„Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?” (Mt 16,26).
W znakomitej książce Grzegorza Górnego pt. „Demon Południa” autor, dowodząc słuszności poglądu, iż sowiecki ustrój zabijał nie tylko ciała, lecz również dusze, przytacza pewną historię. „Najmroczniejszą – wzmiankował Górny – na wskroś religijną, istotę owego systemu dostrzegł nawet ateista Warłam Szałamow, który opisał jak pewnego razu w łagrze, w którym siedział, wyszło rozporządzenie komendanta, aby więźniowie oddali wszystkie swoje protezy. Ponieważ Szałamow nie miał sztucznej szczęki, nogi czy ręki, strażnicy zażądali, aby oddał im duszę. – Nie, duszy wam nigdy nie oddam – odpowiedział pisarz”.
Grozę tej sceny dostrzec można, gdy z powagą odniesiemy ją do wypowiedzianych przez Zbawiciela słów: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle” (Mt 10,28). W perspektywie Bożego ostrzeżenia widzimy wyraźniej, jak groźny jest przeciwnik zbawienia, przez którego sztuczki niepomny na ich niebezpieczeństwo człowiek może zatracić w mrokach piekielnych czeluści już na zawsze własną duszę. Nikt nie jest wolny od diabelskich pokus. Nie był wolny od nich nawet Syn Boży. Trzykrotne doświadczenie kuszenia Jezusa na pustyni pokazuje, że przed człowiekiem szatan wytycza trzy drogi, które dostrzec możemy w świecie. Obiecując wielkie sukcesy, zwodzi nas: chciwością posiadania, ludzką sławą i instrumentalnym posługiwaniem się Bogiem. Na końcu każdej z tych zgubnych ścieżek znajduje się piekielna otchłań. Jest to więc diabelski podstęp, którego ofiarą pada zapominający o tym zagrożeniu śmiertelnik.
Wesprzyj nas już teraz!
Szczególnie uwodzicielska jest druga pokusa: droga ludzkiej sławy. Szatan mówi: „Jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje”(Łk 4,7). Jak pokazuje doświadczenie, by to osiągnąć, można zatracić wszelką godność osobistą, do tego stopnia skorumpować się przez bożka pieniądza, sukcesu i władzy, iż ten niegdysiejszy „ja” nagle nie odnajdzie związku z tym dzisiejszym. Można na ołtarzu sławy złożyć Molochowi najpodlejszą z możliwych ofiar, swoje własne potomstwo. Jednym z wielu przykładów obrazujących złowieszczą prawdę o słabości ludzkiej kondycji jest historia życia filmowej gwiazdy – Marilyn Monroe.
Urodzona 1 czerwca 1926 r. w Los Angeles jako Norma Jeane Mortenson zasłynęła głównie z ról stereotypowych blondynek, choć dane jej było wcielić się również w filmowe postacie o bardziej złożonej charakterystyce. Poza wątkiem kariery zawodowej do dziś wiele uwagi poświęca się aktorce, a zwłaszcza jej burzliwemu życiu prywatnemu. Mało kto wie, że ceną, jaką musiała zapłacić za tak wielką sławę, była – oprócz problemów psychicznych i uzależniania od m.in. alkoholu i barbituranów – śmierć jej nienarodzonych dzieci.
O wątku tajemniczej śmierci gwiazdy przeczytać możemy w jednym z opracowań: „Zniszczyli ją potężni mężczyźni, którzy nią manipulowali. Ależ nie, sama okazała się swoim największym wrogiem”. W stwierdzeniu tym ukryta jest mroczna tajemnica i zarazem jedna z przyczyn jej nieszczęścia. W książce Sarah Churchwe pt. „Twarze Marilyn Monroe” znajdziemy wiele informacji dotyczących jej najintymniejszych sekretów, które stały się przedmiotem dziennikarskich spekulacji. „W maju przeszła ginekologiczną operację w szpitalu w Los Angeles – czytamy w publikacji Churchwe. Wypełniając dokumenty szpitalne, posłużyła się imieniem otrzymanym od matki – Norma Jean – a nie swym scenicznym nazwiskiem, jak gdyby chciała, by była przy niej matka, by dodała jej otuchy w trakcie poważnej operacji, która miała zostawić kolejną szramę na tak doskonałym niegdyś ciele. Lekarze odkryli, że w jajowodach zrobił się zakrzep w wyniku niewłaściwie przeprowadzonego zabiegu aborcji – Marilyn przyznała się kiedyś do czternastu aborcji”.
Między wierszami biograficznych szkiców dotyczących życia Monroe kryje się motyw „histerycznej” potrzeby zostania matką. Ten głód jest tak fundamentalny, iż – wedle często przytaczanej historii – przed operacją usunięcia wyrostka robaczkowego w 1952 r. aktorka miała przykleić sobie do brzucha wiadomość dla chirurga, w której napisała: „Błagam, niech pan tnie ostrożnie. Wiem, że wyda się to panu nieważne, ale to naprawdę nie ma nic wspólnego z próżnością. To, że jestem kobietą, ma dla mnie olbrzymie znaczenie. Niech pan zostawi, ile pan będzie mógł (błagam na wszystko!) – jestem w pana rękach. Ma pan dzieci i wie pan, co to znaczy – proszę, doktorze – wiem, że mogę na pana liczyć! Dziękuję, dziękuję. Na wszystko, co panu święte, niech pan nie usuwa jajników i niech pan zrobi, co w pana mocy, by uniknąć blizn. Dziękuję z całego serca. Marilyn Monroe”. I choć autorzy jej biografii nieraz widzą w tym pragnieniu potrzebę bycia idealną żoną, to nie można wykluczyć naturalnej dla większości kobiet intencji zrodzenia potomstwa.
