Wprowadzenie na terenie CAŁEGO miasta Krakowa tzw. Strefy Czystego Transportu wzbudza sprzeciw mieszkańców. Nie tylko złożyli oni obywatelski projekt uchwały cofającej złe zmiany, ale postanowili też zdopingować miejskich radnych. Stąd też we środę, pod krakowskim magistratem oraz u zbiegu ulic Krasińskiego i Zwierzynieckiej, odbyły się protesty i informacyjne akcje ulotkowe. Miały one towarzyszyć decyzjom radnych podejmowanych w zakresie SCT właśnie. Obywatelski projekt ostatecznie nie znalazł się w harmonogramie środowych obrad Rady Miasta Krakowa. Ponoć wciąż trwa weryfikacja podpisów poparcia dla projektu uchwały.
Przyjęty w Krakowie kształt SCT od początku wzbudzał kontrowersje. Strefą uczyniono bowiem teren całego miasta w jego granicach administracyjnych. Takie rozwiązanie wyklucza setki tysięcy kierowców z możliwości poruszania się po mieście. I dotyczy to nie tylko mieszkańców, ale i przyjezdnych.
Wesprzyj nas już teraz!
Kuriozalne zapisy uchwały o SCT w praktyce zblokowały m.in. możliwość dojazdu do parkingów P+R zlokalizowanych przy granicach miasta, odcięły krakowskie szpitale, urzędy, instytucje, a nawet uniemożliwiły dojazd do obwodnicy autostradowej. Władze tłumaczą, że te wady będą usunięte już na etapie praktycznych rozwiązań. Tyle tylko, że takie winny znaleźć się już w uchwale. Uchwała ma więcej słabości, jak choćby uderzenie w prawo do swobodnego przemieszczania się i dysponowania własnym mieniem – mowa oczywiście o pojazdach nabytych w dobrej wierze i spełniających obowiązujące warunki dopuszczenia do ruchu.
I tego rodzaju braki, będące w sprzeczności do obowiązujących przepisów, oceni Wojewódzki Sąd Administracyjny, do którego wpłynęły skargi na uchwałę. Zgłosiły je zarówno organizacje społeczne, jak i wojewoda małopolski. Termin rozprawy wyznaczono na styczeń 2023 roku. Jaki będzie jej wynik – nie wiadomo.
SCT to nie troska o środowisko
Tymczasem pierwsze ograniczenia związane z SCT wejdą w życie już w lipcu 2024 roku. Na tym etapie nie będą one dotkliwe dla osób, które były w posiadaniu zabronionych pojazdów przed marcem 2023 roku. Pojazdy kupione po tym terminie, by poruszać się po Krakowie, będą musiały – w przypadku silników diesla – spełniać normę EuroV i być wyprodukowane po roku 2010. Do lipca 2026 roku, to ograniczenie dotyczyć będzie już wszystkich kierowców.
Nie dziwi więc, że mieszkańcy Krakowa – wobec jednoznacznej postawy władz miasta w ideologię klimatyzmu – postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Tak Komitet Kraków dla Kierowców przygotował obywatelski projekt uchwały likwidującej w SCT. Dokument wraz z 7,6 tys. podpisów (przy wymaganych 300) został złożony w krakowskim magistracie. Zaś 22 listopada – a zatem w dniu sesji Rady Miasta Krakowa, która winna zająć się projektem – zorganizował pod oknami rannych protest, domagając się wycofania ze złych rozwiązań.
Co istotne, mieszkańcy podkreślają, że nie są przeciwko działaniom mającym na celu ochronę środowiska. Ale proponowane przez miasto rozwiązania muszą być uzasadnione, logiczne i spójne. Tymczasem kształt i forma wprowadzenie SCT w Krakowie nijak się mają do przypisywanych im celów środowiskowych czy zdrowotnych. A SCT poza ogromną uciążliwością i koniecznością wymiany aut przez ponad 100 tys. Krakowian, nie przyniesie poprawy jakości powietrza. I pokazały to zimowe miesiące z czasu „pandemii”. W Krakowie w tym czasie ruch samochodowy niemal zamarł, a wskaźniki jakości powietrza nie drgnęły w dół.
Zakazane pojazdy i dobijanie turystyki
Trzeba jednak pamiętać, że na 100 tys. pojazdów Krakowian się nie skończy. Bo do SCT – czytaj: do Krakowa – nie wjadą nieco starsze samochody z zewnątrz – z gmin ościennych, których mieszkańcy pracują w Krakowie, ale i turystów, odwiedzających, interesariuszy, pacjentów – nikt w magistracie na etapie uchwalania strefy nie próbował nawet oszacować ile pojazdów w skali roku zostanie wykluczonych z ruchu po mieście.
