhole’a, amerykańskiego lidera pop-artu. W 1995 roku, w ramach „Tygodnia Czarodziejów”, Rada Miejska Christchurch pod przewodnictwem burmistrz Vicki Buck zgodziła się wesprzeć wystawę w Galerii McDougall, której kuratorem była narzeczona Brackenbury’ego, Elice Flett. Czarodziej wykluwał się z wielkiego jaja, witany przez innych czarnoksiężników i „grupę położnych”, w skład której wchodziła między innymi ciężarna burmistrz.
W 2009 r. Brackenbury otrzymał Medal Zasługi Królowej. Trzykrotnie udało mu się uniknąć kary za odmowę udziału w spisie powszechnym. Tłumaczył, że mogłoby to podważyć jego status jako „postindywidualnego żywego dzieła sztuki”. Legitymował się specjalnym paszportem i prawem jazdy nadanym przez władze.
W 2011 r. – po trzęsieniach ziemi, które nawiedziły Christchurch – wieszczył koniec świata z powodu kryzysu ekologicznego i gospodarczego. Był przeciwnikiem budowy nowych stadionów i innych dużych projektów infrastrukturalnych, które niszczyły Christchurch jako „dobrze zaprojektowany anglikański raj”. W jego przekonaniu, miasto reprezentowało „wydestylowaną esencję angielskiego geniuszu i imperializmu”. Ubolewał, że mieszkańcy zaczęli się za bardzo europeizować. Przypominał, że Wielka Brytania została również zbudowana na micie czarnoksięskim, by stać się niezależnym państwem i „przeciwstawić się Bogu-człowiekowi w Rzymie”.
Kosmologia „Czarnoksiężnika z Christchurch”
Mag przyznaje, że uwielbia być w centrum uwagi. Głoszona przez niego filozofia miłości i wolności (ALF – Action for Love and Freedom) nie ma być pretekstem – jak zdaje się myśli wielu jego fanów – do przebierania się w dziwaczne ubrania i żartowania z nadęcia społecznego. Potwierdził, że chce wywołać zmianę i osiągnąć cele rewolucyjne. „Nowa tożsamość” i odwołanie się do humorystycznych zabiegów ma rozbroić przeciwnika. Głoszona zaś prze niego kosmologia, czyli „teoria wszystkiego”, ma pomóc zainicjować nowy ruch społeczny. Kosmologia zawiera elementy filozofii Whiteheada, socjologii Parsonsa, fizyki Prigogine’a, astrofizyki Jantscha i biologii Sheldrake’a.
Jak powtarza Czarnoksiężnik, kpina z innych jest lepszym sposobem przeciwdziałania głupocie. Poprzez szamańskie rytuały, w tym taniec deszczu, rzucanie zaklęć, artysta propaguje nowe paradygmaty, walcząc z jednej strony ze scjentyzmem, a z drugiej z fundamentalizmem. Wykorzystuje umiejętności socjotechniczne, eksperymentuje z rolami społecznymi od prawie pięćdziesięciu lat. Rzuca wyzwanie każdemu, kto próbuje zniszczyć „niefrasobliwy brak lęku” w celu „wywołania irracjonalnego strachu” lub „zaufania do fałszywego autorytetu”.
Kosmologia „Czarnoksiężnika z Christchurch” ma być estetycznym wyrazem samoorganizujących się, wzajemnie powiązanych procesów. Serwuje syntezę astrofizyki, nowych idei – jak to określił – „powoli docenianych przez intelektualistów”. Obejmują one: „kosmologię procesów, teorie systemów samoorganizujących się, termodynamikę, ekosystem współzależności z pętlami sprzężenia zwrotnego, teorię ewolucji, jungowską psychologię głębi, socjobiologię i socjologię funkcjonalną”. Celem jest stworzenie nowego ruchu rewitalizacyjnego, który zbuduje nową kulturę, będąca syntezą starych stylów życia z nowymi. Ruch ma pomóc w radzeniu sobie z lękiem wywołanym zbliżającą się katastrofą ekosystemu biologicznego i globalnego systemu gospodarczego oraz rozpadem rodzin i rosnącym fanatyzmem politycznym, a także religijnym. W miejsce strachu proponuje magię, zabawę, oddanie się przyjemnościom.