Dlatego intrygować muszą przekazy o dokonanych przez nią licznych „zabiegach przerwania ciąży”, choć ta sprawa bywa też kwestionowana. Wedle słów jej ginekologa, „plotki o tym, jak wiele razy przerywała ciążę, są śmieszne. Nie zrobiła nawet jednego zabiegu. Dwa razy poroniła i raz była w ciąży, która okazała się pozamaciczna, wymagająca natychmiastowego przerwania. Nigdy jednak nie dokonała aborcji z własnej woli”. Zapewnieniom przeczą jednak relacje świadków, którzy twierdzą, że incydenty te miały miejsce, o czym mówiła im sama gwiazda filmowa. Tym wypadkom niektórzy biografowie przypisują źródło okresowego fatalnego stanu psychicznego Marilyn. Zgodnie z treścią fragmentu książki Lucy Freeman pt. „Dlaczego Norma Jean zabiła Marilyn Monroe?”: „Marzeniem Normy Jean było zastąpienie dziecka, które utraciła w młodości. Na podstawie co najmniej czternastu aborcji możemy wysunąć przypuszczenie, iż Marilyn odrzucało na samą myśl o urodzeniu dziecka, była przekonana, że dziecko położyłoby kres temu, co stanowiło dla niej najcenniejszą zdobycz – przerwałoby jej karierę. Nieświadomie odczuwała również strach, że nie podołałaby wychowaniu dziecka, podobnie jak jej rodzice nie byli w stanie zapewnić jej opieki. Powtarzające się aborcje były narzędziem w zmaganiach z niewinną Normą Jean, która w końcu odniosła zwycięstwo za cenę życia Marilyn. Ileż aborcji może znieść jedna kobieta? Był to makabryczny sposób ukarania siebie”.
Trudno bagatelizować przewijający się przez większość biografii Monroe wątek jej dzieciobójczych ekscesów. Freeman idzie dalej i przypisuje im uzasadnienie dbałości aktorki o karierę. Czy można wykluczyć taką motywację? Można. Jednak przypadki innych aktorek, które złożyły ofiarę z krwi własnych dzieci na ołtarzu sukcesu i sławy, pozwalają spojrzeć na problem aborcji Marilyn Monroe w tym kluczu. Takich wołających o pomstę do nieba postępków dopuściły się poza naszą bohaterką, o czym wspomniano, inne celebrities, wśród nich m.in.: Joan Collins, która w programie „Piers Morgan’s Life Stories” przyznała się do decyzji o poddaniu się procedurze prenatalnego zabójstwa z egoistycznych pobudek. „To byłaby śmierć mojej kariery, a miałam wtedy 26 lat. Oczywiście wahałam się, ale stanowczo wierzyłam, że kieruję swoim ciałem”. (…) Byłam feministką i wiedziałam, że zrobię to, co uważam za słuszne dla mnie. Byłoby źle, gdybym urodziła. Zrujnowałoby to moje życie… zrujnowałoby moje życie…” – mówiła wówczas 88-letnia Colins.
Podobny wątek odnajdujemy w życiorysie Alyssa Milano czy Umy Thurman, która o swoim doświadczeniu opowiedziała publicznie w następujący sposób: „Swoją karierę zaczęłam w wieku 15 lat, pracując w środowisku, gdzie często byłam jedynym dzieckiem w pokoju. Pod koniec bycia nastolatką, zaszłam przypadkowo w ciążę ze znacznie starszym mężczyzną. Żyłam wtedy na walizkach gdzieś w Europie, będąc daleko od mojej rodziny, a zaraz miałam zacząć pracę. Nie wiedziałam, co robić. Chciałam zatrzymać dziecko, ale jak?”.
Równie szokujące są słowa innej aktorki, Busy Philips, która miała z kolei powiedzieć, że „zawdzięcza swoją karierę temu, iż w wieku 15 lat zabiła swoje dziecko”. Na ten sam krok zdecydowała się również Michelle Williams, przyznając się podczas rozdania „Złotych Globów”, że w przeszłości dokonała aborcji, a decyzja ta pomogła jej w rozwoju kariery. Wśród znanych z ekranu kobiet, które nie kryły się z ujawnieniem prawdy o „kosztach”, jakie zdecydowały się ponieść, by osiągnąć sukces, znajdują się: Maja Plisiecka, Patricia Kaas, Rose McGowan, Nicki Minaj, Catherine Deneuve.
Większość z przywołanych celebrytek o swoim doświadczeniu mówiło z bólem, a nieraz z żalem. Smak ich zawodowego dorobku okazał się więc bardzo gorzki. Czy może to kogoś dziwić? Pokłon oddany zwodzicielowi ma wysoką cenę. Człowiek przekonuje się o tym od zarania, jak zwodnicza jest pokusa sławy, by na jej końcu móc powiedzieć: „Sława jest jak kawior. Bardzo przyjemnie jeść go od czasu do czasu, ale na co dzień jest nie do zniesienia”(Marilyn Monroe). A do możliwego, prawdziwego szczęścia wystarczyło głośno krzyknąć: „Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz” (Mt 4,10).
Anna Nowogrodzka-Patryarcha