Dziś, kiedy pojawił się obywatelski projekt uchwały znoszącej SCT, a głosy przeciwników Strefy są coraz mocniej słyszane, pojawiają się nawet wśród radnych głosujących rok temu za SCT wątpliwości. I już to jest niewątpliwym sukcesem obywateli.
Tak oto podczas środowej sesji RMK pojawiła się interpelacja, podczas składania której usłyszeliśmy, że wedle szacunków 60 proc. turystów w Krakowie, przybywa do miasta własnymi pojazdami. Chodzi więc o 5 mln osób w skali roku. Ile z nich nie wjedzie do Krakowa z powodu zakazu? Tu porównania sięgają sytuacji stagnacji z okresu tzw. pandemii.
Jest także otrzeźwienie związane z brakiem parkingów P+R. Do radnych zaczyna docierać, że te w Krakowie objętym SCT nie będą osiągalne dla zakazanych aut, a budowa nowych nic nie da (o ile takie powstawać będą), bo przecież pojazdy nie spełniające norm, do nich nie dojadą. Do inwestycji szykują się zatem gminy ościenne, reagując na fanaberie krakowskich rajców.
Wrócił też problem rekompensat dla mieszkańców, którzy będą musieli się pozbyć swoich starszych aut. Jak dotąd urząd nie uważał za stosowne zająć się tą sprawą. A usprawiedliwienie były tu rzekome konsultacje społeczne, podczas których mieszkańcy nie wyrazili zainteresowania oferowanymi rozwiązaniami. Dość dodać, że były to np. propozycje ulg na wynajem roweru (także cargo) czy darmowe bilety komunikacji miejskiej (na określony czas).
Mieszkańcy protestują
Stąd też mieszkańcy zaniepokojeni polityką transportową miasta postanowili wyrazić swoje niezadowolenie, ale i poinformować kierowców co przygotowali im urzędnicy. Dlatego obok protestu pod magistratem, w ciągu Alei Trzech Wieszczów odbyła się manifestacja i akcja ulotkowa. A jak wskazują organizatorzy protestu, SCT to tylko jeden krok. Forsowana bowiem w urzędzie polityka transportowa miasta zakłada dalsze ograniczanie możliwości poruszania się po mieście, poprzez dalsze utrudnianie ruchu samochodowego i promowanie spacerów, rowerów i komunikacji zbiorowej.
A jak podkreślają organizatorzy krakowskich protestów, skupieni wokół ruchu społecznego NieOddamyMiasta.pl, jeśli mieszkańcy pozostaną bierni, to władze miasta będą dalej urządzać życie Krakowian, ale wedle własnych wizji – ograniczając mieszkańcom mobilność i tworząc dla nich „15-minutowe getta”.
Co z obywatelską inicjatywą?
Jak zaznaczali mieszkańcy miasta, składając 10 listopada 2023 roku, projekt uchwały wraz z podpisami poparcia, Rada Miasta Krakowa winna się nim zająć na „najbliższym posiedzeniu”. A to wypadało właśnie 22 listopada. Projekt jednak nie znalazł się w harmonogramie obrad. Powód? Trwa ponoć proces weryfikacji podpisów poparcia. Przypomnijmy. Było ich ponad 7 tysięcy. Ale do uznania prawidłowego złożenia obywatelskiego projektu wystarczyło przecież potwierdzić poprawność 300 z nich.
Jaki zatem czeka nas teraz scenariusz? Po weryfikacji podpisów i zaopiniowaniu projektu przez prezydenta Miasta Krakowa oraz właściwą komisję Rady Miasta Krakowa, dokument w końcu trafi pod obrady. A skoro „najbliższy termin” nie został spełniony, to uchwała przewiduje bezpiecznik w postaci terminu granicznego. I jest to „nie później niż po upływie 3 miesięcy od dnia złożenia projektu”. Zatem termin mija 10 lutego 2024 roku. Niewykluczone, że RMK działa tu celowo „na czas”, bo chce poczekać z decyzją na styczniowe rozstrzygnięcie sądu administracyjnego.
MA
Polacy nie chcą delegalizacji samochodów spalinowych! Podpisz pilny APEL do polskich władz!
Zatrzymać Strefę Czystego Transportu! Obywatele biorą sprawy w swoje ręce
Krakowską Strefę Czystego Transportu oceni sąd. Jest wniosek wojewody małopolskiego