Artysta wskazuje, że super-znaki pełnią funkcję bodźców w wyzwalaniu pewnych zachowań u wszystkich zwierząt. Odwołując się do doświadczeń etologów Tinbergena oraz Lorenza przypomina, że przesadne kolory lub rozmiary przedmiotów mogą pobudzać u zwierząt wrodzone mechanizmy wyzwalające. Ludzie są jeszcze bardziej podatni na instynktowne zachowania wyzwalane przez słowa nacechowane emocjonalnie i jaskrawe obrazy. Słowa pełnią unikalną formą kontroli ludzi nad innymi. Jednak głęboko w pamięć zapadają obrazy. I to one mają ogromną siłę wyzwalania pewnych zachowań.
Jungowski archetyp przebiegłego Starego Mędrca
Backenbury od samego początku działalności prowokuje. Sugeruje, że dzisiaj klasy szkolne zastąpiły kościoły, niegdyś tak wyraźnie przemawiające do wyobraźni ludzi poprzez rytuał, muzykę, kadzidło i obrazy, a zwłaszcza witraże. W postindustrialnym społeczeństwie konsumpcyjnym nastąpiło znamienne w skutkach przejście od werbalnych bodźców wywoływanych przez super-znaki do wizualnych super-bodźców w postaci reklamy i propagandy. Psycholog w okresie transformacji, gdy panuje większa dezorientacja, proponuje zastąpić niezwykle wyrafinowaną perswazję symbolami jungowskiej psychologii głębi i archetypem Starego Mędrcy, wróżbity, szamana. Brackenbury spodziewa się, że w następstwie głębokiego zaburzenia metafizycznych podstaw cywilizacji zachodniej, co miało miejsce w latach sześćdziesiątych ub. wieku, nastąpi odrodzenie szamanizmu.
Obawia się „nieodpowiedzialnego kapitalizmu menedżerskiego”, który zastąpił przedsiębiorczość i „szalonego pędu ku zniszczeniu”. Odwołuje się do „Władcy Pierścieni” Tolkiena, wskazując, że jedynie lojalność, heroizm i przebiegłość może powstrzymać przekształcenie świata w okrutne, mroczne, złe miejsce zarządzane przez intelektualistów, którzy już dawno sprzedali swoje dusze, żeby zyskać władzę. Według Backenbury’ego, bohater powieści fantastycznej Tolkiena, Gandalf Czarodziej, jest ostatnim intelektualistą, który nie został zepsuty i sam nie ufa swojej władzy.
„Czarnoksiężnik z Christchurch” wykorzystując zdolności intelektualne i artystyczne poświęcił życie w celu upowszechnienia archetypu optymistycznego, przebiegłego i sceptycznego czarodzieja. Temu samemu ma służyć seria książek o Harrym Potterze napisana przez A.K Rowling. Spodziewa się, że gdy era współczesnej cywilizacji przemysłowej zostanie wyparta przez epokę elektronicznej informacji, rozkwitnie wróżbiarstwo, a naukowcy zostaną zdegradowani do roli techników. Tak, jak niegdyś „Bóg i Kościół zostały zastąpione przez Naturę i Uniwersytet, tak te ostatnie zastąpią czarodzieje i sieć www”.
Satanizacja
Artyści zawsze wywierali ogromny wpływ na kulturę, lansując nowe idee. Szczególnie w ciągu ostatnich lat taki przemożny wpływ mieli twórcy filmów. Brackenbury jest przykładem człowieka, który lansując się na wariata, konsekwentnie realizuje pewien projekt przebudowy społeczeństwa, mimochodem przyjmowany przez coraz większą rzeszę nieświadomych ludzi, poddawanych socjotechnicznym manipulacjom. Ten model lansowany przez Brytyjczyka wpisuje się w szersze zjawisko satanizacji życia. Odradza się moda na przedstawianie czarownic i magów w sztuce. Wiedźma, czarodziej to synonimy magii, transgresji (przekraczania biologii, norm religijnych, społecznych). Artyści z premedytacją wykorzystują wiedźmy i czarodziejów, symbolizujących zagrożenie dla społeczeństwa, ale także wychodzenia poza to co naturalne, poza osobowość, konwencję. W społeczeństwie informacyjnym, jak się okazuje, istnieje idealny klimat do rozwoju satanizacji.
