Wenezuela, kraj bogaty w zasoby ropy naftowej unicestwia się. Dobrze prosperujące niegdyś firmy prywatne, które zostały upaństwowione upadają. Prywatni przedsiębiorcy, którzy nie zdołali przenieść działalności za granicę, tracą płynność finansową. W kraju szaleje 56 proc. inflacja. Nie latają samoloty. Brakuje praktycznie wszystkiego, a lewicowy rząd przyznaje, że jest mało skuteczny i zmarnował miliardy dolarów ze sprzedaży ropy naftowej.
Ostatnio trzy krajowe linie lotnicze zostały unieruchomione z powodu braku środków na zapłacenie kosztów operacyjnych. Rząd winien przewoźnikom ponad 3.3 mld dol. Przedstawiciele władzy zamiast gotówki zaproponowali przekazanie obligacji państwowych i taniego paliwa.
Wesprzyj nas już teraz!
Poza liniami lotniczymi kłopoty mają także koncerny samochodowe. Toyota Motor Corp. wstrzymała produkcję nowych aut, a koncern Ford Motor Co znacznie ją ograniczył. W zeszłym miesiącu w kraju liczącym około 29 mln osób sprzedano zaledwie 722 pojazdy. Tylko w ub. roku zaobserwowano blisko 90-procentowy spadek sprzedaży.
Źle się dzieje także na rynku medialnym. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy zaprzestało ukazywać się 12 gazet. Wydawcy nie mają dewiz na import papieru. Zamknięcie grozi nawet organowi rządowemu. We wtorek setki związkowców, pracowników gazet – w tym zwolenników rządu – wyszło na ulice, domagając się importu papieru. Związkowcy wezwali przedstawicieli władzy, by przyznali, że kraj jest bankrutem.
W środę 50 tys. demonstrantów, złych z powodu chronicznego braku wszystkich podstawowych artykułów, maszerowało w Caracas. W wyniku akcji prowokacyjnych rządu zginęły cztery osoby.
Rezerwy walutowe banku centralnego Wenezueli spadły do najniższego poziomu od 10. lat. Z powodu 56.-proc. inflacji mieszkańcy kraju lokują swoje oszczędności zagranicą. Prezydent Maduro w odpowiedzi na ucieczkę kapitału zlikwidował w zeszłym miesiącu administracyjny urząd zajmujący się ich wymianą. W rezultacie dolar na czarnym rynku kosztuje 13-krotnie więcej niż wynosi oficjalny kurs.
Kraj zżera korupcja. Rafael Ramirez, wiceprezes ds. gospodarki, który odpowiada za przemysł energetyczny w kraju przyznał, że rząd jest niewydolny i nie potrafił zarządzać dochodami z ropy. Powiedział, ze ponad 30 proc. wpływów dewizowych zostało wykorzystanych przez rząd bez żadnego planowania. Po prostu… rozeszły się nie wiadomo gdzie i nie wiadomo na co.
Władza sięga więc coraz głębiej do kieszeni sektora prywatnego i organizuje seminaria dla menadżerów przedsiębiorstw państwowych poświęcone „zwiększeniu wydajności socjalistycznej”.
Jednocześnie w kraju szerzy się przemoc, nad którą nikt nie panuje. Władza rządząca zgodnie z myślą lewicowych ideologów, jest tak nieudolna, że zamiast produkować produkty ropopochodne, sprowadza je… z USA, by się wywiązać z wcześniej zawartych kontraktów.
Źródło: bloomberg.com, AS.