Amazon z fanfarami ogłasza, że bierze się za nową ekranizację Władcy pierścieni. Trylogia J.R.R. Tolkiena zostanie przerobiona na serial. Czy możemy obawiać się, że „przerobiona” stanie się ponurym słowem-kluczem, gdy za dzieło katolickiego pisarza bierze się platforma związana z czołowym przedstawicielem dyktatury Big Tech? Tego jeszcze nie wiemy, ale dowiadujemy się już, że nie zabraknie parytetów rasowych…
Na pięć sezonów produkcji Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy przeznaczono imponujący budżet w kwocie ponad miliarda dolarów. Spektakularnej realizacji możemy być zatem pewni. Pozostaje pytanie, co z aspektami artystycznymi i z wiernością światowi wartości, który Tolkien zręcznie ukrył pod osnową fantastycznych opowieści?
Jak czytamy w Vanity Fair: Taki budżet może zdziesiątkować większość innych studiów, ale Tolkien, podobnie jak podróże kosmiczne, jest osobistą obsesją założyciela Amazon, Jeffa Bezosa, który należy do najbogatszych ludzi na świecie. To wielkie przedsięwzięcie biznesowe, które pozwoli mu stworzyć najdroższy, najbardziej rozbudowany serial telewizyjny, jaki kiedykolwiek powstał.
Wesprzyj nas już teraz!
Globalista i samozwańczy monopolista Jeff Bezos i J.R.R. Tolkien? Czasem pozory mylą, ale to zestawienie nie brzmi dobrze…
Tym bardziej, że – jak wyjawiają twórcy – serialowa opowieść będzie jedynie inspirowana trylogią Tolkiena, a główne pytanie, jakie im przyświecało, brzmiało: „Czy możemy wymyślić powieść, której Tolkien nigdy nie napisał i zrobić to jako serię mega-wydarzeń, która mogłaby się wydarzyć dopiero teraz?”.
Warto też zapytać komu platforma Jeffa Bezosa powierzyła realizację nowego Władcy pierścieni? Zadanie to przypadło reżyserowi i producentowu Adamowi McKayowi i młodemu scenarzyście JD Payne’owi. Ten pierwszy określa siebie jako „demokratycznego socjalistę” i jako taki miał okazję wesprzeć kampanię komunistycznego radykała Berniego Sandersa, gdy ten kandydował na prezydenta USA w 2016. Drugi dopiero zaczyna swą karierę, więc trudno wyrokować.
Z materiałów udostępnionych przed producenta dowiadujemy się, że wśród bohaterów swoją reprezentację będą miały różne rasy. Zobaczymy m. in. czarnoskóre krasnoludy. Parytet rasowy, jak widać, zadomawia się w kinie. Jak uważa Robert Chełstowski na Twitterze: Krasnoludy nie mogą być czarnoskóre, bo są ludem mieszkającym pod ziemią, gdzie nie dochodzą promienie słoneczne, więc ich organizm nie ma potrzeby wytwarzania dużej zawartości melaniny w skórze.
https://twitter.com/Zdzichsiu/status/1491811312342642693
Wątek rasowy wzbudził pewne kontrowersje. O komentarz pokusiła się amerykańska badaczka twórczości Tolkiena, Mariana Rios Maldonado, która pisze: Wiadomo było, że będzie akcja i reakcja. Ale pytanie brzmi od kogo? Kim są ludzie, którzy czują się tak zagrożeni lub zniesmaczeni ideą, że elf jest Czarnym, Latynosem lub Azjatą?
Oczywiście kolor skóry nic tu nie wnosi, poza drobną refleksją antropologiczną, którą poczynił cytowany wyżej użytkownik Twittera. Poważne pytanie brzmi jednak: Co jeszcze szykują nam twórcy? Czego mamy się spodziewać, gdy kierowany przez szalonego miliardera gigant branży Big Tech weźmie się za dzieło katolickiego mistrza literatury, J.R.R. Tolkiena?
Filip Obara