W homilii 19 lutego 1936 r. kard. August Hlond mówił: „Anarchia moralna pustoszy świat. Jakieś nieprzestrzenne siły łamią sumienia. Bolszewizacja umysłowości podważa wszelkie zasady etyczne. Dusze dziczeją. Zwierzęcieje człowiek. Pod pozorem kultury i postępu rozprzestrzenia się satanizacja życia”. W Nowej Zelandii, a zwłaszcza w Christchurch postępuje satanizacja. Przybywa konferencji i festynów satanistycznych. Jest coraz więcej grup, które pod pozorem oferowania rozrywki, a także niesienia pomocy innym, upowszechniają okultyzm.
W Christchurch Kościół Szatana powstał w 1966 r. W latach 80-tych i 90-tych miastem wstrząsnęły doniesienia o satanistycznych nadużyciach rytualnych. Szerokim echem odbił się proces Petera Ellisa, który pracował w przedszkolu. W 1993 roku skazano go za wykorzystywanie seksualne dzieci w rytuałach okultystycznych. Mężczyzna trafił do więzienia na 10 lat. Jego skazanie spotkało się z krytyką, głównie ze względu na sposób uzyskania zeznań od dzieci. Sąd Apelacyjny w 1994 r. oddalił trzy z szesnastu zarzutów, ale wyrok utrzymał w mocy. W wyniku spraw takich jak Ellisa wielu satanistów zeszło do podziemia. Dziś dobrze czują się w Internecie.
Rzecznik organizacji Sceptycy Nowej Zelandii, Mark Honeychurch, przekonuje, że „sataniści pracują na rzecz sprawiedliwego i świeckiego społeczeństwa, jednocześnie pomagając ludziom znajdującym się w trudniej sytuacji”. W jego mniemaniu w Nowej Zelandii i za granicą w odniesieniu do satanizmu zapanowała „irracjonalność”. Wpływowe nowozelandzkie portale cytują wypowiedzi satanistów, którzy twierdzą, że filozofia satanistyczna jest „racjonalna, rozsądna, a nawet zdroworozsądkowa”. Satanizm w Nowej Zelandii ma już swoją tradycję i powstają na jego temat opracowania naukowe np. „The darker side of the moon: Satanic traditions in New Zealand as magick systems” (Latham John).
W 2019 r. włoski egzorcysta o. Francois Dermine przestrzegał na łamach portalu cruxnow.com przed rozkładem społeczeństwa z powodu szerzenia się wśród młodych „agresywnego satanizmu”. Ubolewał w związku z upowszechnieniem odniesień do demonów w grach wideo i zabawach. Satanizm, w jego opinii, staje się coraz bardziej agresywny i rozporoszony. Objawia się we wzroście sekularyzmu. Egzorcysta archidiecezji Ancona-Osimo, który zajmuje się zjawiskami okultystycznymi od 1994 r., wskazuje, że Kościół nie jest już postrzegany jako dobro i ważny punkt odniesienia dla młodzieży, szukającej odpowiedzi na wiele nurtujących je pytań. Starają się oni znaleźć coś innego. Tym czymś często jest świat demoniczny. Jednym z przykładów normalizacji satanizmu jest – według niego –książka pt.: „A Children’s Book of Demons”, skierowana do dzieci w wieku 5-10 lat. Napisana przez Aarona Leightona – wielokrotnie nagradzanego ilustratora, znanego miłośnika praktyk okultystycznych – zawiera kolorowe obrazki około 20 różnych demonów i uczy dzieci magicznej symboliki oraz sposobu przywoływania szatana. – Satanizm nie zawsze jest tak wyraźny, ale staje się taki coraz bardziej, a publikacja tej książki jest tego dowodem – stwierdza. O. Dermine zauważa, że zaledwie kilka lat temu publikacja takiej książki byłaby nie do pomyślenia, „ale teraz już tak nie jest”.
Upowszechnieniu satanizmu sprzyja rozkład rodziny. Młodzi ludzie zalęknieni, niepewni w niestabilnym otoczeniu i bez wiarygodnych punktów odniesienia, zwracają się ku okultyzmowi, który oferuje im moc w zamian za lojalność. – Gdyby (dzieci) otrzymały miłość w swoich rodzinach, znacznie trudniej byłoby wywrzeć na nie presję. O wiele trudniej byłoby przeniknąć ich umysły – zauważa duchowny. O. Dermine wierzy, że młodzi ludzie, zwłaszcza ci z rozbitych i niestabilnych rodzin, są przyciągani przez okultyzm z powodu chęci przezwyciężenia lęków, a także, by oderwać się od „starych sposobów” radzenia sobie z nowymi wyzwaniami. Dlatego apelował, by dużo się modlić i dbać o swoje relacje.
Agnieszka Stelmach