12 października 2017

Czas decyzji: Fatima albo Luter

Trudno sobie wyobrazić wydarzenia leżące na bardziej skrajnych biegunach niż Objawienie Fatimskie i tzw. reformacja zapoczątkowana przez Lutra. Jedno stanowi wezwanie do pokornej modlitwy i kontemplowania oblicza Maryi, nieustannie wskazującej na swego Syna, drugie zaś może stanowić wyraźną przestrogę przed uleganiem prowadzącemu nieodwołalnie do zguby grzechowi pychy.

Spośród wielu słów wypowiedzianych i napisanych o wydarzeniu, którego 500. rocznica przypada w 2017 r. bez wątpienia na szczególną uwagę zasługuje refleksja brazylijskiego myśliciela i działacza katolickiego Plinia Corrêa de Oliveira. Znajdziemy u niego wiele cennych i zdecydowanie „niepoprawnych” spostrzeżeń dotyczących pseudoreformacyjnego buntu niemieckiego augustianina.

 

Wesprzyj nas już teraz!

Pycha i zmysłowość

Zdaniem „doktora Plinio”, źródeł protestantyzmu należy szukać w „pysze i zmysłowości, których zaspokajanie stanowi przyjemność pogańskiego życia” – czytamy w fundamentalnym dla twórczości brazylijskiego myśliciela dziele „Rewolucja i Kontrrewolucja”.

Szczególnie destrukcyjną rolę odegrała pycha, odpowiedzialna za wytworzenie „ducha zwątpienia, swobodę dociekań i naturalistyczną interpretację Pisma Świętego”. Plinio Corrêa de Oliveira zauważa, że wywołała ona „bunt przeciw władzy kościelnej, wyrażony we wszystkich sektach przez zaprzeczenie monarchicznego charakteru Kościoła powszechnego, a konkretnie przez rewoltę przeciwko papieżowi”. Z kolei wybuch zmysłowości doprowadził do zniesienia celibatu duchownych i wprowadzenia rozwodów. Reasumując, należy dobitnie raz jeszcze wskazać na opłakane skutki, jakie wywołuje postępowanie za nauczaniem Marcina Lutra. Są nimi bunt, odrzucenie lub krańcowo wybiórcze traktowanie moralnej nauki Kościoła, czyli de facto nauczania naszego Pana Jezusa Chrystusa.

Mimo tak wielkiego zagrożenia wynikającego z rozprzestrzeniania się pseudoreformacyjnej rewolucji– by posłużyć się określeniem zaczerpniętym z refleksji doktora Plinio – ówczesny Kościół wiedział jakie podjąć kroki, aby Piotrowa Łódź płynęła poprzez rozszalałe morze właściwym kursem. Doskonale podsumował zaistniałą sytuację ksiądz profesor Michał Poradowski zauważając, iż „w czasach Lutra i Soboru Trydenckiego tego rodzaju objawy spotykały się z jednolitą potępiającą postawą”. Nie ma wątpliwości, że niebezpieczeństwo całkowitego sprotestantyzowania Kościoła zażegnane zostało właśnie dzięki tej nieugiętej postawie.

Niestety, jak zauważył ksiądz profesor „obecnie reakcja katolików w tej sprawie jest podzielona; dla jednych jest to zgorszeniem i przyczyną troski, podczas gdy dla drugich jest okazją do zadowolenia, gdyż w protestantyzacji katolicyzmu widzą postęp i unowocześnienie, a niektórzy nawet i drogę do ekumenizmu. Niestety, w tej drugiej grupie odnajdziemy również niektórych przedstawicieli hierarchii kościelnej. Kwintesencją ich postawy zdają się być słowa wypowiedziane przez kardynała Reinharda Marxa, przewodniczącego episkopatu Niemiec, który bez ogródek stwierdził wprost: „Nie jesteśmy filią Rzymu. Każdy episkopat odpowiedzialny jest za duszpasterstwo we własnym kręgu kulturowym”. Tego typu wypowiedzi i podejmowane przez niemiecki episkopat decyzje utwierdzają w przekonaniu, że buntownicze dziedzictwo doktora Lutra nad Renem ma się całkiem dobrze.

