9 sierpnia były prezydent Stanów Zjednoczonych, Donald Trump, poinformował, że amerykańskie służby wtargnęły do jego posiadłości w Mar- a – Lago i przeszukały budynek. Zdarzenie to rozgrzało amerykańską opinię publiczną, a wielu komentatorów podejrzewało, że był to czysto polityczny zabieg, mający utrudnić Trumpowi triumf w następnych wyborach. W piątek portal Politico ujawnił oficjalne uzasadnienie rewizji – chodzi o naruszenie przepisów ustawy o szpiegostwie.
Według informacji podanych przez medium, w podpisanym przez sędziego federalnego nakazie przeszukania jako uzasadnienie wskazano możliwość przetrzymywania przez byłego prezydenta tajnych dokumentów, które „mogą zaszkodzić Stanom Zjednoczonym lub pomóc obcemu przeciwnikowi”. Miały one dotyczyć przede wszystkim zagadnień obrony narodowej.
Podobne doniesienia opublikował „Wall Street Journal”. Jak podał dziennik, trzystronicowa lista rzeczy, których poszukiwano u Trumpa, zawiera zestawy dokumentów opatrzone klauzulami „TS/SCI”. TS to „Top Secret”, czyli „ściśle tajne”, zaś SCI to „sensitive compartmented information”. Skrótem tym oznacza się szczególnie wrażliwe treści, do których dostęp wymaga uzyskania specjalnego pozwolenia.
Wesprzyj nas już teraz!
Wśród innych rzeczy, które funkcjonariusze wynieśli z domu Trumpa w ok. 20 pudłach znalazły się również „informacje na temat prezydenta Francji”, a także akt łaski wystosowany przez Trumpa wobec jego współpracownika Rogera Stone’a. Został on skazany w 2019 r. m.in. za utrudnianie śledztwa i wpływanie na świadków w ramach dochodzenia w sprawie rosyjskich powiązań kampanii wyborczej Trumpa.
Prawnicy Republikanina twierdzą, że były prezydent przed opuszczeniem Białego Domu zdjął z dokumentów klauzulę niejawności. WSJ zauważyło jednak, że choć prezydent ma uprawnienia, by to zrobić, służy temu konkretny, opisany prawem proces.
Część amerykańskich mediów, twierdzi, że na terenie posesji znajdowały się dokumenty dotyczące broni nuklearnej i, że to ich poszukiwało FBI. Zdaniem samego Trumpa podobne domysły to jedynie „mistyfikacja”. „Barack Hussein Obama zatrzymał 33 miliony stron dokumentów, wiele z nich niejawnych. Jak wiele z nich dotyczyło (kwestii) nuklearnych? Mówią, że wiele!”, przypominał były prezydent USA w wydanym przez siebie oświadczeniu.
Donald Trump stwierdził też, że przeszukanie jego domu nie było konieczne, bo wystarczyło go poprosić o przekazanie dokumentów. Tymczasem według doniesień m.in. „Wall Street Journal” decyzję o rewizji podjęto po dwóch próbach odzyskania dokumentów, najpierw w drodze prośby, a później nakazu sądowego.
(PAP)/ oprac. FA