Paradoksalne jest to, że obecnie jego piewcami i kontynuatorami zdają się być nie bezpośredni spadkobiercy augustiańskiego mnicha zarządzający masą upadłościową setek, a może i tysięcy protestanckich denominacji, lecz niektórzy katoliccy duchowni, teolodzy i świeccy aktywiści.

Zapominają oni, lub co bardziej prawdopodobne nie chcą pamiętać o tym, na co zwraca uwagę prof. Grzegorz Kucharczyk, iż postawa Marcina Lutra jako żywo przypomina sytuację, w której syn na wieść o poważnej chorobie rodzicielki nie tylko nie udziela jej pomocy, ale odrzuca samą zasadę „macierzyństwa”.

Ścieżka Fatimy

Jakże odmiennie – przy pełnych buntu i znamionujących olbrzymią pychę pseudoreformacyjnych decyzjach Lutra et consortes – prezentuje się orędzie Fatimskiej Pani. Choć głębokie i pełne treści, może być ono łatwo zrozumiałe przez każdego, kto chce je przyjąć otwartym sercem. Wezwanie skierowane do Hiacynty, Łucji i Franciszka układa się w program konkretnych działań, których podjęcie ma kluczowe znaczenie dla teraźniejszości i przyszłości rodzaju ludzkiego. Jednak, aby go zrealizować konieczne jest podjęcie pokuty. Ma mieć ona charakter nie tylko jednostkowy, ale dotyczyć całych narodów i społeczności.

Orędzie Fatimskie wskazując na doniosłość oraz wyjątkowość różańca bez wątpienia leczy ze światowej pychy, bowiem modlitwa ta jak chyba żadna inna wymaga od modlącego się szczególnej pokory. Bez tej cnoty wszak wielkokrotne powtarzanie tych samych słów i przesuwanie w palcach paciorków różańca szybko stanie się monotonne i nużące. Z różańcem w ręku i pokorą w sercu z pewnością łatwiej unikniemy wejścia na bezdroża luterańskiego błędu.

Choć wydarzenia związane z początkiem pseudoreformacji dzieli od objawień w Fatimie 400 lat, to jednak warto podkreślić, jak to czynił wspomniany już autor „Rewolucji i Kontrrewolucji”, że „ostrzeżenia mówiące o rozprzestrzenieniu błędów komunizmu na świecie, zawiera w sobie implicite odrzucenie błędów protestantyzmu i rewolucji francuskiej”. Widać wyraźnie, że dla brazylijskiego myśliciela katolickiego bunt Lutra nie stanowił jedynie wyraźnej cezury w historii Kościoła, lecz miał wpływ na losy całego świata. Rozprzestrzenione przez Lutra błędy przygotowały bowiem grunt pod kolejne fazy Rewolucji miażdżącej cywilizację chrześcijańską. Dlatego też z całą pewnością można przyjąć, że Fatimskie Orędzie stanowi również przestrogę przed pseudoreformacyjnymi tendencjami, które z łatwością dostrzeżemy w Kościele.

Widać wyraźnie, że opisane wyżej dwie drogi wykluczają się wzajemnie. Nie ma między nimi punktów wspólnych. Wszelkie próby ich pogodzenia „na drodze dialogu” są jedynie skazanymi na porażkę niebezpiecznymi eksperymentami. Tylko idący za wskazówkami Pani Fatimskiej Kościół – odporny na wszelkie kuszenie płynące od wewnętrznych zwolenników protestantyzacji – będzie mógł prowadzić do zbawienia wiernych. Inaczej może ich wieść na manowce drogą, którą zdecydował się pójść Marcin Luter. A z nich już całkiem niedaleko w miejsca, gdzie z otchłani bucha żar, a obezwładniający smród siarki odbiera wszelką nadzieje.

 

Łukasz Karpiel

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij